Zebrane
Stefan Jerzy Siudalski
Wiersze
Lata 1976-2024
Warszawa, Parcele Rębków, Agadir, Sharm El Scheik, Taba, Konstancin, Torrevieja
Wierzby podnosząc w górę rosochate ręce
Szły z wolna piaszczystej drogi brzegiem,
Szły tak od dawna posępnym szeregiem.
Widziały rzekę i krzyż na rozstajach
I zdziwionego chłopa co z wron zgrają
Dzielił się plonem pół na pół.
A wrony nad nimi krzyczały
To nasze pole i nasz plon
Dla nas pracuje ten stary chłop.
Siedział Chrystus przy wierzbowej drodze,
Wracał stamtąd dokąd wierzby szły
I nic nie rzekł, tylko smutny był.
Szły dalej wierzby, kołysząc się w rytm
Wiatru i górek po drodze,
Szły szukać szczęścia na jednej nodze.
Minęły wioskę, pola i las.
Stanęły nad stawem zarosłym, kołem
I uradziły odpocząć czas.
Odpoczęły troszkę,
Napiły się i poszły dalej,
Jak w bardzo złym śnie.
A wiecie skąd te wierzby tak szły?
Z kraju gdzie mówią:
Wierzby to my. Warszawa Sadyba lato 1976
Dziewczyna zapatrzona w oknie, myślami odbiegła daleko.
Nie zgadniesz czy lato jest u niej i biega z chłopcem nad rzeką,
Czy z dzbanem chodzi po lesie, dla księcia jagody zbierając,
A może myśli o pierwszym, wypłaty cierpliwie czekając?
Nie trafisz za myślą dziewczyny i czasu na problem szkoda,
Przecież całkiem wystarczy, że ładna jest, zgrabna i młoda.
Staruszka siedzi przy oknie, patrząc gdzieś bardzo daleko.
Pewnie znów wspomni o tym, jak było z chłopcem nad rzeką.
Rzeka już inna płynie, maleńka jakaś i szara
Lecz twarzy chłopca staruszka przywołać już nie zdołała.
Pyłek wiatr strącał z leszczyny, rzeka wiosennie wezbrała,
Szedł starzec wolniutko nad wodę, gdzie dawniej dziewczyna biegała.
Deszcz błoto ożywił, smutno, mokro, źle
Dworzec zapomniany, pociąg spóźnia się.
Brudny kufel, jasne piwo, w kącie stary bufet tkwi,
A na ławce przemarznięty pijak sen swój straszny śni.
Błoto progiem się przelało, w kącie śmieci pełen kosz.
Pijakowi pozostało dwie godziny snu za grosz.
Szkoła znów mu się przyśniła, nogi skulił, uciec chce.
Lekcji pewnie nie odrobił. Czy mu znów upiecze się?
Ptaku łąki pachnącej,
Ptaku nadziei na przyszłe dni
Leć w świat daleki i powiedz mi,
Powiedz o wietrze, o słońcu innym,
Piasku, kamieniach i ziemi pełnej spokojnych dni.
Ptaku marzenia leć dalej jeszcze,
Przynieś mi kłosy dojrzałych zbóż
I garstkę ziemi, to wszystko już.
Ziarna w ciepłą ziemię złożę,
Przeczekają, białe, chłodne dni.
Gdy powrócisz, będzie zboże rosło.
Nie spostrzeżesz, a już kłosy pełne oddam Ci.
(Rębków 1979)
W dymie wspomnień cmentarnych,
W smutku czynów co poszły na marne,
Wśród drzew co korzeniami w rozpacz wrosły,
Nie zakończone i nie zaczęte, splątane z sobą
Wcale nie święte, losy pokoleń, historii ślad
W zgodzie ze śmiercią otwarta księga minionych lat.
Kurzem wrzos popielaty, piasek polna droga
Las żywiczny i gęsty, pajęczyną gdzieniegdzie osnute prześwity.
Słońce między lasem a polem poszarpanym cieniem stało
Ciepłe, leniwe, spokojne, w zegarze dnia
Piasek kołami wozów przesypywało.
Pszczoły szumem cieplejszym od wiatru, pachnącym końcem lata
Ptakom sytym spokoju zazdrościły,
Więc coraz szybciej i szybciej zapach wrzosu do uli nosiły.
Przestrzeń wypełniały drgającą, punktami co nikną z oczu.
Sobie znanymi ścieżkami dzień coraz dalej się toczył.
Wóz ciężarny latem i słońcem skrzypiał, marudził na rudawej łące
Cienie coraz to dłuższe ciągnąc za sobą do domu.
Gęsi pod lasem krzyczały, ogniska dym snuły nad ziemią.
Chłód z zakamarków wychodził, a to wszystko pachniało jesienią.
W zaułkach nieprzetartej historii
Strach się czai, ledwie skryty lęk.
Czy ktoś nocy się czarnej nie boi?
Jeszcze lepiej przeczekać, sam nic przecież nie zrobisz.
Spójrz, jaka nocy jest siła!
Ona wszystko ukryje, ona wszystko przemieni,
Gdy dzień wstanie nie dojdziesz jak było.
Rosła noc nierozumna, dojrzewała błędami,
Głupotami się pasła i tyła.
Wychowała zastępy ślepych ludzi
Z których straż swych ciemności zrobiła.
Sen wraz z niebem jaśniejącym się kończył.
Szept cichutki nad ziemią, trącał ludzkie sumienia,
Rzeczy dziwne, nieznane zapowiadał.
Jeszcze nikt w to nie wierzył
I to też trzeba przeżyć - mówiono.
Noc już znamy, kochamy - tak piszą.
Słońce wstawać zaczęło, jeszcze było czerwienią
Krzykiem ptaków zbudzonych i chłodem
Mgły spokojnej, wiszącej, pasemkami biegnącej
Tam gdzie woda.
Ślepa noc w bezradności swej litości warta
Cofa się, kryje, ucieka
Z dniem rosnącym, tylko w cieniach jej pozostałość marna
Goni, straszy zdumionego nagłym blaskiem człowieka.
-----------------------------------------
Wreszcie nawet ktoś powie, może wam się to śniło,
Może wcale nie było skrytobójców i ludzi zaszczutych!
Może wyście to sami wymyślili nocami
Wśród hulanek, hazardu i wrzawy?
Gdzież są teraz ci ludzie, których myśmy skrzywdzili?
Pewnie w nocy zostali i o dniu zapomnieli
Bo wśród nocy wygodniej im było.
Dzień ma tez swoje prawa i wnet grupa się ludzi uzbiera
Krzykną: Po co nam słońce - ono takie gorące,
Dajcie nocy i miesiąc niech świeci! (1978)
Szum miasta cichnie w parku, w drzewach,
A drzewa nic, i nic i nic
Bo wiatr im przecież w liściach śpiewa
Pieśń starą, starą pieśń bez słów.
Mrucz sobie miasto, bezsilnie mrucz.
Konary drzew park objąć pragną
Szerzej i więcej co rok, co rok
I w tym wyścigu niektóre padną
Następne dalej wędrując garną
W podcienie drzewa przestrzeni mrok.
Czasu złudzenie zatrzymanego
Niech cię nie zmyli, mój gościu tu.
To tyś nietrwały, a nie te drzewa
Pamiętaj o tym spójrz w prześwit nieba
To wszystko będzie, przeminiesz ty.
Korzenie drzew jak łapy smoka,
Trzymają ziemię w objęciach swych.
Ziemia, korzenie, pnie starych drzew
A ponad nimi ramiona czarne
Dźwigają liści i wiatru śpiew.
Noc wraz z cieniami w park się wkrada
Sączy, wypełnia chłodem aleje
A drzewa rosną, rosną i rosną
Rośnie wraz z nimi w gałęziach zmrok
A wraz z drzewami park ogromnieje.
Ziemia zmarznięta głęboko,
Bazie nad rzeką nieśmiałe
Pierwszy skowronek głosu próbuje wysoko
I rzeki szeroko wezbrały.
Śnieg w skibach zleżały
Przed słońcem w cień ucieka.
Leszczyna pierwsza ożyła
I z pyłkiem na pszczoły już czeka.
Czajki z za mórz powróciły
Na gniazda już miejsca szukają.
Czasami je tylko spłoszy
Sam wystraszony zając.
Stare drzewo pokrzywione - mgła
Pasemkami, wstążeczkami - szła
Mokrą łąką, nad strumieniem - szum
Na kamieniach przemoczonych - plum.
Ryba w wodzie się przemknęła - patrz
Słońce niebo rozjaśniło - brzask
Ponad lasem, ponad łąką - szum
Przebudzonych ptaków w krzakach - tłum.
Wiosna rzekami przychodzi wraz z szumem spienionej wody,
Na fali wezbranych strumieni, do morza spływają chłody.
Życie w drzewa powraca, wiatr ciepły bazie rozwija
Chłopi na pola wychodzą, zobaczyć co zima zbroiła.
Drzewa liście pogubiły
Stoją nagie w sadzie
Liście ptakom zazdrościły
Szron się na nie kładzie.
Poprosiły wiatr jesienny
By z nimi wirował
Zatańcował, zawirował
Rzucił liście w wodę.
Lesie, lesie czemu smutny stoisz
Patrzysz w mętną wodę?
Ach tam liście, liście płyną,
Moje lata młode
W murach kościołów dźwięki zaklęte,
Pod sklepieniami aż ciasno od próśb do Boga
A moje pragnienia są takie maleńkie,
I nie śmiem o cokolwiek prosić Pan Boga.
Krok za krokiem, powolutku,
Powolutku, pomalutku,
Cichuteńko, leciuteńko
Jak maleńkie nutki smutku,
Zanikają, przemijają, lata nasze zawieszone
W wielkiej pustce zagubione
17-19. 10. 90 Marta, Stefan
Ptak na gałęzi świergot ukrył w zieleni
Mały pierzasty władca wiatru, drzew i przestrzeni.
Wiatr czupryny drzew czesze, szarpie, pomiata
Ptakom drogi, ścieżki podniebne zamiata.
W dniu którego nie ma,
W porze dnia całkiem nijakiej,
Szedł starzec donikąd drogą,
Od lat był on żebrakiem.
We wsiach psy za nim szczekały,
Dzieci z za płotów patrzyły.
Na plecach skarb swój niósł największy
Tobołek zwinięty ze szmatek.
Ktoś, kiedyś sprawdził tobołek -
Szmatka, w szmatce szmatka,
W szmatce szmatka była
A w ostatniej szmatce ….
…pędzelek taki do golenia schowany.
1956-2011
Dzień wypełniony po brzegi
Praca, praca, praca
Dni ustawione w szeregi
Wciąż praca, praca i praca.
Czy zdołasz w swym krótkim życiu
Rozpoznać wśród ludzi brata?
Bo szuję spotkasz na pewno
Wciąż praca, praca i praca
Około 1980 roku
Tyle jesieni i zim za nami,
Tyle gniazd ptasich opuszczonych,
Tyle zakrętów, zawirowań
I pamięć tego co było między nami.
Nie ma, nie ma – zapomniałem,
Zostawiłem, zagubiłem, przeleżało gdzieś w szufladzie,
Przypomniało, powróciło i znów się zagubiło.
Ktoś to znalazł, nic nie wiedział
Bo jak wiedzieć jak nie jego
Przemówiło, przytuliło i znów gdzieś się zagubiło.
Nim to znajdziesz, czas zatrzymaj
Choć na chwilę, na malutką
Twój on będzie, tylko twój
Oj nie prawda, także mój.
Nie uciekaj, nikt nie goni,
Tyle przecież pozostało
Tych jesieni zagubionych
I zim tak nie całkiem zatraconych.
A gdzie wiosny, a gdzie lata?
Lata? Przecież przeminęły.
A te wiosny? Pewnie żyją
W mej pamięci gdzieś ukryte.
Było, było, przeminęło
Było, było nie do końca coś przeżyte.
Nie żałujesz?
Żal gdzieś uciekł.
Ludzie, ludzie, gdzie ci ludzie?
Przeszli, poszli, wyjechali
Ot gdzieś się zapodziali.
Szukam, szukam, odnajduję
Jakże czas i mnie i ich odmienił,
Tyle jesieni, tyle jesieni,
Tyle już przecież przeszło jesieni.
3.01.2006 Warszawa Stara Miłosna
Zapytaj letniej burzy, gdzie spotkasz ją,
Zapytaj łąki zielonej, gdzie spotkasz go,
Może kiedyś, gdzieś się spotkacie a może nie,
Kto to wie dzisiaj, któż to wie?
Może ona jest całkiem daleko, a może nie,
Może on jest całkiem blisko, a może nie,
Może właśnie to ją dziś widziałeś, a może nie,
Może go dzisiaj spotkałaś a może nie.
Czas ucieka, wiatr burze po polach goni,
Czy to ty jesteś miła? a może nie?
Łąki już skoszone, a gdzież on gdzie?
Może teraz przy tobie stoi a może nie.
Szukasz, szukasz, to chyba ta,
Jeszcze sam nie wiesz, jeszcze się wahasz,
Pierwszy spacer, pierwsze spotkanie
Oj to jest to.
Jak ten czas tobie teraz się dłuży, bo nie ma jej,
Czy on jest dzisiaj może w podróży bo nie ma go,
Tęsknisz, tęsknicie oj coś jest źle
A może warto dalej iść razem, a może nie.
Nikt nie podpowie, nikt nie doradzi chyba, że źle.
Sami musicie, sami musicie podjąć decyzję na dobre, na dobre i na złe
Razem przez życie, razem ze sobą, a może nie?
Lepiej iść razem życia drogą! Oj to się wie.
Bzy, bzy, bzy pszczółki trzy
A przy ulu cała chmara
Każda pszczółka nektar niesie
Z wrzosu niosą, blisko jesień
W ulu szum, pszczółek tłum
Każda wie co robić ma
Karmią larwy, czyszczą ul.
A tu nagle bum, bum, bum.
Błysk i huk, w ulu trwoga
Zdążą wrócić? Olaboga
Pierwsze krople pac, pac, pac
Przyleciały wszystkie z pola
Taka to już pszczela dola.
Deszcz już przeszedł ,wszystko zmył
Lecą pszczółki ile sił
Szukać kwiatów i nektaru
Pyłek też potrzebny jest
A tu znów przywiało deszcz
Zdążą wrócić? Zdążą, zdążą
Mądre pszczółki przecież są
W ulu ciepło, wręcz gorąco – każdy wie
Co ma robić jak i gdzie
SJS 10.10.2007 15.32
Kwitną, kwitną, kwitną sady
Łąki też zakwitną wnet
Będzie kwiatów do przesady
Gdy zakwitnie także bez.
A za bzem zakwitnie jaśmin
Za jaśminem pąki róż
Pola żółcą się rzepakiem
I akacja kwitnie już
Zboża kłosy pochyliły
W ulach słychać wielki szum
Pszczoły nektar przerabiają
Będzie miodu na nasz stół
W szkole dzieci, w lesie ptaki
Uczą się jak trzeba żyć
Bo nie można byle jakim
Na tym świecie tutaj być
A w Rębkowie, a w Rębkowie
Wszędzie naszych przodków ślad
Wszak mieszkają tutaj ludzie
Od ośmiuset prawie lat
Kwitną, kwitną, kwitną wrzosy
Złoci się gorczycy łan
Pozbierane z pola kłosy
A na stole miodu dzban
Przyjdą chłody, przyjdą deszcze
Liście gdzieś poniesie wiatr
Nie spostrzeżesz gdy za oknem
Biały Będzie cały świat
Usiądź wtedy przy kominku
Drwa do ognia dołóż tak
Aby ciepło i przytulnie
Było w ten zimowy czas
Przejdzie zima, przyjdzie wiosna
Zazielenia pola się
Rzeką spłyną od nas chłody
No i drzewa zbudzą się
Kwitną, kwitną, kwitną sady
Łąki też zakwitną wnet
Będzie kwiatów do przesady
Gdy zakwitnie także bez.
SJS Rębków lato 2006
Pszczoła lata koło czoła
Mucha lata koło ucha
A bąk wokół rąk
Lata trzmiel tam gdzie chmiel
A szerszeń po polu
Motyl kwiatów szuka
Dzięcioł w drzewo stuka
Mrówka słomkę niesie
Myszka ziarnko ma
Kret czarny kaftanik
A co ma ćma?
Ćma to noc głęboka
Wtedy jeż poluje
A nietoperz szuka
Gdzie jest ćma?
Ważka nad potokiem
Ryba w wodzie pluska
Rak w szuwarach siedzi
A gdzie ryby łuska?
Bóbr drzewa ścina
Woda pnie niesie
A na polach, a na polach
Widać że już jesień
Zając w miedzy siedzi
Uszy ma skulone
Pewnie znów zobaczył
Gdzieś na drzewie wronę
Wrona kracze, kraa, kraa
Gdzie ten zając norę ma?
Zając nory nie ma
Tylko cicho siedzi
Jak tak cicho siedzi
To nikt go nie odwiedzi
Nawet lis przechera
Co nie znalazł sera
Sera? Tak, sera
co miał kiedyś kruk
Kruk? Tak czarny kruk
Co nie umiał liczyć nóg
Nogi? Tak, tak, nogi u stonogi
Może rogi?
Rogi przecież koza ma
Rogi, nogi u stonogi?
Ja nie umiem liczyć nóg SJS sierpień 2006
Może wie ktoś czy ptaków śpiew lubią drzewa?
Czy drzewom coś więcej niż wody i słońca potrzeba?
Zapytam o to drzewa, zapytaj i ty o to drzewa.
Drzewa liście pogubiły, gniazda ptaków widać
Drzewa cicho szeleściły, coś sobie mówiły.
Mówiły o słońcu, burzy i o ptakach, podsłuchałem, pytały:
„Będą w przyszłym roku wokół nas znów ptaki latały?”
Będą pleść gniazda, szkodniki wyjadać,
Chować się przed burzą, przed jastrzębia wzrokiem,
Przed kotem co lubi po gałęziach skakać,
I śpiewać, i śpiewać pieśni tysiącletnie.
Kto ich tego uczył?
Przyroda, przyroda pieśni swoje ma,
Swoboda, swoboda i w nocy i za dnia.
Kto tak tu mówi? Przyroda, przyroda ona wszystko zna,
Przyroda, przyroda to ty i ja.
SJS 24.12.2007 gdzieś między rankiem a zmierzchem z widokiem na drzewa przy Fabrycznej
Było to wtedy gdy kwitło więc mu nie zaszkodził
Urzekło, drzewo drwala, szumem pszczół, zapachem, barwami
„Przeżyłaś jabłonko lat tyle więc ciesz się dalej wiosnami”.
Dobrze, że nie przyszedł jesienią gdy zły owoc jabłoń gubi
Wyrok byłby inny wtedy, a wiosną on jabłoń polubił
Pożytek z niej mają pszczoły, ludzi barwami urzeka
Jeśli ktoś jest uważny, spostrzeże jak czas przy niej szybko ucieka
Zgubiła jabłonka kwiaty, powoli je wiatr strącał,
Z pączków wyrosły listki w nieśmiałej barwie zieleni,
Powoli ubrały jabłoń w suknię, co chroni od słońca
Wiatr drzewem targał, deszcz moczył je aż do korzeni
Drzewo szeptało cicho: „kto los, kto los mój odmieni.
Uciec nigdzie nie mogę, nawet wiatr mnie nie przeniesie
Rosnę tu już od lat tylu i idzie kolejna jesień.
Ptaki co gniazda uwiły pisklęta już wychowały
Młode jak tylko latać się nauczyły gdzieś poleciały
A stare czasami usiądą, pokręcą się coś podziobią
I lecą dalej niepomne, że tu ich pisklęta chroniłam od słońca”
Szu, szu, szumi, szeleści jabłoń – wysłuchaj mych żali do końca.
SJS 4 styczeń 2008 godzina 9.45
Nad żarem co w popiół przemienia wszystko,
Wszystko co rosło, niedawno żyło,
Ścięte, pocięte płomień chwyciło
Jak by ożyło, jak by ożyło
Bawiąc się, sycząc iskry rozrzuca
A dym na końcach płomieni rośnie,
Kręci się, wraca, odpływa w górę,
Udaje mgłę, udaję chmurę,
Snuje się coraz dalej od ognia,
Znika powoli, czym wyżej – więcej,
Nad łąką, polem, rzeki zakolem
Gdzie rosną drzewa.
A drzewa rosną, co rok ich więcej,
Pną się do góry, nie wiedzą tego,
Że ich gałęzie w ognisku skończą. SJS 2.03.2009
I w górze biało od śniegu co wirując spada
Siada na ziemi, na płatkach śniegu
Śnieg, śnieg ciągle pada.
Ślady zaciera, przykrywa ziemię, kamienie, krzewy,
Niebo garściami płatków sypie, sypie i biel wciąż wszędzie osiada.
Nie widać ścieżki, drogi nie widać, rowy przykryło
I ciągle pada.
Wiatr już po polach warkocze niesie
Jak by ożyły te płatki śniegu
I ciągle pada, pada i sypie, sypie i pada.
Smugi śniegu w zaspy układa – wiatr
Co swe rzeźby po polach rozkłada.
Na drzewach czapy ze śniegu duże,
Czasami spadnie któraś na ziemię przykrytą śniegiem
A śnieg wciąż sypie, wiruje, siada
I nowe kształty wiatr znów układa.
Bałwanka dzieci już ulepiły
Miotłę mu dały aby miał siły
Uciec gdy wiosna będzie przyjść chciała
Biało, dokoła biało i tylko biało.
Kształty zmieniło wszystko wraz z śniegiem
Co przykrył drogi, ścieżki, doliny
Koniec to czy początek, w tym roku zimy? SJS 24.02.2009
W starych zegarach,
Przy jeszcze starszej fotografii
I w naszych sercach ciągle bije
Odmierza przestrzeń nieobjętą
Nadzieją, żalem, łzy upadkiem
Co lat pięćdziesiąt, gdzie ukradkiem
Oczekiwała i czekała…..
Czas ten prześmiewca naszych marzeń
Mąci, przeszkadza by nie szli w parze
Ludzie dla siebie przeznaczeni
Gdy on się wtrąci nic nie zmieni
Bo tylko w jedną stronę rzeka życia płynie
Od urodzenia aż do ziemi
Gdzie złożą nas po śmierci bliscy
I krzyk, jak zły sen, słyszę nocą
„Nasz czas, zatrzymaj go , ucieka” SJS 22.03.2009 i trochę później
Wszystko co z ziemi unieść się dało
Przeniósł i rzucił dalej na ziemię.
Pochylił zboża, potargał drzewa,
Aż w krzakach przysiadł – tam gdzie ptak śpiewał
I ucichł nagle, może zmęczony, lub zasłuchany zasnął w gęstwinie
To było tam gdzie strumyk płynie.
Więc jak tam pójdziesz, nie budź go proszę
Niech śpi do zimy wiatr, co podniebne ścieżki zamiatał,
Gdy tak wędrował po wszystkich, czterech, stronach świata.
SJS Marzec 2009
Drzewa się spieszą aby jak najprędzej
Liście wybarwić i zrzucić przed zimą.
Mróz już nocami trawę ścina bielą.
Dzień coraz krótszy, tylko długie cienie gonią
Czas co siwiznę maluje nam na skroniach.
Wiatr drzewom pomaga szybciej liście zgubić,
Bawi się nimi, tańczy, czasami przycicha
Dywan barw jesiennych rozkłada na ziemi.
Popatrz miła – to już tyle jesieni,
To już tyle jesieni,
To już tyle przeszło jesieni. SJS 0.30 1.11.2009
I kształty wychodzą z ciemności nocy,
Okna i drzewa już widać prawie.
Nad horyzontem brzask się rozlewa
I widać dalej, we mgle, nad rzeką – pole, krzaki, krzaki i drzewa.
Mgła się podnosi niby zasłona
Co przedstawienie nam zapowiada
„Nie chwal dnia z rana…”
Tak stare przysłowie dzień przepowiada.
Rosa na trawie, na pajęczynie kropelki wody
A w każdej świata kawałek mały.
Ptaki zbudzone zaświergotały,
Zając przykicał, kuropatw stadko
Wystraszył i schował się w norce - przed nimi.
Sen to czy jawa, słońca coraz więcej,
I cieplej jak by lecz pszczół nie widać,
Nie słychać ich szumu,
Czekają do lotu gotowe w ulach
Gdy kwiaty z pół zapachem je przywabią.
A tam pod krzakiem siedzi samotnie, ukryty zając.
gdzieś od lata do jesieni 2009
Przed nami, przy nas, z nami i za nami,
Powraca, przynosi, zabiera, gubi i odnajduje
On wie najlepiej - co każdy z nasz czuje.
Niebo wieczorami gwiazdy zapełniają,
Były, są i będą tak samo świeciły
Dla nas, dla naszych dzieci, gdy zbraknie nam siły
Iść przez drogę co czas nam wyznaczył.
Nie da się umknąć, nie można inaczej
Jak czasem, z czasem, cieszyć się czasami
Co nam przyniesie czas co mija razem z marzeniami.
27.11.2009 Warszawa SJS
To taka dzielnica w Warszawie
Lepiej tam nie zachodzić
Chyba, że w ważnej sprawie.
Łochowska, Łomżyńska, Ząbkowska, Kawęczyńska
Siedlecka, Otwocka, Wołomińska i ….Radzymińska
Jeszcze w Warszawę nie wrosły na dobre
A już zapomniano o nich na lata całe.
Przyjedź i zobacz, przejdź się i popatrz,
Domy jak w wojnę ranione tak stoją jak stały
Jak by tam wojna trwała i dziś,
Warszawo - o Szmulkach czemuś zapomniała?
Bramy, podwórka i oficyny,
Schody i okna, figurka w murze,
Balkon, balkony i trzepak przy murze,
Ślady świetności wciąż widać na nich.
Domy postrzelane w tamtej wojnie, dawno,
Stoją jak stały, zanim je trafiono,
W ich szeregach wciąż widać dziury czarne
To miejsca po domach które wyburzono.
Bomby trafiły wiele domów wtedy,
Gdy przed hordami Warszawę broniono
Pamiętam schody które szły do nieba
Stały samotne, jak by porzucone.
Kiedy to było? Dziesięć lat po wojnie
Którą ponoć w czterdziestym piątym zakończono.
Tylko o domach, by im powiedzieć o tym,
jakoś zapomniano…. listopad 2009
Pod ziemią, pod ziemią podziemny Świat
Pod ziemią, pod ziemią stracisz nadzieję,
Gdy zagubiony trafisz tam sam.
Idziesz, przechodzisz, depczesz tą ziemię,
Nie wiesz, że życie pod tobą wre,
Stamtąd wyrasta wszak żywność dla nas,
Żyje pod ziemią podziemny Świat.
Czy idziesz drogą, czy idziesz polem
Słyszą pod ziemią twe kroki tam,
Wiedzą czy biegniesz, czy wolno kroczysz
Nawet tam wiedzą czy idziesz sam.
Pod ziemią, pod ziemią korzeni wiele,
Pod ziemią, pod ziemią podziemny Świat
Pod ziemią, pod ziemią krety wędrują
Tam larw chrabąszczy wciąż poszukują.
Woda pod ziemia grudy rozsadza,
Korzenie drzew, krzaków czy roślin
Szukają drogi pod ziemia wciąż,
Nie wiesz, jak wielka jest tam ich władza…
Na leśnej drodze wyrosły nocą,
Grzyby - z pod ziemi wyszły by żyć -
Z korzeni drzew soki czerpały
Aby nad ziemię wyrosnąć dziś.
Świat grzybów sądzisz, że jest tak mały?
Oj to nie prawda
– pod ziemią wielki, od dawna, jest.
Ty tylko widzisz jego niewielką część ,
Pod ziemią jest dużo więcej niż wiesz.
Nie wiem gdzie iść.
Czy iść gdzieś trzeba?
Czy dziś to dziś?
Pamiętam wczoraj
Więc dziś to dziś
A jutro będzie
Jak minie dziś.
Mgła dookoła
Widać na krok
Gdzie iść mam teraz?
Nie przyda się wzrok.
Rękę wyciągam
Przed siebie w mgłę
Lecz tam nic nie ma
Może być źle.
Wołam,
A głos mój pochłania mgła.
Cisza, gdzie się obrócę
Jest tylko mgła.
Na ziemi stoję
Więc nie jest źle
Lecz co jest dalej?
Któż to dziś wie?
Idę
Powoli, staję co krok
Lecz gdzie iść mam teraz?
W przód, w tył, czy w bok?
Może siąść trzeba?
Oszczędzać sił? Bo zbraknie mi,
Ale do czego?
Iść, siąść, czy iść?
Teraz coś słychać.
Tak jak by dzwon.
Oj, raczej dzwonek
Buuudzik – to on
Jakże się cieszę - to tylko sen!
24.04.2010 gdzieś przed północą
Wiatr im pomaga strugi wody gubić
Na drzewach, po płotach, kamieniach i polu
Po dachu i szybach, powoli, powoli
Przesuwa się, płynie, po niebie, nad nami
Tak było, tak będzie, i tutaj, i wszędzie
Gdy nas nie było i gdy nas nie będzie
Całkiem na początku 20 stycznia 2011
Wnętrza codziennie na nowo widziane:
Stół, okna i szafa
Piec, łóżka pod ścianą
Krzesła, krzesełka, taboret
I lampa naftowa na stole
Lustro starzeje się z nami powoli
Obrazy na ścianach od dawna wiszą
Drzwi znów skrzypnęły
Ktoś kłóci się z ciszą
A ściany to słyszą,
A ściany to słyszą. 0.45 20.01.2011
Każe za sobą od dziś nam iść
Ten kto zostanie, to się zagubi
Nie będzie wiedział gdzie ma iść.
Za oknem ptaki
Płatki i ptaki wirują wciąż
Płatki na drzewach
Na drzewach ptaki
A tu przy oknie
Ciepło mi jest
Na której pierwsze stawia kroki.
Idzie niepewnie jeszcze
Kołysze się na boki.
Dla niego wszystko jedno wtedy było
Ziemię nóżkami deptał czy może ... obłoki.
Wiosna dziś przyszła, zaraz po południu.
Drzewa powolutku wpijają się w ziemię,
Sprawdzają czy znak do przebudzenia
Dały już korzenie.
Nie spieszą się drzewa by wypuścić liście
Wiedzą, że mróz ściąć swym chłodem soki.
Słońce zbyt słabo wczesną wiosną grzeje
Nawet wtedy gdy nie zakrywają go obłoki. SJS styczeń2011
Na krzaku przed domem sikorki rajcują
Która pierwsza, która pierwsza do karmika podleci.
Skaczą, podfruwają, podskakują
Swojej kolejki do ziarenek pilnują.
SJS
Szelest - liści cicha rozmowa,
Drzewa - cieniami wędrują po ziemi.
Ptaki - w liściach, gałęziach, na drzewach
Gniazda zakładają zawieszone w przestrzeni.
SJS luty 2011
Płomieni kształty nieuchwytne
Zmienne jak losów przeznaczenie
Wędrują po obłokach jasnych
Przodków naszych mądre cienie.
W księżyca blasku ich zobaczysz
W promieniach słońca będą szli
Ci co odeszli od nas dawno
Zostali przecież w naszej krwi.
W naszej pamięci pozostali
Widzę jak by to było dziś
Mądrzy pracowici i wytrwali
Budują z nami kraj normalny
Na przekór zdrajcom, kłamstwu, złu.
SJS 24.02.2011
Gdy śladem pożółkłych liści
Pójdziemy przez park wieczorem
W latarniach, cieniach, zakamarkach myśli
Znajdziemy przeszłość naszą
Tak jak by to było wczoraj.
Księżyc, gdzieś miasto gaworzy cicho,
Ciepło, przytulnie tu w parku jest
Wokoło krąży coś jak by licho
Sprawdza czy ktoś tu oprócz nas jest.
Jesteśmy? A może nie ma nas wcale?
Może to tylko na ławce ślad?
Księżyca blask jest bardziej trwały.
Przecież już przeszło tak wiele lat.
Co tam u ciebie? U ciebie co?
Dzieci dorosły, wnuki już są.
Wnuki powiadasz. A zdrowie jak?
Jakoś tam leci, czasem nie tak.
Życia już popołudnie czy wieczór to?
Wieczór, ciepły i cichy niedługo trwa.
Czas wracać? Czekają na mnie.
Na mnie też czeka ktoś. SJS 9 marca 2011 wieczorem
Strumień z lasu wycieka,
Cienie drzew po polach goni,
Kamienie korzenie omywa,
Za mały by ukryć je w toni.
Zieleń wyszła z lasu,
Przygląda się łące.
Na łące kaczeńce
I szare zające. SJS
Dzieci w mieście park znają,
Dzieci na wsi - las.
Dzieci w mieście basen mają,
Dzieci na wsi - rzekę.
W mieście nie chodzą po trawnikach,
Na wsi nie chodzą po chodnikach.
W mieście nikt nie ma własnego drzewa,
Na wsi jest nasz nawet ptak co w gałęziach śpiewa.
Gniazdo on uwił na naszym drzewie,
Kłosy na polu u nas jadł,
Zmęczony, nieraz na naszym domu
Aby odpocząć siadł.
Gdzie więc jest lepiej?
W mieście czy tu?
Nic nie podpowiem
Gdzie komu lepiej - tu, tam czy tu.
SJS
Młodość biegnie,
Starość wolno chodzi.
Młody nie wie ile pożyje
Stary wie co mu szkodzi.
SJS
Majowe słońce,
Niebo majowe,
Kwiaty majowe,
Majowo w nas.
Trawa zielona,
Drzewa zielone,
pola zielone,
Zielony czas. SJS maj 2011
O mój Boże, o mój Boże
Co w komorze dzieje się?
Babcia z dziadkiem raz przypadkiem
Tam zamknęli w nocy się.
Wszyscy chodzą i szukają
Gdzie ten dziadek w babcią jest
A w komorze, a w komorze
Babcia z dziadkiem sobie śpią.
Nie ma wnuków, dzieci nie ma
Można wreszcie smacznie spać.
A na dworze, a na dworze
Gada wiatr, że gdzieś w komorze
Zmorzył sen dziś dziadków nam.
SJS 1.05.2011
Smutne jak losów przeznaczenie.
Mokro, mokro i zimno,
Strugi rozmyły wszystkie cienie.
Wiatr niespokojny drzewami szarpie,
Po szybach krople deszczu płyną.
W domu jest ciepło - dorzucę drewna,
Piec nas ochroni przed złą godziną. SJS 7.05.2011
Otworzyć drzwi
Dla tych co przyjdą,
Dla tych co przyjść chcą,
Dla tych na których czekam,
Dla tych których nie ma już.
Dlaczego nie ma?
Umarli oni.
Tylko w pamięci żyją wciąż,
Po co więc dla nich otwarte drzwi?
Te drzwi to symbol
Dla wspomnień czas,
Ci co odeszli wszak żyją wśród nas.
SJS maj 2011
Grzesiek zbyt ciężko pracował wciąż,
Wawrzyniec na ryby jeździć lubił,
Janusz historię znał jak nikt.
Zenon ze Zbyszkiem razem jeździli
Marysia chętnie do wróżki szła,
Miecio do Lwowa już nie pojechał
A Jasiek umarł podczas snu.
Ludwik o wróżce śpiewać lubił,
Adolek pod samochodem życie zgubił,
Piotrek na chwile został sam,
Grażyna poszła za nim - bo to była jego mama.
Dziaków bliźnięta mylono w szkole,
Dziś żyje tylko jeden z nich,
Mazurek bał się w nocy wychodzić
Barbara o dróżce co szła przez wieś śpiewała.
Maciek lubił palić więc kazał się spalić,
Danka długo śmierć oszukiwała aż w końcu śmierć wygrała.
Pani Helena na motorowerze jeździła
Adolf ze szpitala miał wrócić do domu.
Ryszard tylko na zabieg do szpitala poszedł.
Zbyszek na motorach jeździć lubił
Lecz w swoich decyzjach się zagubił.
Adam wędkę ciągle moczył w rzece...
………
SJS 2021
Ziemia zbyt uboga tu jest.
Piasek, wszędzie piasek, małe wisienki i droga.
Gdzie tu na lipy miejsce jest?
Posadziłem wzdłuż drogi lipy.
Dbałem by podlewać je.
Tu deszcz zapomina padać
Czasami miesiąc i dłużej bywa na polu źle.
Drzewa rosły powoli, czasem traciły pnie.
Wracały do życia w odrostach
Z jednego korzenia rosły
Cztery lipki, trzy, czasem dwie.
Idę aleją lipową
Zanurzony w zapachu kwitnących drzew,
Czego mi jeszcze potrzeba?
Szum pszczół dookoła i słychać ptaków śpiew.
Posadziłem zapach i szum,
Posadziłem gniazda i ptaki
Posadziłem cień i schronienie
Posadziłem szelest i spokój
SJS 20.02.2011
W porze dnia całkiem nijakiej,
Szedł starzec donikąd drogą,
Od lat był on żebrakiem.
We wsiach psy za nim szczekały
Dzieci z za płotów patrzyły.
Na plecach skarb swój niósł największy
Tobołek zwinięty ze szmatek.
Ktoś, kiedyś sprawdził tobołek -
Szmatka, w szmatce szmatka,
W szmatce szmatka była
A w ostatniej szmatce ….
....pędzelek do golenia był schowany.
1956-2011
Przejść się na spacer chyba chce.
Lecz jakże sośnie iść po ziemi
Gdy musi ziemi trzymać się.
25.06.2011
Motyl tłucze się na szybie.
Do świata, do świata wyrwać się chce.
Nie wie co czeka go za szybą
Lecz lecieć tam bardzo chce.
Okno otworzę, leć w kwiatów świat.
Wiem, że tam lecieć musisz dziś.
Kwiaty czekają, motyle fruwają,
Kwiatów szukają - leć więc tam dziś
20.00 sobota gdzieś w 2011 roku
Bez sensu wydaje się,
Lecz przecież motyl leci
Dokładnie tam gdzie chce.
Niepewny lot motyla
Jak mnie wydaje się
Jest jego własnym sposobem
Po prostu na ... przemieszczanie się.
SJS około 13- 14 sierpnia 2011
Chociaż lato jeszcze w pełni jest
W stada się zbijają, razem coś planują.
Jak nic do odlotu szykują się.
SJS
Siedliska po polach jak by przypadkiem rozrzucone.
Miedze niby proste a wiją się jak wstęgi
Przez pługi wyznaczane.
Lasy, jeziora i wiatr ponad nimi
Taki sam jak od świata stworzenia
Kaszuby, przez twardych ludzi zasiedlona ziemia.
SJS sierpień 2011
Na jednej nitce jeden za drugim.
Raz ustawione, raz przypisane
Na zawsze w tym samym szereg - szeregu.
Obym nie pragnął aby mnie szukano..
Obym nie pragnął aby mnie wołano...
Stary modlitewnik dawne lęki wieści
Dziś litania strachów inne treści mieści.
SJS wieczór 5 września 2011
Sprzedam ja wiarę
Ojczyznę sprzedam
Sprzedam ja wszystko co komuna kupi
Dadzą mieszkanie, samochód, pracę
Ja tylko przy nich się wzbogacę
To dzięki nim będę miał za co pić
Tu większość w Polsce to katolicy
Jak mnie nakryją co ja tu robię
Powiem, że wiara każe wybaczać
Wszak tak ich im ta wiara nakazuje.
Sprzedam ja wszystko, jeszcze opluję
Co wy myślicie
Pieniądz się liczy
Ważne jest tylko czy mam za co pić
Wódka, wódeczko, ty moja buteleczko
Oj, tych butelek czemu tak dużo?
Ziemi nie widać bo wszędzie szkło
Tylko butelki, wszędzie butelki a miedzy nimi rozbite szkło
Ktoś idzie, butelkę schowam
Jeszcze mi coś uszczknie z niej
Po co mi ludzie, po co mi ludzie
Oni tak dziwnie mówią
Mówią żem zdrajca a mnie po prostu chce się pić.
SJS 13 grudzień 2006
Wiedziałem, że tracę wolność na lat wiele.
Do zabawa zostały soboty,
Soboty i niedziele.
Chodziłem do szkoły, chodziłem
Uczyłem się, różnie... uczyłem.
Czasami było ciekawie
Czasami po prostu nudziłem się.
Szkoła? Szkoły bywają różne.
Uczniowie jeszcze bardziej zróżnicowani są.
Nauczyciele, jacy bywają?
Mają powołanie by uczyć, albo i nie.
Ciekawie jest pójść do szkół po latach,
Zobaczyć klasy swe.
Powrót do lat dzieciństwa?
Może coś z przeszłości da poprawić się?
Przeszłości już nie zmienisz.
Nawet przyszłość ciężko zmienić jest.
Ławka jakaś za mała dla mnie
I już nikt nie przepyta mnie...
8 sierpnia 2011 SJS
W zielonych oczach miłej
Świat cały zaklęty jest
Przywołać chcę dobre chwile
Lecz nie wiem gdzie miła jest.
Jakżeż mam szukać miłej?
Po śladach nie znajdę jej.
Co robisz dziś moja miła?
Gdzież moja miła jest?
Może myślami przywołam?
Może odezwie się?
Nie wiem co mam robić dalej.
Miła, odezwij się.
14.08.2011 SJS
Gdzie mały jeżyk śpi?
Gdzie słowik uwił gniazdo?
Gdzie szukać nasze sny?
Zapytam myszkę małą
Jak świat wygląda jej
Jeżyka może odnajdę
Bo pewnie w liściach śpi.
Słowika nie będę szukać
Wolę posłuchać go
Sny same przyjdą do mnie
Jak co dzień gdy smacznie śpię.
SJS 29.09.2011 około 17.20
Wiatr im w ostatnim locie, gdy chce, pomaga.
Drzewa gałęziami zaczepione w przestrzeni
Widać po drzewach jaka jest wiatru władza.
Dywany z kolorów jesieni na ziemi
Czasami wiatr je na nowo układa.
Tyle już, przez lata, widziałem jesieni
A każda z nich siwe włosy na głowie mi dokłada.
SJS 2.10.2011 7.23
Księżyc zna noc i dzień.
Słońce pod drzewa zagląda
Szuka gdzie schował się cień.
Księżyc nocami randki podgląda
Dobrze, że niemową jest.
Podgląda, zagląda, wygląda,
Już wiesz dlaczego tak blady on jest.
Słońce cieszy się swoją siłą
Wszak ono tworzy noc i dzień.
Księżyc jest tylko odbiciem
Tego co daje nam dzień.
SJS styczeń- październik 2011
Mają trochę więcej niż sto lat.
Na domach, tych przed wojną zbudowanych
Widać wciąż wojny ślad.
Nie tylko wojny ślad na nich widać
Zaniedbań, biedy, braku troski o nie
Jest więcej niż wojennych na murach ran.
Gdzie gospodarze tych domów dziś są?
Latarnie gazowe tu kiedyś świeciły
I „cieć” pilnował wejścia do bram.
Było bezpiecznie nawet w nocy
Spokojnie mogłeś tutaj chodzić sam.
Otwocka - szkoła i Bazylika
Ośrodek jordanowski też tam był.
W zimę na łyżwach żeśmy jeździli
Bo lodowisko zrobił ktoś nam.
Folwarcznej po wojnie została połowa.
Na Wołomińskiej kupy gruzów były,
Siedleckiej domy w wojnę postrzelane
Do dziś nie są niczym połatane.
A na Łomżyńskiej piwnice zostały
Po domu co wojny nie przetrwał on.
Na Radzymińskiej pod trzydziestym drugim
W murze, do wiązania koni kółka wciąż są.
Koni już tam nie ma, wozaków też nie ma.
Trzepaki niepotrzebne jak poszukasz - są.
Kapliczki w większości się ostały,
Tyle, że modlących jak by teraz mniej.
Sto lat to dla dzielnicy mało?
Dwie wojny, obce wojska, front.
W ziemi pozostało tajemnic nie mało
Pod ziemią jeszcze znajdziesz spalenizny swąd.
SJS 7 października 2011
Kwatery dla zmarłych.
Cmentarz wypełnia ze zniczy dym.
Ogniki, znicze, krzyże, płomyki
Gdzie spojrzysz Kwiaty
I ludzi tłum.
Powoli chodzą, przystają czasem
Nad grobem, grobami
Dziś wspomnień czas.
A tam pod ziemią
Są pochowani
Ci co żyli pośród nas.
Co roku więcej
Ich tam pod ziemią
…I na nas przyjdzie kiedyś czas.
SJS 29.10.2011
Która miotła lepsza, która jest ładniejsza,
Która wyżej lata, a która ląduje.
Diabeł to usłyszał i już coś knuje.
Myślał, myślał, głowa go bolała,
Aż wreszcie wydumał, że … miotła by mu się przydała.
Podszedł do czarownic, nisko im się kłania
Pyta, czy nie mają miotły do sprzedania.
Miotły do sprzedania? Zdziwiło pytanie.
Jedna zaś krzyknęła – „Diabeł miotły nie dostanie!
Nie dostanie miotły, chyba miotłą w głowę.”
Nie dobrze dla diabła, lepiej przerwać z babami tą przykrą rozmowę.
Diabeł poszedł sobie jak niepyszny dalej
Lecz obmyśla zemstę, babom się dostanie!
Jak dokuczyć babom można najskuteczniej?
Zabrać miotły trzeba, choć to niebezpieczne.
Jak tu podejść Baby, by im zabrać miotły?
Kto zadrze z babami chyba nieroztropny?
Korci diabła zrobić im psikusa
Więc by znaleźć Baby diabeł w pole rusza.
Zebrał diabeł szkiełek, rozrzucił po polu.
Schował się do stogu i czeka wieczoru.
Ledwie słońce zaszło, baby przyleciały.
Takich dziwnych szkiełek Baby nie widziały.
Zostawiły miotły przy stogu na polu.
Poszły zbierać szkiełka, zbierają, zbierają
A diabeł się cieszy, miotły schował w worek
Cichcem uciekł stamtąd choć ciężki był ten worek.
W lesie na polanie, księżyc mocno świecił
Diabeł siadł odetchnąć, nikt tu nie przyleci.
Zajrzeć chce do worka, zżera go ciekawość
Rozwiązał więc worek, miotłę wyjął z niego.
Dreszcz po nim przeleciał, miotłę trzyma w dłoni
„Jak bym latał na niej – nikt mnie nie dogoni.”
Tak myślał diabełek lecz czas szybko leci.
Słońce wstanie zaraz – diabeł wtedy nie poleci.
Na wybraną miotłę okrakiem on siada
I tak do tej miotły diabełek powiada:
„Leć miotło nad lasem, poleć do miasteczka,
Ponoć w tym miasteczku jest gdzieś smoły beczka”
Miotła coś sprawdziła, kiecki nie znalazła
Więc diabła zrzuciła i do wora wlazła.
Diabeł się zmiarkował, że bez kiecki
Nie poleci nigdzie z miotłą na wycieczki.
Czy widział ktoś diabła aby w kiecce chodził?
Ludzie by wyśmiali, nie mógł by im szkodzić.
Ale aby latać diabeł kieckę włożył
I dosiadł znów miotłę – „Miotło leć do miasta”.
Poleciała miotła, diabeł na polanie za to sam pozostał,
Bo nie umiał latać, nie miał prawa jazdy.
Miotłę trzeba trzymać a nie patrzeć w gwiazdy.
Skończy kurs latania – będzie prawo jazdy.
A tymczasem Baby szkiełka pozbierały
Wróciły do stogu – mioteł nie zastały.
Szukają, szukają znalazły miotełkę
Za małą by latać, idą na piechotę.
Szukają, dumają kto im zrobił psotę
Dostanie on lanie jak znajdą kto taki
Pozabierał miotły Babom dla draki, dla draki,
A tymczasem miotła do miasta doleciała.
Beczki ze smołą wszędzie tam szukała.
Szukała aż znalazła - wielce ucieszona.
Lecz jak przenieść beczkę do lasu ma miotła?
Przecież miotła z beczką jest całkiem nielotna.
Wymyśliła miotła sposób bardzo stary
Potoczyła beczkę pchając ją przed sobą.
Uciekajcie ludzie beczka pędzi drogą.
W lesie trochę gorzej beczka się toczyła.
Lecz nad ranem beczkę w końcu dostarczyła.
Diabeł ją przywitał – miotła ledwie żyła.
Przecież beczkę smoły sama dotoczyła.
Diabeł wniebowzięty jak beczkę zobaczył.
Wniebowzięty diabeł? Miało być inaczej.
Piekłowzięty diabeł cieszy się niezmiernie
Bo dla diabła smoła bardzo wiele znaczy
Nie ma diabła bez smoły – nie może być inaczej.
W kiecce diabeł podszedł do beczki szczęśliwy
Zaraz ją otworzy. Będą jakieś dziwy?
Ledwie dotknął beczki a beczka ożyła
Podskoczyła w górę, denko otworzyła.
I do diabła gada: „Witam moja miła”
Diabeł zgłupiał całkiem – jaka moja miła?
O kiecce zapomniał, beczkę to zmyliło!
Podskoczył do góry, kieckę w krzaki rzucił.
Strasznie się rozzłościł i na beczkę wrzasnął:
„Pilnuj swego nosa, ty pękata bryło
Piekło cię niczego jeszcze nie nauczyło?”
Beczka zbladła całkiem, jeśli to możliwe
Aby smoła miała całkiem białą grzywę.
„Przepraszam cię bardzo, mój drogi diabełku
Kiecka mnie zmyliła, będę wiernie służyć
Diabłu z piekła rodem radości dam wiele
Jeśli trzeba nawet i w niedzielę.
Piekielnym ogniem mogę zdziałać wiele.”
Diabeł już spokojny i ogień roznieca
Aby podgrzać smołę - ale będzie heca.
A tymczasem miotły wszystko to słyszały
I z tą co w mieście była cicho coś gadały.
Co tu zrobić trzeba, aby móc polatać
Tak bliżej do nieba z diabłami w zawody.
Uradziły w końcu aby diabłu służyć
Zawsze to odmiana i Babom dopieką
Pamiętały dobrze jak było nad rzeką
Gdzie Baby tak się rozochociły że święconą wodę zamiast wody piły.
Ogień z wolna smołę podgrzewa, podgrzewa,
A diabeł podkłada to szyszki, to drzewa.
Jak już smoła w beczce się zagotowała
To miotła w prezencie trochę jej dostała.
Zaraz się napiła miotła smoły z beczki
Oj będzie straszyła na polu owieczki.
Taka czarna miotła jak nad polem lata
Nie ma na nią silnych aż do końca świata.
Diabeł dosiadł miotłę, mocno teraz trzyma
Rozkazuje głośno: „Leć tam gdzie nas nie ma”,
Zaraz to poprawił bo by do końca świata z miotłą tak zabawił.
„Leć aż do księżyca – chcę zobaczyć z góry czym on się zachwyca.”
Miotła dała sygnał i cała drużyna ruszyła z kopyta.
Diabeł miotłę trzyma bo nad lasem, ponad polem
Całe stado mioteł wyczynia swawole a diabeł się cieszy
Gdy zobaczył Baby jeszcze się rozśmieszył.
Baby go spostrzegły: „Czekaj ty przechero,
Jak złapiemy ogolimy cię na zero”
„Łapcie, łapcie, łapcie kapcie” - tak diabeł się śmieje
I zabiera babom ostatnią nadzieję.
Miotły coraz wyżej diabła niosą w górę
Aż zobaczył diabeł w chmurach wielką dziurę.
„Do księżyca pewnie tędy znajdę drogę.
Nieście jeszcze wyżej albo wam pomogę”
Lecz zapomniał diabeł, że droga do nieba
Wiodła tam od dawna – diabła tam nie trzeba.
Święty Piotr zobaczył z dala figle diabła
Więc na przylot gościa woła swe anioły
„Nikt nie widział diabła w niebie do tej pory,
Musimy więc przywitać tego gościa u nas
Niech nie myśli sobie, że bieda jest w chmurach.
Zwołać tu natychmiast anielskie chóry.”
Diabeł tak się cieszył swoim pierwszym lotem,
Że nie spostrzegł jak do nieba przed świętego miotły go zaniosły.
Bo te miotły to były takie miotle osły.
Oj jeszcze nie wiedział gdzie go dziś zaniosły.
Diabeł jak już spostrzegł gdzie to lądowisko
Było już za późno bo odwrócić wszystko.
Minę miał niepewną, oj to było widać
Miotłę trzymał mocno – może się tu przydać.
„Witam diabła u nas” – odezwał się święty,
Nawet diabeł w niebie nie będzie przeklęty.
Diabeł zgłupiał całkiem, na nogach się chwieje
Coś tam szeptem mruczy i bardziej głupieje.
„Co cię tu sprowadza?” Pyta diabła święty.
„No, tego, tamtego szukam ja księżyca
On mnie blaskiem bladym od dawna zachwyca.”
„Mówisz, że księżyca w niebie poszukujesz.
Czy ty diable czasem nie kantujesz?
Bo księżyca w niebie jeszcze nikt nie szukał.
Może ciebie diable ktoś tam gdzieś oszukał.”
Diabła siódme poty całego oblały.
Diabeł w niebie nie jest już zuchwały
A tymczasem święty podaje mu kielich
Do wypicia woda w tym kielichu była.
Diabłu w tym momencie odwaga wróciła.
„Co mi daje święty? To święcona woda?”
„Oj diabełku miły, dla diabła jej by było szkoda.
Zwykłą wodę daję” – napij się nieboże.
Mam dla ciebie prezent – trzymam go w komorze.
Prezent od świętego? Jakieś diable sztuczki.
Myśli sobie diabeł i na miotły woła.
„Jeszcze trochę a zaprowadzą mnie do kościoła.
Uciekajmy póki sił nam jeszcze starczy”
Ale miotły nie lubią jak ktoś na nie warczy.
Nie za chętne wracać na ziemię z diabełkiem.
Wymyśliły, że wody muszą napić sie chociaż kropelkę.
Święty Piotr podaje im kielich do picia.
Diabłu zaś do łapy podaje miotełkę,
Oraz wodę w misce – co to jest do diabła?
Diabeł się domyśla, szczęka mu opadła.
To święcona woda i kropidło przecież.
Złapał miotłę mocno i krzyczy co siły:
„Ja chcę już na ziemię, dość tych figli dzisiaj
Na ziemie wracamy, wracamy na ziemię
Tam pod ziemią a nie w niebie żyje moje czarcie plemię.”
Święty Piotr zdziwiony, co to wszystko znaczy?
Pierwszy raz się zdarza aby ktoś uciekał z nieba.
Przecież tu jest dobrze – co diabłu dolega?
Diabeł czmychnął z nieba i na ziemię leci.
Miotły złe jak diabli, figla mu szykują
Na pole go niosą Jagom dać w prezencie
Nie pomoże diabłu, diable dziś zaklęcie.
Jak zobaczył diabeł gdzie go miotły niosą
Postanowił uciec, zanim go doniosą
Bo pamiętał co mu Jagi wcześniej obiecały:
„Jak go złapiemy, nie wyjdzie on cały.
Ogolimy jeszcze diabłu łeb na goło.”
Będzie dziś na polu więcej niż wesoło.
Diabeł puścił miotłę i na pole spada.
Upadł na stóg siana – sam do siebie gada
„Wracam ja do lasu, tam gdzie beczka stoi.
Bo tu na tym polu diabła się nikt nie boi.”
Pobiegł na polanę i do dziś tam siedzi
Nie wychyli nosa - nikt go nie wyśledzi.
Baby jagi miotły swoje zawołały
Będą ich pilnować jak źrenicy oka
Cena za te szkiełka była zbyt wysoka.
Za to diabeł diabli się każdej nocy na polanie.
„Tym Babom ode mnie jeszcze się dostanie.” 2011 SJS
Armaty z ołowiu wzięli z sobą też.
Konie na tej wojnie z ołowiu były
I z ołowiu na wroga padał z armat deszcz.
Z ołowiu miał serce ten generał żołnierzy
Który ich pod kule wysyłał wciąż
Lecz na tej wojnie nie było poległych żołnierzy
Bo tam wojna na niby tak naprawdę jest.
Lecz razu pewnego coś złego się wydarzyło
I wojsko z ołowiu na prawdziwe kule przetopił ktoś.
Z ołowiu za to serce miał generał prawdziwy
Co żołnierzy pod kule wysyłał wciąż.
Tę wojnę niewielu żołnierzy przeżyło
Wiele koni w bitwach prawdziwych zginęło też.
Tylko nikt nie wiedział, że w kieszeni żołnierza żołnierz ołowiany
Gdy ten poległ, razem z nim został ... pochowany.
Dawno temu na zielonej wyspie.
Miliony palm z kokosami tam rosło
I strumienie słodką wodę do morza niosły.
Ciepło tam było tak jak w raju
Owoców wszelkich ziemia zapewniała
Ryby bez wysiłku z morza się łowiło
I zbudowanie domu zbytnio nie męczyło.
Na tę wyspę ludzie na tratwach przypłynęli
Zaledwie kilkadziesiąt osób wtedy przybyło.
Na oceanie raj znaleźli prawdziwy
I to co tam zastali całkiem ich zaskoczyło.
Mijały lata ,ludzi coraz więcej i więcej się mnożyło
Palmy wycinali tak szybko, że nowe nie nadążały rosnąć
Miejsca do życia coraz mniej i mniej tam było
I przyszedł czas gdy wszystko co dobre się skończyło.
Głód, walki, podstępy, zasadzki, choroby i śmierć
Bardzo ludność tej wyspy to wszystko przetrzebiło.
Aż ludzie przed ludźmi musieli się chować
I wtedy już tam raju na pewno nie było.
Na tej ziemi był już kiedyś raj
Dawno temu na zielonej wyspie.....
[SJS luty 2012]
Swe żagle rozwinie
Wiatr go wnet poniesie
W przestworza popłynie.
W te światy gdzie portów
Dla niego nie ma
Bo przecież wokoło
Drzewa, pola, łąki - po prostu…. ziemia.
Chabry wśród maków rosnąć chcą
Łąka to czy tylko miejsce przy krzaku
Które darował im zmienny los?
Dziewanny, maki i chabrów trochę
Codziennie nowy zestaw barw
Płatki czerwieni dziś już na ziemi
A przecież wczoraj rozwijał je wiatr.
Piętrami żółte kwiatki dziewanny
Zawarty jest w nich deszczowy kod
Kwiatki u góry, płatki na ziemi
Na dole liści zielonych splot.
Niewielka rzeka i mały most.
Uliczki małe, ludzie niewiele
Problemów mają i ciężkich trosk.
W małym miasteczku wszyscy się znają.
Wiedzą kto, z kim, kiedy i gdzie.
Wiedzą o dziadkach i pra- pradziadkach
Komu jak wyszło, a komu nie.
Jaśminów zapach przez okna wchodzi
Wiosną, zanim zakwitną pąki róż.
Ktoś gdzieś przechodzi, ktoś gdzieś wychodzi,
A ktoś zostanie gdy będzie mógł.
Dzwony z kościoła w niedzielę rano
Budzą takich co mocno śpią,
A po kościele zwłaszcza młodzi
Idą na lody - dopóki są.
Są jeszcze łąki na które przylatują .... żurawie.
Krzyk ich po polach daleko się niesie.
Są jeszcze rzeki tak dzikie,
Że śladów ludzi nie widać prawie.
Mgły ponad nimi od zawsze się snują
Chłodne poranki, rosa na trawie
Niech tak zostanie przez przyszłe wieki.
... są jeszcze łąki na których się pasą płochliwe żurawie.
SJS na przełomie 9/10 lipca 2012
Zanurzyłem się w przeszłości.
To tak jakby poruszyć wszystkie dzwony
I te co wiszą na wieżach kościołów,
I te które aby ukryć ktoś zakopał w ziemi
I te co na armaty przetopiono dawno.
Wszystkie naraz chcą głosić swoje
Lecz jak rozróżnić ich głosy mam?
Ten jest ze Lwowa, ten ze Zbaraża,
A ten w kościele na pustym polu pozostał sam,
A tamten, w rzece, piaskiem przykryty.
Każdy ma tyle do przekazania
Jakby ich wcześniej nie słuchał nikt.
Ten o zwycięstwach chce opowiadać,
A ten o rzeziach tu na Wołyniu
I cicho dzwoni gdzieś dzwon ukryty
Mieli go zabrać - a został tam. SJS
Na rozstajnych drogach diabeł lubił siadać.
Mącił ludziom w głowach, bo skąd wiedzieć mieli
Którą drogę wybrać by dotrzeć do celu.
Diabeł, przechera nabrał już tu wielu.
Aż ktoś na rozstajach krzyż wreszcie postawił.
Diabeł gdy zobaczył, że miejsce swoje stracił
Dzień i noc po polach biegał i sobaczył.
Skargi tak obnosił o tym co utracił.
On stracił a ludzie zyskali
Bo przecież diabeł dobra nie czynił nikomu
Tylko szkody, bo ludzie nie mogli
Trafić do swych domów. SJS19.08.2012
"Tere fere kuku
Strzela baba z łuku"
A chłop z bata strzela
Nie będzie wesela.
Nie będzie wesela
Nie będzie radości
Bo chłop razem z babą
Wystraszyli gości.
Wystraszyli gości
Sami pozostali
I przez to strzelanie
Córki nie wydali.
Córki nie wydali
I została w domu
Będzie teraz strzelać
Oczkiem po kryjomu.
Oczkiem po kryjomu
Córeczka strzelała
Lecz żadnego chłopca
Złapać nie zdołała.
Złapać nie zdołała
Bo się wszyscy bali
Takiej baby z chłopem
Co ciągle strzelali.
Co ciągle strzelali
Z łuku oraz bata
"Nie będzie miłości
Jak ciągle strzelata"
Tak powiedział mądry
Co to wszystko wiedział.
Lecz on także u nich
Długo nie posiedział.
Długo nie posiedział
Uciekł od nich chyłkiem
Kto by tam wytrzymał
Chyba przez pomyłkę.
Chyba przez pomyłkę
Do zagrody zaszedł
Młody co na kieszeń
Mówił "taschen".
Taschen mówił młody
Bo od Niemców przyszedł.
Jak tam do nich zaszedł
To już i nie wyszedł.
Nie wyszedł z zagrody
Bo też lubił strzelać
I tak szybko przeszła
Trzecia już niedziela.
Trzecią już niedzielę
Razem tak strzelali
Aż w końcu zmądrzeli
I córkę wydali.
Morał jest z tej bajki
Całkiem niedorzeczny
Nie zdobędziesz żony
Jak będziesz zbyt grzeczny.
Jest też drugi morał
Co już pewnie wiecie
Nie strzelajcie wtedy
Gdy córkę wydać chcecie.
Jest i trzeci morał:
"Gdy was wszyscy znają
Lepiej szukać zięcia
Tam gdzie was nie znają."
Jest i czwarty morał
Bo przecież już wiecie, że
Jak nie ma chętnych
To i Niemca na zięcia weźmiecie.
SJS 6.41 28.08.2012
Miał Tomek swój domek
A w domku dwa piórka
Na strychu w tym domku
Mieszkała wiewiórka.
Na drzewie przed domem
Dwa kruki mieszkały
I głośno na Tomka
Kra, kra, krakały
Miał Tomek swój domek
I dobrze my było
A krukom przed domkiem
Też dobrze się żyło
Lecz razu pewnego
Coś tam się zdarzyło
Coś przyszło do studni
I wodę wypiło.
To było w nocy
Gdy kruki spały
Te kruki które w dzień
Na Tomka krakały.
Kto wypił więc wodę
Nikt tego nie wiedział
Gdy dziadek tam przyszedł
To tak powiedział:
„Gdy byłem młody,
To kamień raz wpadł do studni, do wody
Tak, że zatkał dopływ wody.
Więc może nikt nie wypił ze studni wody?
SJS kiedyś dawno temu jak jeszcze Jugosławia istniała
Kacper, Kacper wiercił dziurę
A w tej dziurze znalazł kurę
Kura jajka tam schowała
I na Kacpra nagdakała.
Kacper jajka do koszyka
I przed kurą szybko zmyka
Kura za Kacperkiem goni
Bo swych jajek przed nim broni.
Kogut gdy usłyszał krzyki
To przeskoczył przez patyki
Kacper coraz szybciej zmyka
Zgubił jajka gdzieś z koszyka
Kura jajka pozbierała
I pisklęta wychowała.
SJS nie wiadomo kiedy
Tygrys gdzieś się schował
Bo wystaje tylko głowa.
Miś zaś minę ma wesołą
Bo zjadł miodu
Pełen dzban.
Teraz z misia wielki Pan.
Bajko, Bajko zawołaj misia
Niech nam misio opowie dzisiaj
Gdzie przed ludźmi zajączek się chowa
Na którym drzewie nocuje sowa.
Gdzie ptaki na zimę gdzieś odlatują
Gdzie w chłodny czas dobrze się czują.
W bajce wszystko możliwe dzisiaj
Nie trzeba o wszystko pytać misia.
W lesie szum wielki, liście spadają,
Żółte, czerwone, jesień witają,
Kobierzec piękny z liści usłany,
Wiatr go układał, liście zamiatał.
Drzewa są smutne
Bo na gałęziach liści niewiele.
Kto je policzy kiedy spadają?
To niemożliwe, bo uciekają.
SJS nie wiadomo kiedy
Przez wybite okna
Słońce po podłodze chodzi
Ludzie tu kiedyś mieszkali
Dziś już nikt nie wchodzi.
Na dom już wyrok został wydany
Przyjdą robotnicy i rozbiorą ściany
Rozbiorą i okna, rozwalą sufity
A na koniec komin też będzie rozbity.
Ci co tu mieszkali w większości nie żyją
Lat tyle minęło, że nikt nie wie czyją
Ręką ten dom kiedyś zbudowano,
Kto się tu urodził a kogo pochowano.
Co mówili tu ludzie,
Co robiły dzieci
Nikt już nie pamięta.
Śmieci, wszędzie śmieci.
Stary dom jeszcze stoi
Czeka, może przyjdzie ktoś kto dawniej bywał
Lecz ludzie idą dalej
Nie widzą go chyba.
Nawet jeśli widzą
Po co im ruina.
Piec już rozwalony
Komin się ledwo trzyma.
Puste oczodoły okien
A na strychu koty myszy straszą.
Nietoperz jeszcze czasem tam się na dzień schowa
O zmierzchu się obudzi gdy zawoła sowa.
Domu dni już policzone, dotrzyma do wiosny
Nowy dom już stoi
I młodzi czekają
Kiedy na swoim wreszcie zamieszkają.
1.11.2012 godz. 19.59
Chociaż to dopiero czwartek.
Czas się znów pogubił
Dni niewiele warte.
Czwartek, środa czy niedziela
A dni takie same
Tylko w kalendarzu
Nazwy przypisane.
Jeśli jest poniedziałek
To musi być niedziela.
Gdzie się tydzień zaczyna?
Który dzień dni rozdziela?
Dzień Księżyca
Dzień Słońca
I dzień ...
nie wiadomo jaki.
Ludzie nazwy dni znają
A dni to nie ptaki
Co każdy jak chce siada
A każdy jednaki.
Dni ustawione w szeregi
Zawsze ten sam za drugim
Czasem dzień jest za krótki
A czasem ... za długi.
Znów się poplątało
Czy dzisiaj jest wtorek?
A może to środa
Co przyszła wieczorem?
Dziś była niedziela
Chociaż to dopiero czwartek
Bo nic nie zrobiłem
Co by było cokolwiek... warte.
SJS 27.12.2012 18.11
Nocka przy latarniach
Jak by odpuściła
Bo dalej jest czarno.
Czarno, ciemno i niemiło
Gdy księżyc nie świeci
Ludzie w domach pochowani
Noc nie jest dla dzieci.
Ani nie dla dzieci,
Ani dla dorosłych
Tylko dla złodzieja
Ten czas jest radosny.
Noc go wszak okrywa
Przed wzrokiem ludzi
Jak chodzi cichutko
Nikt się nie obudzi.
Pies czasami go wyczuje
Zaszczeka, zawarczy
Może na złodzieja
Taki strach wystarczy?
Czasami wystarczy
Gdy złodziej płochliwy
Gorzej gdy gospodarz
Jest zbyt spolegliwy.
Nakrzyczy na psiaka
Czemu budzi w nocy
W takiej sytuacji
Pies nie ma pomocy.
Zdziwi się gospodarz
Gdy się rano zbudzi
Będzie on żałował,
Że się nie obudził.
Jak świat światem
Zawsze tak bywało
Że rano mniej zastano
Gdy się mocno spało.
SJS 28.12.2012 nad ranem
Na brzegu dnia i nocy
Na brzegu rzeki o zachodzie słońca
Szukam odpowiedzi
Na pytania stawiane bez końca..
bez końca...
Gdzie początek rzeczy?
Jak to się zaczęło?
Skąd się to wszystko
Tak naprawdę wzięło?
Przypadek! Niemożliwe
Bo zbyt skomplikowane.
To tak jak by powiedzieć, że:
"Wielkie dzieło "Pan Tadeusz"
Przez przypadkowy rozstaw liter
Zostało samo napisane.
Na przełomie dnia i nocy
Na brzegu rzeki, już po zachodzie słońca
Takie myśli przyszły same do mnie:
Nie może być nic bez początku,
Nie może być bez końca.
Prawdy niby oczywiste
Lecz gdzie wytłumaczenie
Dla porządku świata?
Jakie ma znaczenie życie?
Jaki wpływ ma przeznaczenie?
To wszystko tak samo z siebie
Kiedyś się zaczęło?
Czy ma to znaczenie,
Co robimy, myślimy,
Kogo i jak kochamy,
Na tej świata scenie?
Na brzegu rzeki
Na brzegu poznania
Na brzegu myśli
I poszukiwania..
Czas na kolejne pytania..
pytania....
Razem z nędzą zamieszkała
No i dzieci dużo miała
Dzieci wszystkie wychowała.
Dzieci biedy wnet dorosły
W świat daleki wszystkie poszły
Teraz bieda mieszka wszędzie
Co to będzie, co to będzie.
My tę biedę pogonimy
Tam gdzie nie brakuje chleba
Tam gdzie wszystko jest co trzeba
Lub tam gdzie pomarańcze rosną
Biedy nie ma, jest bogactwo
Dzieci biedy wnuki mają
I korzeni swych szukają
Bieda dzisiaj dobrze stoi
I niczego się nie boi....
-ała
wrzesień 2013
Kwiaty na grobach ktoś położył
Znicze gdzieniegdzie jeszcze dymią
Zmarli w pamięci żywych żyją.
Ktoś, gdzieś przechodzi, a ktoś przystaje,
Czasami grupą ludzie idą,
Ciszę spłoszony ptak zakłóci
Dom tu jest jego a nie ludzi.
W alejach smutku, wspomnienia chodzą
Chodzą, przechodzą, zgubią się czasem
Nikt ich nie straszy
Zbędnym hałasem.
Ktoś, gdzieś kolejne znicze stawia
Lub siądzie cicho gdzieś na ławeczce
Ciszę cmentarną żołądź zakłóci
Gdy wiatr go z dębu na ziemię zrzuci.
W alejach smutku jesień już widać
Kwiaty na grobach więdną powoli
Znicze pogasłe puste stoją
Zmarli niczego się już nie boją.
Cmentarz Północny wrzesień 2013
Zamęczyli by Boga prośbami.
Lepiej Boże pozostań gdzie jesteś,
Niech ludzie radzą sobie tu sami....
Modlitwy i prośby zostawmy
Na chwile gdy ciężko na duszy,
Łatwiej Bogu będzie nam pomóc,
Gdyż codzienność nawet Go nie wzruszy.
…
Zostawili Chrystusa na rozstajnych drogach,
Widzi tu zwierzęta częściej niż ludzi.
Przyjdzie ktoś stroskany, czapkę z głowy zdejmie,
Przeżegna się śpiesznie - zbytnio się nie strudzi…
Daleko do nieba, bliżej jest do wioski
Potrzebny jest Chrystus i w życiu i w polu,
Niosą Mu więc ludzie swoje troski,
Zwykłe troski, od wioski do wioski.
…
Dawno nie padało, sucho jest na polu,
Kłosów nie wypełnią zboża w takim roku.
Co będzie jesienią i co będzie wiosną?
W suszę przecież kłosy większe nie urosną.
Daj nam deszczu Boże, daj nam plonów wiele
I ochroń przed wojną, morowym powietrzem,
Ochroń nas przed nami gdy rozumu zbraknie
Ochroń nas przed złymi choćby i w kościele.
…
Na rozstajne drogi dziewczynka przybiegła
Piosenkę nuciła o ptaszkach i ziołach.
Wianek z kwiatów polnych dla Chrystusa niosła,
Pod krzyżem złożyła, wesoła, radosna.
O nic nie prosiła, piosenki nuciła
Kwiatki do wianuszka świeże dołożyła.
- Smutno ci tu Panie, sam całkiem zostałeś
Ale o nas ludziach już nie zapomniałeś?
…
Biegnie dziewczę do wsi - chmurzyć się zaczęło,
Nim dobiegła w progi solidnie lunęło.
Pewnie to przypadek, bo jakże inaczej
Wytłumaczyć, że deszcz przyszedł wtedy nagle.…
Przecież samo nic nigdy nam nie spadnie.
Tylko tam na polu, na rozstajnych drogach
Chrystus uśmiechnięty z wiankiem sam pozostał.
październik 2013
Wstaję rano, jeszcze słońce śpi,
Świt dopiero przeciera oczy.
Ptaki lecą jak co dnia,
Dzień dnia przecież nie przekroczy.
Idę, idę przed siebie
Siadłem, odpocząć trzeba.
Czy wszystko z przeszłości przepadło?
Noc gwiazdy zapala na niebie
Chłód wciska się przez drzwi do mieszkania
Trzeba napalić już w piecu.
Jutro znów sam siądę do śniadania.
Wierni do końca dzielnie walczyli
I padli w boju za kraj nasz, za Warszawę.
Na zawsze młodzi oni zastaną
Wiek ich nie zmęczy chodź lata miną
Pamiętaj o nich także wtedy
Gdy idziesz w słońcu przez park z dziewczyną.
[na podstawie wiersza " They went with songs to the battle, they were young...]
Stroje, panowie, tańce i bale,
Fryzury, sukienki, buciki, panienki,
Miłostki, miłości, rozstania i żale.
Staruszka wciąż wierzy, że trwa w tamtym szale.
Tu wszyscy obcy i nikt jej do tańca nie prosi.
Może tam za rogiem młodość się ostała?
Tam też sami obcy - “Chodź ze mną mała”
Ktoś blisko powiedział - lecz nie do niej chyba..
Bo poszedł sobie z dziewczyną pod rękę.
Tuż przed wielkimi górami,
Na wzgórzu co było nad rzeką
Stał zamek potężny od wielu już wieków.
W zamku tym król mieszkał razem z dworzanami
Wojsko bram pilnowało
I generałów króla się słuchało.
Wielu poddanych króla we wsiach wokół zamku żyło.
Do zamku przez lasy i bory
Tylko jedna droga wiodła
Stary szlak był tu wytyczony dawno temu.
Przy tej drodze zbójnik od lat grasował.
W lesie się chyba urodził i tam się wychował.
I nikt nie wiedział
Gdzie on się przed ludźmi i pościgiem chował.
Czy ktoś drogą jedzie i ilu tam ludzi
Bo zbójnik jak wielu przez las jechało
Wolał się nie trudzić..
Pewnego razu, zbójnik jak co dzień,
Na drzewie przy drodze schowany
Usłyszał tętent konia
Co do zamku z jeźdźcem zmierzał.
Za pień dębu się schował
Sieć przygotował i na jeźdźca czekał
Do skoku gotowy.
Słuch rozbójnika nie zmylił.
Samotny rycerz drogą jechał.
Koń był cały spieniony
I widać było, że rycerz jest bardzo zmęczony.
Zbójnik do jeźdźca podskoczył.
Sieć na niego zarzucił,
Szarpnął i konia z jeźdźcem przewrócił
I z nożem na leżącego zbójnik skoczył.
Nóż do gardła przystawił
I tak do niego gada:
"Dawaj zaraz złoto , dawaj i diamenty
Jak nie chcesz aby dzień dla ciebie był przeklęty"
Mam coś ważniejszego, bo wiozę wiadomość.
Za dwa dni tą drogą, przez te wielkie bory
Obce wojska przejdą aby zamek zdobyć.
Do króla się spieszę
Zawieść tę wiadomość.
Zamek bronić trzeba,
Nie ma co liczyć na czyjąś pomoc
Chyba, że z samego nieba".
Powiadasz, że obce wojska idą w te strony?
Tak, i armat wiele ze sobą prowadzą
Z murami zamku jak nic sobie poradzą.
Tego już za wiele dla zbójnika było.
Jego zbójowanie jak nic by się skończyło.
Jedź do króla szybko
Nie będę cię tu trzymać
Uradźcie tam w zamku jak wroga zatrzymać.
Pomógł wsiąść na konia, wielce zasmucony.
Las był jego domem, droga żywicielem
Jak tu obcy przyjdą dla zbójnika miejsca zostanie niewiele.
A rycerz tym czasem pod bramę zamku przybył.
Wjechał na dziedziniec, konia oddał sługom
I ruszył do króla - złą wiadomość zanieść
Że leśnym traktem nieprzyjaciel przybędzie niedługo.
Wysłuchał rycerza- wielce się zasmucił.
Wezwał generałów i tak do nich powiada:
Przygotujcie zamek zaraz do obrony.
Łuczników i armaty ustawcie na murach,
Strzał niech nie zabraknie.
Kul i prochu w beczkach także nie żałujcie.
Wrogów przywitamy godnie jak należy.
Dostaną nauczkę z murów oraz wieży.
Lecz zaraz wrócili.
Królu - nie ma czym strzelać z armat
Bo proch w beczkach zamókł.
Powiedział generał co w pięknym mundurze
Baczył by się nie zabrudzić
Gdy szedł do zbrojowni po murze.
A drugi generał miał też same złe wieści.
Królu - nie tylko strzał nie ma
Ale i łuki zgniły, bo dach w zbrojowni przeciekał.
Może by do wroga pismo wysłać by trochę poczekał?
Oj nie były one miłe dla jego ucha.
Królu - może lepiej się poddać.
Trzeci generał tak właśnie radził.
Białą flagę wywieśmy - król zawsze jakoś sobie przecież poradzi.
Rycerz co złe wieści przywiózł wszystko to słyszał.
Poprosił króla na rozmowę w cztery oczy.
Gdy zostali sami tak rzekł on do króla:
"Jest szansa aby zamek i królestwo uratować.
Ze zbójnikiem niestety trzeba pertraktować".
"Nie masz szans królu jeśli nie spróbujesz.
Ten rozbójnik mnie na drodze napadł
Lecz gdy o wrogich wojskach usłyszał
Zaraz mnie wypuścił.
Zmartwił się rozbójnik tak samo jak ty królu.
Więc nie traćmy czasu.
Obaj bez świadków
Jedźmy do lasu
Poszukać zbójnika".
We dwóch do lasu pojechali.
Wołają zbójnika, ptaki wystraszyli.
Długo nie czekali jak z lasu usłyszeli:
Co wy tu robicie?
Czy wam już nie jest miłe życie?
Jak żyję lat wiele to jeszcze króla tu w lesie nie widziałem.
Czy mnie wzrok myli?
Wyjdź do nas na drogę.
Pomocy nam trzeba, jeśli ty odmówisz
To już tylko można liczyć na pomoc z nieba.
Generałowie jak tylko o obcych wojskach usłyszeli
Stchórzyli i o białej fladze tylko pomyśleli.
Czy widzisz nadzieję aby wroga w lesie powstrzymać?
Zapytał król rozbójnika - czy ich ktoś zatrzyma?
Tu się urodziłem, tu od dziecka żyłem
Lecz chyba dlatego
Coś dla obrony zamku właśnie wymyśliłem.
Niech wieśniacy wszyscy, jak tylko słońce wstanie,
Z siekierami, piłami i linami
Stawią się tu przy dębie na drodze.
Jak wróg przyjdzie tutaj zawiedzie się srodze.
Wszyscy przyszli co przyjść mieli wielce zaciekawieni
Bo pomysł ze zbójnikiem co ma bronić zamku
Był całkiem nie z tej ziemi.
Zbójnik siedząc na gałęzi dębu tak rozkazywał:
Wzdłuż drogi wszystkie drzewa podcinajcie
Ale tak aby nie upadły.
Liny niech je trzymają zanim je przetniecie.
Lasu huczy od siekier, piły grają, grają, grają...
Zanim słońce zaszło robotę skończyli.
Na dzień drugi od samego rana
Wieśniacy z siekierami czekają na wroga.
Ukryci wzdłuż drogi na sygnał czekają.
A zbójnik na drzewie siedzi
I w las się wsłuchuje.
On jeden ze wszystkich las najlepiej czuje.
Jak coś w lesie się wydarzyło.
Ptaki ponad lasem z krzykiem się poderwały
Sarny spłoszone drogę przeskoczyły
I w gęstwinie się schowały.
Zając przekicał drogą bardzo wystraszony
A za nim wojsko jakieś widać.
Idą, idą, jadą, ciągną konie armaty,
Na wozach drabiny, liny, haki,
Chorągwie, muszkiety, zbroje wyczyszczone
Że zwycięstwo blisko.
Gdy czoło wojska już do dębu doszło
Zbójnik krzyknął głośno, aż echo poniosło.
Sądny dzień się zaczął bo w jednej chwili
Las runął na wroga gdy liny przecięli.
Krzyk ludzi, kwik koni, trzask łamanych wozów
Jednym słowem - piekło na tej drodze.
Zawiódł się srodze.
Kto mógł to uciekał.
Konie, wozy, armaty - wszystko zostawili
Tak jak zbój przewidział
Las ich pokonał w jednej chwili.
W tym czasie król ze świtą z wieży
Widział jak niespokojne ptaki nad lasem latały.
Słyszał rumor wielki jak podczas wichury.
I cicho jak po burz w końcu się zrobiło
Wszyscy tam na wieży na drogę patrzyli.
W końcu coś dostrzegli ... wojsko jakieś z armatami.
Konie, chorągwie, wozy i to wszystko
Do zamku się kieruje.
Co w takiej chwili król myśli.
Jak wtedy się czuje?
Lecz wojsko jakieś dziwne, ubrane inaczej.
Jakby znajomi tam ludzie?
Jak już wojsko pod mury przybyło
To się wszystko wyjaśniło.
Z bronią zabraną wrogom
Wyglądają więc inaczej.
Wyszedł król naprzeciw temu pochodowi
Bramę otwarto, most też opuszczono.
Zbójnik uśmiechnięty stał na przodzie tłumu..
Co chcesz zbójniku dostać za przegnanie wroga?
Las jest dla mnie domem.
Las mnie też wyżywi.
Ja w lesie królu najlepiej się czuję.
Mianuję cię więc Wielkim Łowczym przy mym dworze
Będziesz lasu strzegł przed wrogami.
Przyjmujesz tę funkcje?
Oj królu, ja nie wszystko co mówisz rozumiem.
Ludzi mam napadać?
Ja nic więcej nie umiem.
Nie napadaj ludzi, chyba że wrogowie wrócą.
Pilnuj lasu, zwierząt, wszelkiej roślinności
Aby król czasami mógł tam przyjąć gości.
Gospodarzem będziesz w mym imieniu tego lasu.
Wszyscy z takiego obrotu sprawy się ucieszyli
I w tym królestwie w spokoju przez długie lata żyli.
Zbójnik zaś siedział na dębie całymi dniami
A jak się nudził - gadał z podróżnymi
A jak nikogo nie było to gadał ze... zwierzętami.
A co z generałami co byli przy królu?
Stada baranów za karę pilnują
I jak twierdzą dobrze się w tej roli ....
... czują.
1 listopada 2014 roku
Aniołowie w karczmie za stołem zasiedli.
Świece zapalili, głowy pochylili, czekają.
Drogą, już po zmroku, wędrowcy przechodzili
Światła w oknach zobaczyli, weszli.
Świece na ich stole czas swój dopalają.
Hej ludzie, skąd was bogi niosą?
Zapytał wędrowców gość co siedział z kosą.
Któż jest właścicielem tak dziwnego znaku?
Kosa symbol śmierci, czaszka takoż samo.
Może to śmierć przyszła? Dowiemy się rano.
Zapytał ten z kosą - po co w świat poszliście?
Życie wam niemiłe, chodzić w obce strony?
Czyż nie powinniście pilnować domu, dzieci, żony?
Dobre zbiory mieli, gdy u nas zwierzęta padały.
Rodziny zostawić w domach musieliśmy.
Rok dziś mija jak w świat poszliśmy.
Zimą gorzej niż źle było,
Każdy dzień przeżyć było trudno.
Głód zaglądał w oczy a było wyjątkowo chłodno.
Mnie one nic dobrego nigdy nie przyniosą.
Przez to roboty nie mam, na próżno tu tyle czekałem
Żadnej duszyczki do piekła przez to nie zabrałem.
Wracajcie do swych domów jutro skoro świt
Tam na was czekać będą wszyscy już od rana.
Byliśmy w waszej wiosce od zeszłej jesieni.
Więc jak jutro do wioski wrócicie
To przy waszych domach drzewa posadzicie.
Orzechy niech was chronią od wszelkiego złego.
Las dość szybko minął, rzekę brodem przeszli.
Dym widać z daleka, więc jednak ktoś nie śpi.
Ktoś na nich tam czeka - lecz czemu brak ludzi?
Gdzie są ludzie z wioski? wędrowcy zapytali
Wszyscy poszli nad rzekę, na moście czekają.
Bo to dzisiaj ci co na zarobek poszli powracają.
Bo tam na nich czekano od rana po prostu.
Długo gdzieś wojował
Lecz do baby wrócił
Nic babie nie przywiózł
I tym ją zasmucił.
Smutno teraz babie
Siedzieć samej w domu
Szuka więc koziołka
Szuka po kryjomu.
Bo to twarda sztuka
Z tego kozła była
Wojna go twardości
Przez lata uczyła.
Chciał nastraszyć babę
Z całej siły wrzasnął.
Toż przy takim huku
Nikt by tam nie zasnął
Pewnie się dziwicie
Co się tam zdarzyło
Lecz bez kozła babie
Źle się samej żyło.
Wiatr chmury przepędza po niebie
Deszcz strumieniami ziemię myje
A ja nie wiem jak dojść do Ciebie
Moja Miła.
Kolejny kalendarz kartki na ziemie zrzuca.
Rok za rokiem coraz szybciej goni.
Włosy siwe w lustrze widzę,
Czas je maluje na mojej skroni.
Zastygłe na zdjęciach chwile
Ludzie, ich twarze, ubrania.
Zaraz - czego ja szukam w przeszłości?
Młodości, miłości, mojego kochania?
Za oknem zmrok już latarnie zapala.
Znikają na zdjęciach ludzie.
Lampkę chyba czas włączyć
O - wrócili, znów ich jak dawniej widzę.
Mała?
Orkiestra od rana już marsze przygrywa.
Dzieciaki, podlotki i stare dwie ciotki
Do tańca szykują się nawet... dewotki.
Bębenki, fujarki, piszczałki i gwizdki
Oj będzie się działo jak będzie po... wszystkim?
Słoneczko zza chmurek na pochód spogląda
Więc deszczu nie będzie?
Grzmotnęło gdzieś z dala
Orkiestra przyspiesza i bardzo się stara
By dojść do pomnika nim zacznie się deszcz.
Grzmotnęło, lunęło więc popłoch wśród ludzi
Panienki, paniusie, dziewczynki i panie
Dzieciaki, podlotki i stare dwie ciotki
Do miasta już biegną a z nimi ... dewotki.
Orkiestra gdzie może chowa instrumenty
Dyrygent jest wściekły – widać, że nadęty..
Jak można, jak można zepsuć takie przedstawienie.
Dziś nie dam na tacę, może coś tym zmienię?
Cała drżąca oczywiście.
Drżącym drżeniem ciągle drżała
W końcu drżenia doczekała
Drżenie, drżeniem przywitała.
Drżenie, drżeniem przywitała?
Drżenia drżeniem się nie bała.
Drżenie, drżeniem pożegnała.
SJS 15.08.2019
Więc proszę mów, mów jak najwięcej.
Twój głos przynosi ukojenie
Przywraca wartość słowom
To tak jak by odpędzać zły los i złe przeznaczenie.
Lubię patrzeć jak chodzisz.
Poruszasz się zgrabnie w przestrzeni.
Idziesz tak lekko, że ledwie dotykasz ziemi.
Sukienka w barwach jesieni
Pończoszki, buciki i wstążka.
Ach, była jeszcze podwiązka…
Tak jak filmie zwolnionym
Klatka po klatce, powoli
Nacieszyć się takim widokiem.
Jeśli czas co obok ucieka
Pozwoli na to - pozwoli…
Jesień już życia przyszła.
I wzrok i słuch już nie takie
Lecz pamięć jak dawniej działa
Byłaś młoda a ja … byłem młodym chłopakiem.
Lubię słuchać jak mówisz…
Lubię patrzeć jak chodzisz...miła
Drzewa, słońce, ludzie i kosze pomarańczy,
Lecz to nie w Polsce przecież bo nie ma u nas
Drzew pomarańczy.
Lecz to nie w Polsce przecież bo nie ma u nas
Oliwek ani drzew pomarańczy.
Wierszy się bała, siebie się bała
Ale zawzięcie wiersze pisała
Aż razu pewnego gdy wiersze pisała
To wszystkie kotlety poprzypalała.
Lecz zamiast tego znów .... wiersz napisała
Wiersz było o rzece co gdzieś tam płynie
I ma tajemnice w swojej głębinie
Może to w końcu w morzu wypłynie?
Ta tajemnica, wierzcie nie wierzcie
Gdzieś się zgubiła w trakcie pisania
Więc zamiast Bożenki wyszła Ania
Ania lub Anna jak tam kto woli
Ci co narzekają diabła do siebie wołają
Bo ten kuternoga żeruje na biedzie ludzi.
A tam gdzie narzekają działania jego wspierają
Więc diabeł się mniej natrudzi
By biedę i nieszczęścia wprowadzić między ludzi.
Nie będziesz wołał diabła swym narzekaniem
Unikniesz więc większej biedy.
Plusk wody na głazach
W strumienia nurcie.
Ptaków o poranku śpiew
A także lwa ryk gdy go ogarnie gniew.
Krągłości zakoli rzek
Brzózek gałązki na wietrze
I sarny rączy bieg.
Jak by i tego za mało było
Łasicy dołączył pląs
Splecione z kwiatów warkocze
I nawet gdzieś ukrył się... na jabłoni wąż.
Dotyk, głaskanie, szepty
Płacz bez powodu, gniewy
Przecież to obraz Ewy.
Srebrne dzwoneczki mowy
Spojrzenia co mówią tak wiele
Przepaść, kamienie, głazy
To wszystko… w jednym ciele.
Więc obok Ewy znajdziecie
Puzderka, pudełka, pończoszki.
Podwiązki, wstążeczki i... broszki.
I liście włożone do książki...
8.03.2020 Stara Miłosna SJS
Chodź dziewczę ze mną do miasta
Ubrać ciepło ciebie trzeba
Jeszcze się przeziębisz
I pójdziesz zbyt młoda do nieba, do nieba.
Dziewczę w krzaki uciekło i dzwoni do kogoś.
Jedzie już jej na pomoc samochód byczkami wypełniony.
Oj dobrze że taki pojazd anioła ze skrzydłami nie dogoni.
Tak było i będzie
Dzieci świat nietrwały
Byle deszcz granice
Gdy popada zmyje.
Ileż to zabaw
Z dzieciństwa pamiętam:
Pikor, pikuty, toczenie fajerki,
Krzyk do studni lub do pustej beczki,
Strzelanie z łuku i procy,
Łapanie ryb ręką,
Nurkowanie, skoki do wody,
I połowy wędką,
Wyprawy na grzyby
I jagód zbieranie,
Pieczenie ziemniaków,
Nad ogniem skakanie.
Zwisanie głową w dół,
I w dal lub wzwyż skakanie,
W rowach w „rownika”
Żeśmy się bawili.
Rowery, skakanki
I piłka do grania,
Oj po tych zabawach
Było dużo prania.
Bo dzieci nadal ten świat znają
Może dlatego częściej
Od nas się uśmiechają?
Leje, deszcz narasta, falami przychodzi.
Liście, mokre wodą obciążone zwisają do ziemi.
Ziemia, wodę gromadzi na czas gdy Słońce zaświeci.
Ptaki, skulone przykucnęły wśród drzew zieleni.
Zagrzmiało, huk długi więc piorun między chmurami poszedł.
Pszczoły, wiedzą wcześniej jaki deszcz idzie a teraz w ulach schowane czekają.
Ludzie, jedni się cieszą a inni złorzeczą, że deszczu za dużo.
Strugi, spływają i nadmiar wody w niższe miejsca niosą.
Dzieci, jeśli rodzice pozwolą biegają po deszczu boso.
Maki, te starsze, płatki w deszczu pogubiły.
Słońce, przebiło się przez chmury, deszcz przycichł, aż w końcu ucichł.
I tak z deszczem dziś się skończyło…
Słońce gdzieś się zapodziało
Jak by deszczu było mało
Chmur z zachodu nam przywiało
Oj będzie padało, padało...
W sadzie owoce zostały na drzewach.
Ścieżka do studni zarosła prawie.
Gałąź złamana zawisła na drzewie
I nikt przed domem już się nie bawi.
Sny swe zabrali do domu w mieście.
Czasami w nocy znów są w tamtym domu.
Gęsi jak przed laty ktoś pędzi drogą.
Psy gdzieś szczekają, zboże się kłania.
Sen czy jawa? Dotyk czuję
Więc to jawa a nie sen.
Zapach, ciepło także czuję
Nie jest to więc złudny sen.
Sen czy jawa?
Jawa czy sen?
Głos twój słyszę, widzę, czuję
Tak przewrotny byłby świat?
0:50 Noc się zbliża, mrok zapada,
Coraz bardziej chłodno mi.
W twoim oknie światło widzę,
Może cień zobaczę twój.
W twoim oknie światło widzę,
Może cień zobaczę twój.
2:19 Ile jeszcze można dzisiaj
Tu pod oknem twoim stać?
Ma nadzieja nie wygasła
Gdy tak blisko do twych drzwi.
Może jutro kwiatek kupię
I zapukam do twych drzwi.
Bałwanek na warcie przed domem stoi.
Karmik dla ptaków buja się na wietrze.
Ślady butów śnieg całkiem przysypał.
Przetrze się niebo czy nie przetrze?
Ogień w kominku trzaska,
Szczapy drewna on zjada powoli.
Fotel, kocyk, poduszka i kapcie.
Sen się przytula powoli, powoli.
Oj to bajka lub sen dziecka
Bo kto w świecie widział
Aby słonie na balkonie
Nogami tupały.
Na balkonie siedzą słonie?
Oj to ludzie chyba.
Prawie każdy co tam siedzi
To jest … gruba ryba.
Grube ryby dużo mogą
Są zwykle bogate.
Mała rybka grubych rybek
Nie wpuści na chatę.
Kto te ryby tam zaprosił
Do dziś nie wiadomo.
Grube ryby, małe rybki
Czy to jest akwarium?
Jasno zielona przestrzeń dokoła
Więc to jest wiosna z chłodnym porankiem
A o świtaniu ptaki świergotem Słońce witają
Żurawie krzyczą z dala od ludzi.
Powoli dzień się kolejny budzi.
Tak sobie radzą od lat tysięcy
Każdego dnia ich jest więcej i więcej.
Królowa w ulu jajeczek składa dwa – trzy tysiące.
Tak jest każdego dnia od chwili gdy śniegi stopiło Słońce.
Jeden organizm a pszczół tysiące
Część z nich pracuje w ulu a część na łące.
Strażniczki wejścia do uli pilnują
Obcą pszczołę natychmiast wyczują.
W moim ogrodzie spokój posiałem?
Wszak w ulach huczy aż słychać z daleka
Na drzewach, na łące też słychać pszczoły
Ale ten hałas to spokój właśnie!
Czas przemija
Czas ucieka
Ile nasze życie warte?
Jak na sznurku
Nanizane paciorki
Słowa, zdania, słowa.
Buty całkiem przemoknięte
Rosa je tak zamoczyła.
Będzie wiosna czy już była?
W kalendarzu wiosna siedzi
Czemu się tam dziś schowała?
I dlatego śniegiem pola zima posypała.
Krople wody
Na gałązkach
Perełki udają.
Pszczoły słychać
Szum w pasiece
Po wodę latają.
Wszyscy już czekamy.
Mniszek zakwitł
Szum na klonach
Pszczoły coś tam już szukają.
Przed ulami
Pszczoły tańczą
Dobrze dzień się zapowiada.
Wiosna, wiosna, wiosna wkoło
Nektar pszczoły wciąż przynoszą.
Gdzie początek
A gdzie koniec?
Jest tej opowieści?
Nie wiem tego
Nie wiem tego
Czy to koniec pieśni.
Raz w tygodniu nakręcany
Kluczykiem powoli, powoli
Do oporu by miał siły
Czas odmierzać i co pół godziny
Wypełniać biciem w struny
Tak by w domu był słyszany
Upływ czasu odmierzany tak samo od lat.
Tik, tak, tik, tik, tak
Gdy zegar stanie znika tykanie
Dom znaczy pusty od wielu dni.
O, drzwi skrzypnęły, ktoś wszedł do domu.
Zdejmuje buty, płaszcz ciężki wiesza.
Podchodzi, skrzynkę zegara otwiera.
Kluczykiem powoli, powoli życie przywraca
Wahadło trącił, wskazówki przestawia.
Nie ma tam dla naszych przeżyć miejsca.
Tak było, jest i będzie i u nas i wszędzie…
Po prostu czas zaciera mniej ważne dla żyjących wydarzenia.
Pamiętasz szeroką ślizgawkę na zboczu przy drzewie, przy szkole?
Szkoły tam już od lat tam już nie ma i co roku mniej jest tego drzewa.
Zwiędłe liście, dym, oddech ziemi i trawy
To już pachnie kolejną jesienią…
Chłodne wieczory, zimne poranki,
Mgły nad polami wiszą warstwami.
W ulach już czerwiu coraz to mniej.
Gniazda na zimę czas już układać.
Młode pszczoły wiosnę zobaczą jeszcze,
Zanim za starą, co dziś jeszcze żyje
Rzeka to Wilga a strumień Pałędzią zwany jest od lat.
Wilga w przeszłości wiele razy nazwę zmieniała.
Była Wilką, Wilczą, Wielką Wilczą i Vilcą też
W czasach królewskich takie nazwy różne miała.
Nad jej brzegami Goniwilk, Wilczyska,
Trochę dalej od rzeki Wilchta,
A wzdłuż jej biegu Wilkowyja leży.
Przy Wiśle miejscowość Wilga
Zamyka jej bieg.
W końcu jej dopływ Krupa przed Żelechowem
Jej głównym nurtem się okazał.
Na rozległych łąkach przy Kasyldowie
Mała Bystrzyca swe wody z Wilgą od tysięcy lat miesza.
Bystrzyca do Tyśmiennicy swe wody zrzuca.
Tyśmiennica Wieprz zasila z wolna
Bo na płaskim terenie każda rzeka jest… powolna… powolna.
Wieprz jest prawym dopływem Wisły.
Otóż te rzeki tworzą największą wyspę w Polsce
I to jest największy cud.
Między rzekami Wilgą, Małą Bystrzycą,
Bystrzycą i Tyśmiennicą,
Wieprzem i Wisłą jest wyspa do tej pory nienazwana.
Trąbkę słychać gdzieś z daleka
Tłum to słyszy i się wścieka.
Czemu trąbi trąbka głupia?
Czemu trąbka się wygłupia?
Przecież nam tu smutno jest.
Szaro, buro i ponuro
Tylko bęben bum, bum, bum.
Tłum przystanął i się waha.
Trąbka trąbi ile sił.
Bęben rytm swój smutny zgubił
I do trąbki rytm dołączył.
Pierwsza para rusza w tan.
Druga, trzecia i dziesiąta
Czy dołączą się ci z końca?
Jaki morał z tej powieści?
Tłum tak tańczy
Jak mu orkiestra gra.
Trata ta ta, trata ta.
Kra, lodowiec, źródło, rzeka,
Morza, chmury i jeziora.
Dwa wodory, jeden tlen.
Zamiast gazów wodę mamy,
Czy tym ogień zgasi się?
Nie wybuchną dwa wodory, jeden tlen?
Czy bez wody jest gdzieś życie?
Dwa wodory, jeden tlen.
Życie w w wodzie, dzięki wodzie.
Oj bez wody bywa źle.
Zapach chleba z kuchni
Snuł się po mieszkaniu.
Wysoki zegar w rogu pokoju
Czas odmierzał wraz ze smugą cienia na ścianie.
Jaśmin zapachem przez okno wchodził.
Pamiętasz? Tak było gdy byliśmy młodzi.
Jak szybko, jak szybko młodość przechodzi, odchodzi.
Pamiętasz? Ryby ręką łowione w rzece.
Skoki do wody, chlapanie.
Na krzaku majtki można było wysuszyć
A później do domu niespieszne wracanie.
Przeszło, przepadło w mroku niepamięci?
Sny to są filmy jednego widza
Lecz słuchaczy mogą mieć wielu.
Nie przewidzisz co ci się przyśni
Lecz czasami sny zmieniają drogę do celu.
Na początku drogi życia naszego
Słowa nie miały dla nas jeszcze znaczenia
Lecz twarz znajoma, jej uśmiech
Zmieniał nasz sposób odbioru otoczenia.
Są inni podobni nam na świecie
Problemy ich do naszych bywają podobne
Które z nich są ważniejsze od naszych?
Tego na początku nie wiemy a czasem wiedzieć nie chcemy.
Przestrzeń wspomnień powoli
Wypełnia się szufladami zdarzeń.
Łączy je z teraźniejszością
Cieniutka nitka marzeń.
Szaleństwo rozsądku nas trzyma twardo na ziemi
Przed sobą nie uciekniesz przecież.
Wygładzanie wspomnień czasami zaboli
I tak nasze lata mijają powoli, powoli…
Są takie myśli które widać
Są takie myśli które jest słychać.
I nawet cisza może być nośnikiem myśli
A bywa, że mądra myśl się po prostu przyśni.
Są sny kontynuacyjne – powracają do nas czasami.
Te same miejsca, te same twarze i akcja w nich jakby taka sama.
Bywają one wspaniałe, spokojne a czasami są jak dramat.
Sny w snach też się zdarzają – jak je od siebie odróżniać mamy?
Większości snów, gdy się budzimy już nie pamiętamy.
W snach jest wszystko możliwe
Jak w filmach – takich prawdziwych.
Są ludzie, zwierzęta, przedmioty, ulice ..i domy
Lecz w snach nigdy chmur i dymu nie widziałem
I zwykle te w snach filmy są czarno-białe.
Sen mara straszy – budzisz się wtedy z krzykiem
Oj dobrze, że to sen tylko – lecz krzyk jest prawdziwym krzykiem.
To wszystko jakby w pociągu co jedzie nie tam gdzie chcemy
Trzeba się ciągle uczyć jak twardo chodzić po ziemi.
Czy tego chcemy czy nie chcemy.
Wije się, wije
Między drzewami
Między bajorkiem
Oraz wydmami.
Była już jesień?
Już dawno była.
A kiedy zima
Wreszcie się skończy?
Czy będzie lepiej?
Czy będzie gorzej?
Ścieżkę zadepczą?
Uchowaj Boże.
Wiosna, ach wiosna
Przyjdzie niebawem
I na zielono
Zabarwi trawę.
Trawa zielona, mchy
Jak rok cały
Liście na drzewach
Także zielone.
Głaszczę – mruczy.
Ciepło wkoło - to on śpi.
Ma pazury, ogon, uszy
I o myszach czasem śni.
Miauczy kotek – miał, miał, miał
Pewnie mleka by on chciał.
Mleka, mleka pełna rzeka
Lecz to sen który ucieka.
Idź więc kotku, napij się.
Ogon w górę – paraduje
Było, jest i będzie tak.
O, wywrócił się na wznak.
Teraz bawić się pewnie chce.
Najedzony, przejedzony
Koty, koty i kociaki
W naszych domach
Dom ich jest
Ot, tajemnica rozwiązana...
Proszę panią, proszę pana…
Na zalewie, tam przed młynem
Ryby skryły się w głębinie
A nad nimi wolno płynie
Dzikich kaczek tłum.
Kaczki, gęsi i prosiaki.
Zboża, jajka i kurczaki.
Konie, krowy oraz beczki
Nie zabraknie także sieczki.
Handel od samego świtu.
Jabłka, gruszki, pomarańcze.
Proszę pana, proszę pana
Na jarmarku ja nie tańczę...
Targ ma długą już historię,
Król wszak nadał prawo targów.
Handel w środy i soboty.
Nie ma w te dni w domach roboty.
Targ jak teatr, targ jak cyrk,
Targ jak dom handlowy wielki,
Plotki, plotki i ploteczki
Z jednej beczki, z drugiej beczki.
Gdzie interes jest schowany,
Gdzie plotkami ktoś handluje.
Kto, gdzie umarł, kto wyzdrowiał?
Komu dziś uciekła krowa?
Domy i domki, okna skrzywione.
Mur gdzieś popękał, drzwi wyszczerbione.
Schody do sklepu zużyte od butów tysięcy
Gdzieś tam balkony na domach jeszcze wiszą
A to wszystko przykryte ciszą, ciszą, ciszą...
Chrystus na krzyżu od dawna wisi
Świeczki zapala ktoś pod tym krzyżem.
Może nagrzeszył a może coś on po prostu przyrzekł.
Tablice pamięci na rynku stoją
Przeszłość jest na nich pozapisywana.
Rzeka nieduża, właściwie rzeczka,
Młyn nad nią od wieków stoi.
Most, mostek a dalej kładka
Drzewa nad rzeką, w zakolach ryby
Tak jest naprawdę czy to na niby?
Czas ktoś zatrzymał, czy zegar stanął?
Miasto, miasteczko a może mieścina
Co ludzi tu jeszcze w tym miejscu trzyma?
Nie ma już powrotu liścia na drzewo.
Jesień tam przetrzymał, deszcze, wiatry, zimą śniegi…
Lecz wiosna ma swoje prawa
Drzewom nowe liście rozdaje powoli…
Po ścieżce ludzie chodzą na spacery.
Dzieci, psy, dorośli tam co dzień wędrują.
Kto by z nich liść dostrzegł zeszłoroczny?
Oni wiosnę a nie jesień już w lesie wypatrują.
Gdy człowiek do ostatniego lotu się podrywa..
SJS 16.04.2022 Dawniej było wiele drzew.../fragment piosenki kabaretowej z 1966 rok/
W przyszłość razem wejdziemy kochanie
Trzymając się za ręce we mgle tej podróży
Niech co złe w przeszłości zostanie
Nasze ślady na drodze zasypie wiatr.
Tyle złego w przeszłości zostało.
Niech nam teraz słońce życie ogrzeje
Wino chłodne na stole już stoi
Usiądziemy tam przy nim na chwilę.
Niech to wszystko trwa póki żyjemy
Bo tak chcemy aby wciąż było
Jeszcze raz, jeszcze raz przeżyjemy
We wspomnieniach zawartą… przyszłość.
Jedno piwo, drugie piwo a wojna jak gra
Komputerowa – ludzie biegają, strzelają, uciekają.
Czołgi trafione celnie - wybuchają
I nawet kobiety i dzieci w tej grze udział biorą.
Ktoś tam śpiewa i karabin w ręku mocno trzyma:
„A my naszych braci wyzwolimy
Naszą Wielką Ukrainę pocieszymy
Niech nie smuci się”.
„Tam nad wodą czerwona kalina…”„Świat cały śpi spokojnieI wcale o tym nie wie…”Wybuch szczątki ludzkie rozrzucił po drzewie…„Wybaczcie piechocie, że tak nierozumna czasami bez tchu…Wy jeszcze nie wiecie?"
Papierowy żołnierz - „zabył czto on bumażnyj”Po prostu w ogniu on zniknął w mig.Tam nad wodą nie ma już kaliny..Jeszcze gdzieniegdzie sterczą kikuty drzew....”ku brzegowi szła Kasieńka błoniem,ku brzegowi wysokiemu szła..
SJS 1 lutego 2023 roku Stara Miłosna
Tu ciepło tam zimno a mnie w to graj..
Za oknem tu i tam jest przecież maj.
Maj widać jest inny i tu i tam
Tam bzy już zakwitły a tu ich nie mają
Lecz ptaki przy gniazdach tak samo śpiewają.
Daktyle i figi, krewetki i mule i kurczak pieczony...
I wino schłodzone - to by było dziś na tyle...
Jutro – wino z pomarańczy, słodkie, zdradliwe,
Po którym się tańczy, tańczy gdy go za dużo wypije.
Więc lepiej uważać ile się go pije.
Słucham...”My Pierwsza Brygada….”
W Grecji wąską uliczką orkiestra
Idzie i gra i to jak gra.
Pieśń naszych ojców niesie
Aż w oku pojawia się łza.
„Dziwny ten świat…”
Po świecie wędruje.
Miliony ludzi w setkach krajów tę pieśń zna
I każdy kto ten utwór śpiewa
Odbiera go podobnie jak ja.
Koty w kłębki pozwijane
Gdzieś przed deszczem skryły się.
Dzieci w domach pozostały
Dziś inaczej bawią się.
Może ja a może ty..
Gdy już deszcze pójdą dalej
Warto by na spacer długi
Tak po prostu sobie wyjść?
Będziesz starszy on ten deszcz.
Deszcz co wkoło wszystko zmył
Drzewom, trawie oraz krzakom
Dodał wodą swoją sił.
Lato kwiatami pszczoły wabi
Czasami trzmiel się też zanęci.
Szum pszczół, śpiew ptaków,
Żuraw gdzieś daleko woła.
Tak jest dziś i takie obrazy mam w pamięci.
Kolejne lato kolejnego lata.
Przeszłość wypływa na wierzch czasami.
Ktoś był, ktoś odszedł,
Ktoś nie powróci a ktoś przy stole ze mną siądzie.
I tak przepływa czas – między nami.
Sny już czekają na swoją kolej
By uzupełnić nasze doznania.
W snach drugie życie na bakier z logiką
Krzywym zwierciadłem wydarzeń z życia
Bez naszej zgody nam się kłania.
Śrubki, gwoździe, gwoździki
Uszczelki, podkładki i kleje.
Tranzystory niepotrzebne nikomu,
Oporniki, złączki, kondensatory,
Kadzidełka, świeczki, zapałki,
Zapalniczki, lichtarze, podpałki.
Więc wyrzucać przydasie?
Czy trzymać?
A tu za pasem już kolejna zima.
Przyda się przydaś?
Wyrzucić czy dalej trzymać?
Ile jeszcze przydasia przetrzymać?
Wiosła w młynie gdzieś schowane.
Sieci suszą się na kijach.
Psy szczekają, kogut pieje
Żuraw skrzypi, wodę dżwiga.
Wóz na mostku zaturkotał.
Zboże chłop wiezie do młyna.
Bez pieniędzy on przyjechał
Bo zapłaci mąką za mielenie.
Więc pieniądze niepotrzebne
Handel na wymianie stoi.
Tak od wieków ludzie żyli
Nikt złodzieja się tam nie boi.
Teraz drogą na rowerze zaiwania Wania.
Łup, trach, a niech… i już w rowie leży Wania.
Głupi rower, głupi ludzie, dziewczę głupie…
Drze się z rowu potłuczony złodziej Wania.
Młode dziewczę motocyklem teraz zaiwania.
Na piechotę wolno idzie potłuczony Wania.
Wania zmądrzał i dziewczynie on się kłania.
Wie już, że nie wszystko co po drodze zaiwania…
Zmrok nam odsłania wszechświata czeluścieTajemnic bez liku tam jest.My jeszcze nie wiemy choć tak bardzo chcemyPoznać gdzie nasze miejsce w tej pustce jest.
Śladów życia szukamy w kosmosieA przecież to kosmos życiem jest.Szukamy swojego miejsca na ZiemiGdyż szukanie właśnie sensem życia jest.
Gdy Słońce promienie swe wyśle na ZiemięSny nasze zwykle chowają się w kątI wtedy na jawie, na życia wystawieZagramy swe role z prądem płynąc lub pod prąd.
Na krawędzi życia, w lunaparku zdarzeńWarto przewidzieć miejsce dla marzeń.Marzenia, pragnienia, czynności, działaniaTo wszystko są składniki naszego tu trwania.
„Dobrze mi na tym świecie” – gdy ciągle powtarzaszTo rzeczywistość i marzenia w tym twierdzeniu wyrażasz.Tak przyszłość budujesz tym hasłem swe życieChoć czasem – gdy nikt nie widzi – krople łzy uronisz skrycie.
.. trwania, oznaki nicości.
Hej, strumyku, gdzie ty płyniesz?
Gdzie bystre wody toczysz?
Opowiedz nam, opowiedz
Co widzą twoje oczy.
Deszcz mi siły daje,
Bystrość wody – góry.
Nie powiem co ja widzę
Góry, wokoło góry.
Rzeczka strumień przyjęła,
Rzeczkę wchłonęła rzeka,
Płyną ciemne jej wody
I czas już wolniej ucieka.
Hej płynie strumyk bystry,
Hej po kamieniach skacze,
Szumi, pieni swe wody,
To dziecko niejednej chmury
Plaża nad morzem aż po horyzont
Fale jej piaskiem bawią się.
W dali żaglówka i motorówka
Z wodnej przestrzeni cieszą się.
Dorośli na plaży wszędzie leżą
W słońca promieniach kąpią się.
Ty motorówka, gdzieś tam żaglówka
Czas na tej plaży zatrzymał się.
Wśród tych co plackiem na plaży leżą
Jest pełna gama ludzi ze wszystkich stron.
Czarne jak heban, zgrabne murzynki
A przy nich dzieci – czarne jak one – chłopcy, dziewczynki…
Tyle języków, tyle zwyczajów
A to wszystko na jednej plaży..
Gdzieś w jakimś kraju,
Gdzieś w jakimś kraju.
Słonce przez okno
Wrzuciło promienie
Wstał dzień
To i ja chyba też pozycję zmienię.
Plany na dzisiaj
Gdzieś jeszcze wiszą…
A ja cieszę się
Ciszą, ciszą…
Wstaję powoli
Skrzypienie słyszę.
Łóżko tak gada
Czy moje kości?
Wstałem, Słoneczko ciepłem
Mnie otula.
Gdzie są skarpetki,
Gdzie moja koszula?
Jeszcze sam wstaję.
Jeszcze was słyszę
Jeszcze umiem się
Cieszyć Słońcem i ciszą.
Idę powoli
Nie śpieszę się
To co ma być
I tak mnie dogoni.
Tyle z przeszłości
Niosę wspomnień
Tyle wydarzeń
I oczywiście także marzeń.
Ciepło i pięknie słońce świeci.
Słyszę z daleka bawiące się dzieci.
Nie wiedzą one
Jaka ich droga życia będzie.
Wspomnień zaś dużo
Lub jeszcze więcej
Nie zgubię ich
Choćbym szedł prędzej.
Coś wam doradzić?
A posłuchacie
Gdy tyle swoich
Spraw dzisiaj macie?
Ucz się na błędach innych.
Możesz popełniać błędy czasami,
Lecz ich nie powtarzaj
Słuchaj co radzą inniTo będziesz żyć długo tu między nami.
Idę ulicą.
Nie jestem sam.
Wspomnienia i marzenia
Ze sobą mam.
Ja wiem_ że czasami tak trzeba
Aby_ nie co dzień się widzieć
Lecz_ serce nie słucha nikogo
Może cię dzisiaj zobaczę.
Życie dalej się toczy
Los mój to przyszłość nieznana.
Tobie swe serce oddałam
Więcej to niż sentymenty.
Czas mnie bardzo się dłuży
Przyjdź więc do mnie kochany
Nie_ zostawiaj mnie _ samej
Bo_ przekwitnę jak te kwiaty….kochany.
Po co ci tyle ziemi?
Zapytał zdziwiony.
Weź kamień w rękę - odpowiedziałem.
Wziął - co mam z zrobić nim?
Zrozumiał*luty 2016
Deszcz rzadkim gościem tutaj bywa.
Burze z piorunami są od święta.
Wiatr sprawdza wszystkie cztery strony świata,
Coraz to z innej strony wieje.
Słońce ze wschodem się nie śpieszy.
Tych co spać lubią to bardzo cieszy.
Zegary słoneczne dnia każdego
Dłużej o dwie godziny czas cieniem wskazują.
Powietrze czyste, morze, jeziora.
Góry są wszędzie dookoła,
Zatoki, plaże, słońce prawie przez rok cały.
Już nie oczekuję, że mnie ktoś zawoła.
Czy w swej wędrówce
W końcu dotarłem do swego celu?
Wraca, pojawia się znienacka.
Przypomina miłe i … niemiłe chwile.
Jak się znudzi to znów odpoczywać idzie
Aż z tych powrotów z przeszłości czasami boli głowa.
Ot taki mechanizm w nas jest wbudowany.
Na co dzień kłopotliwe by były nachalne wspomnienia.
Lepiej gdy przeszłość teraźniejszości biegu nie odmienia.
Wspomnienia, wspomnienia, ach te wspomnienia.