35. DeszczZa oknem chmury deszcz ciężko niosą
Wiatr im pomaga strugi wody gubić
Na drzewach, po płotach, kamieniach i polu
Po dachu i szybach, powoli, powoli
Przesuwa się, płynie, po niebie, nad nami
Tak było, tak będzie, i tutaj, i wszędzie
Gdy nas nie było i gdy nas nie będzie
Całkiem na początku 20 stycznia 2011
36. Dom
Skrzypienie drzwi, zapach ciepłego
Wnętrza codziennie na nowo widziane:
Stół, okna i szafa
Piec, łóżka pod ścianą
Krzesła, krzesełka, taboret
I lampa naftowa na stole
Lustro starzeje się z nami powoli
Obrazy na ścianach od dawna wiszą
Drzwi znów skrzypnęły
Ktoś kłóci się z ciszą
A ściany to słyszą,
A ściany to słyszą. 0.45 20.01.2011
37. 2011
Tupie nóżkami Nowy Roczek
Każe za sobą od dziś nam iść
Ten kto zostanie, to się zagubi
Nie będzie wiedział gdzie ma iść.
38. Za oknem
Za oknem śnieg,
Za oknem ptaki
Płatki i ptaki wirują wciąż
Płatki na drzewach
Na drzewach ptaki
A tu przy oknie
Ciepło mi jest
39. Wnuczek
Patrzę na fotografię wnuka
Na której pierwsze stawia kroki.
Idzie niepewnie jeszcze
Kołysze się na boki.
Dla niego wszystko jedno wtedy było
Ziemię nóżkami deptał czy może ... obłoki.
40. Wiosna
Wiosna dziś przyszła, zaraz po południu.
Drzewa powolutku wpijają się w ziemię,
Sprawdzają czy znak do przebudzenia
Dały już korzenie.
Nie spieszą się drzewa by wypuścić liście
Wiedzą, że mróz ściąć swym chłodem soki.
Słońce zbyt słabo wczesną wiosną grzeje
Nawet wtedy gdy nie zakrywają go obłoki. SJS styczeń2011
41. Sikorki
Na krzaku przed domem sikorki rajcują
Która pierwsza, która pierwsza do karmika podleci.
Skaczą, podfruwają, podskakują
Swojej kolejki do ziarenek pilnują.
SJS
42. Tajemnice
Szelest - liści cicha rozmowa,
Drzewa - cieniami wędrują po ziemi.
Ptaki - w liściach, gałęziach, na drzewach
Gniazda zakładają zawieszone w przestrzeni.
SJS luty 2011
43. Przodkowie
Płomieni kształty nieuchwytne
Zmienne jak losów przeznaczenie
Wędrują po obłokach jasnych
Przodków naszych mądre cienie.
W księżyca blasku ich zobaczysz
W promieniach słońca będą szli
Ci co odeszli od nas dawno
Zostali przecież w naszej krwi.
W naszej pamięci pozostali
Widzę jak by to było dziś
Mądrzy pracowici i wytrwali
Budują z nami kraj normalny
Na przekór zdrajcom, kłamstwu, złu.
SJS 24.02.2011
44. Spotkanie po latach
Gdy śladem pożółkłych liści
Pójdziemy przez park wieczorem
W latarniach, cieniach, zakamarkach myśli
Znajdziemy przeszłość naszą
Tak jak by to było wczoraj.
Księżyc, gdzieś miasto gaworzy cicho,
Ciepło, przytulnie tu w parku jest
Wokoło krąży coś jak by licho
Sprawdza czy ktoś tu oprócz nas jest.
Jesteśmy? A może nie ma nas wcale?
Może to tylko na ławce ślad?
Księżyca blask jest bardziej trwały.
Przecież już przeszło tak wiele lat.
Co tam u ciebie? U ciebie co?
Dzieci dorosły, wnuki już są.
Wnuki powiadasz. A zdrowie jak?
Jakoś tam leci, czasem nie tak.
Życia już popołudnie czy wieczór to?
Wieczór, ciepły i cichy niedługo trwa.
Czas wracać? Czekają na mnie.
Na mnie też czeka ktoś. SJS 9 marca 2011 wieczorem
45. Strumień
Strumień z lasu wycieka,
Cienie drzew po polach goni,
Kamienie korzenie omywa,
Za mały by ukryć je w toni.
Zieleń wyszła z lasu,
Przygląda się łące.
Na łące kaczeńce
I szare zające. SJS
46. Miastowieś
Dzieci w mieście park znają,
Dzieci na wsi - las.
Dzieci w mieście basen mają,
Dzieci na wsi - rzekę.
W mieście nie chodzą po trawnikach,
Na wsi nie chodzą po chodnikach.
W mieście nikt nie ma własnego drzewa,
Na wsi jest nasz nawet ptak co w gałęziach śpiewa.
Gniazdo on uwił na naszym drzewie,
Kłosy na polu u nas jadł,
Zmęczony, nieraz na naszym domu
Aby odpocząć siadł.
Gdzie więc jest lepiej?
W mieście czy tu?
Nic nie podpowiem
Gdzie komu lepiej - tu, tam czy tu.
SJS
47. Znaki czasu
Młodość biegnie,
Starość wolno chodzi.
Młody nie wie ile pożyje
Stary wie co mu szkodzi.
SJS
48. Majowo
Majowe słońce,
Niebo majowe,
Kwiaty majowe,
Majowo w nas.
Trawa zielona,
Drzewa zielone,
pola zielone,
Zielony czas. SJS maj 2011
49. Dziadek z babką
O mój Boże, o mój Boże
Co w komorze dzieje się?
Babcia z dziadkiem raz przypadkiem
Tam zamknęli w nocy się.
Wszyscy chodzą i szukają
Gdzie ten dziadek w babcią jest
A w komorze, a w komorze
Babcia z dziadkiem sobie śpią.
Nie ma wnuków, dzieci nie ma
Można wreszcie smacznie spać.
A na dworze, a na dworze
Gada wiatr, że gdzieś w komorze
Zmorzył sen dziś dziadków nam.
SJS 1.05.2011
50. Deszcze
Deszcze przechodzą z wolna
Smutne jak losów przeznaczenie.
Mokro, mokro i zimno,
Strugi rozmyły wszystkie cienie.
Wiatr niespokojny drzewami szarpie,
Po szybach krople deszczu płyną.
W domu jest ciepło - dorzucę drewna,
Piec nas ochroni przed złą godziną. SJS 7.05.2011
51. Otwarte drzwi
To takie proste
Otworzyć drzwi
Dla tych co przyjdą,
Dla tych co przyjść chcą,
Dla tych na których czekam,
Dla tych których nie ma już.
Dlaczego nie ma?
Umarli oni.
Tylko w pamięci żyją wciąż,
Po co więc dla nich otwarte drzwi?
Te drzwi to symbol
Dla wspomnień czas,
Ci co odeszli wszak żyją wśród nas.
SJS maj 2011
52. Lista nieobecności
Wiesiek rozgłośni słuchał z muzyką,
Grzesiek zbyt ciężko pracował wciąż,
Wawrzyniec na ryby jeździć lubił,
Janusz historię znał jak nikt.
Zenon ze Zbyszkiem razem jeździli
Marysia chętnie do wróżki szła,
Miecio do Lwowa już nie pojechał
A Jasiek umarł podczas snu.
Ludwik o wróżce śpiewać lubił,
Adolek pod samochodem życie zgubił,
Piotrek na chwile został sam,
Grażyna poszła za nim - bo to była jego mama.
Dziaków bliźnięta mylono w szkole,
Dziś żyje tylko jeden z nich,
Mazurek bał się w nocy wychodzić
Barbara o dróżce co szła przez wieś śpiewała.
Maciek lubił palić więc kazał się spalić,
Danka długo śmierć oszukiwała aż w końcu śmierć wygrała.
Pani Helena na motorowerze jeździła
Adolf ze szpitala miał wrócić do domu.
Ryszard tylko na zabieg do szpitala poszedł.
Zbyszek na motorach jeździć lubił
Lecz w swoich decyzjach się zagubił.
Adam wędkę ciagle moczył w rzece...
………
SJS 2021
53. Aleja lipowa
Na tym polu nigdy nie rosły lipy,
Ziemia zbyt uboga tu jest.
Piasek, wszędzie piasek, małe wisienki i droga.
Gdzie tu na lipy miejsce jest?
Posadziłem wzdłuż drogi lipy.
Dbałem by podlewać je.
Tu deszcz zapomina padać
Czasami miesiąc i dłużej bywa na polu źle.
Drzewa rosły powoli, czasem traciły pnie.
Wracały do życia w odrostach
Z jednego korzenia rosły
Cztery lipki, trzy, czasem dwie.
Idę aleją lipową
Zanurzony w zapachu kwitnących drzew,
Czego mi jeszcze potrzeba?
Szum pszczół dookoła i słychać ptaków śpiew.
Posadziłem zapach i szum,
Posadziłem gniazda i ptaki
Posadziłem cień i schronienie
Posadziłem szelest i spokój
SJS 20.02.2011
54. Smutek
W dniu którego nie ma,
W porze dnia całkiem nijakiej,
Szedł starzec donikąd drogą,
Od lat był on żebrakiem.
We wsiach psy za nim szczekały
Dzieci z za płotów patrzyły.
Na plecach skarb swój niósł największy
Tobołek zwinięty ze szmatek.
Ktoś, kiedyś sprawdził tobołek -
Szmatka, w szmatce szmatka,
W szmatce szmatka była
A w ostatniej szmatce ….
....pędzelek do golenia był schowany.
1956-2011
55. Sosna
Wyciągnęła sosna korzenie z ziemi
Przejść się na spacer chyba chce.
Lecz jakże sośnie iść po ziemi
Gdy musi ziemi trzymać się.
25.06.2011
56. Motyl
Motyl tłucze się na szybie.
Do świata, do świata wyrwać się chce.
Nie wie co czeka go za szybą
Lecz lecieć tam bardzo chce.
Okno otworzę, leć w kwiatów świat.
Wiem, że tam lecieć musisz dziś.
Kwiaty czekają, motyle fruwają,
Kwiatów szukają - leć więc tam dziś
20.00 sobota gdzieś w 2011 roku
57. Lot motyla
Niepewny lot motyla
Bez sensu wydaje się,
Lecz przecież motyl leci
Dokładnie tam gdzie chce.
Niepewny lot motyla
Jak mnie wydaje się
Jest jego własnym sposobem
Po prostu na ... przemieszczanie się.
SJS około 13- 14 sierpnia 2011
58. Czas odlotu
Bociany już chyba jesień czują
Chociaż lato jeszcze w pełni jest
W stada się zbijają, razem coś planują.
Jak nic do odlotu szykują się.
SJS
59. Kaszuby
Wśród pagórków drogi wyrzeźbione.
Siedliska po polach jak by przypadkiem rozrzucone.
Miedze niby proste a wiją się jak wstęgi
Przez pługi wyznaczane.
Lasy, jeziora i wiatr ponad nimi
Taki sam jak od świata stworzenia
Kaszuby, przez twardych ludzi zasiedlona ziemia.
SJS sierpień 2011
60. Modlitwa
Różaniec z dni ustawionych w szeregu
Na jednej nitce jeden za drugim.
Raz ustawione, raz przypisane
Na zawsze w tym samym szereg - szeregu.
Obym nie pragnął aby mnie szukano..
Obym nie pragnął aby mnie wołano...
Stary modlitewnik dawne lęki wieści
Dziś litania strachów inne treści mieści.
SJS wieczór 5 września 2011
61. Piosenka „kopertowego”
Sprzedam ja matkę,
Sprzedam sąsiada,
Sprzedam ja wiarę
Ojczyznę sprzedam
Sprzedam ja wszystko co komuna kupi
Dadzą mieszkanie, samochód, pracę
Ja tylko przy nich się wzbogacę
To dzięki nim będę miał za co pić
Tu większość w Polsce to katolicy
Jak mnie nakryją co ja tu robię
Powiem, że wiara każe wybaczać
Wszak tak ich im ta wiara nakazuje.
Sprzedam ja wszystko, jeszcze opluję
Co wy myślicie
Pieniądz się liczy
Ważne jest tylko czy mam za co pić
Wódka, wódeczko, ty moja buteleczko
Oj, tych butelek czemu tak dużo?
Ziemi nie widać bo wszędzie szkło
Tylko butelki, wszędzie butelki a miedzy nimi rozbite szkło
Ktoś idzie, butelkę schowam
Jeszcze mi coś uszczknie z niej
Po co mi ludzie, po co mi ludzie
Oni tak dziwnie mówią
Mówią żem zdrajca a mnie po prostu chce się pić.
SJS 13 grudzień 2006
62. Szkoła
Gdy pierwszy raz szedłem do szkoły
Wiedziałem, że tracę wolność na lat wiele.
Do zabawa zostały soboty,
Soboty i niedziele.
Chodziłem do szkoły, chodziłem
Uczyłem się, różnie... uczyłem.
Czasami było ciekawie
Czasami po prostu nudziłem się.
Szkoła? Szkoły bywają różne.
Uczniowie jeszcze bardziej zróżnicowani są.
Nauczyciele, jacy bywają?
Mają powołanie by uczyć, albo i nie.
Ciekawie jest pójść do szkół po latach,
Zobaczyć klasy swe.
Powrót do lat dzieciństwa?
Może coś z przeszłości da poprawić się?
Przeszłości już nie zmienisz.
Nawet przyszłość ciężko zmienić jest.
Ławka jakaś za mała dla mnie
I już nikt nie przepyta mnie...
8 sierpnia 2011 SJS
63. Zielonooka
W zielonych oczach miłej
Świat cały zaklęty jest
Przywołać chcę dobre chwile
Lecz nie wiem gdzie miła jest.
Jakżeż mam szukać miłej?
Po śladach nie znajdę jej.
Co robisz dziś moja miła?
Gdzież moja miła jest?
Może myślami przywołam?
Może odezwie się?
Nie wiem co mam robić dalej.
Miła, odezwij się.
14.08.2011 SJS
64. Czary mary
Gdzie chodzi myszka nocą?
Gdzie mały jeżyk śpi?
Gdzie słowik uwił gniazdo?
Gdzie szukać nasze sny?
Zapytam myszkę małą
Jak świat wygląda jej
Jeżyka może odnajdę
Bo pewnie w liściach śpi.
Słowika nie będę szukać
Wolę posłuchać go
Sny same przyjdą do mnie
Jak co dzień gdy smacznie śpię.
SJS 29.09.2011 około 17.20
65. Jesienne liście
Stada liści wirując siadają na ziemi
Wiatr im w ostatnim locie, gdy chce, pomaga.
Drzewa gałęziami zaczepione w przestrzeni
Widać po drzewach jaka jest wiatru władza.
Dywany z kolorów jesieni na ziemi
Czasami wiatr je na nowo układa.
Tyle już, przez lata, widziałem jesieni
A każda z nich siwe włosy na głowie mi dokłada.
SJS 2.10.2011 7.23
66. Światłocień
Noc nie wie jak dzień wygląda.
Księżyc zna noc i dzień.
Słońce pod drzewa zagląda
Szuka gdzie schował się cień.
Księżyc nocami randki podgląda
Dobrze, że niemową jest.
Podgląda, zagląda, wygląda,
Już wiesz dlaczego tak blady on jest.
Słońce cieszy się swoją siłą
Wszak ono tworzy noc i dzień.
Księżyc jest tylko odbiciem
Tego co daje nam dzień.
SJS styczeń- październik 2011
67. Szmulki
Ulice na Szmulkach nie są stare,
Mają trochę więcej niż sto lat.
Na domach, tych przed wojną zbudowanych
Widać wciąż wojny ślad.
Nie tylko wojny ślad na nich widać
Zaniedbań, biedy, braku troski o nie
Jest więcej niż wojennych na murach ran.
Gdzie gospodarze tych domów dziś są?
Latarnie gazowe tu kiedyś świeciły
I „cieć” pilnował wejścia do bram.
Było bezpiecznie nawet w nocy
Spokojnie mogłeś tutaj chodzić sam.
Otwocka - szkoła i Bazylika
Ośrodek jordanowski też tam był.
W zimę na łyżwach żeśmy jeździli
Bo lodowisko zrobił ktoś nam.
Folwarcznej po wojnie została połowa.
Na Wołomińskiej kupy gruzów były,
Siedleckiej domy w wojnę postrzelane
Do dziś nie są niczym połatane.
A na Łomżyńskiej piwnice zostały
Po domu co wojny nie przetrwał on.
Na Radzymińskiej pod trzydziestym drugim
W murze, do wiązania koni kółka wciąż są.
Koni już tam nie ma, wozaków też nie ma.
Trzepaki niepotrzebne jak poszukasz - są.
Kapliczki w większości się ostały,
Tyle, że modlących jak by teraz mniej.
Sto lat to dla dzielnicy mało?
Dwie wojny, obce wojska, front.
W ziemi pozostało tajemnic nie mało
Pod ziemią jeszcze znajdziesz spalenizny swąd.
SJS 7 października 2011
68. Dzień Wszystkich Świętych
Ścieżki dla żywych,
Kwatery dla zmarłych.
Cmentarz wypełnia ze zniczy dym.
Ogniki, znicze, krzyże, płomyki
Gdzie spojrzysz Kwiaty
I ludzi tłum.
Powoli chodzą, przystają czasem
Nad grobem, grobami
Dziś wspomnień czas.
A tam pod ziemią
Są pochowani
Ci co żyli pośród nas.
Co roku więcej
Ich tam pod ziemią
…I na nas przyjdzie kiedyś czas.
SJS 29.10.2011
69. Diabeł i Baby Jagi
Baby Jagi na polu kłócą się o miotły.
Która miotła lepsza, która jest ładniejsza,
Która wyżej lata, a która ląduje.
Diabeł to usłyszał i już coś knuje.
Myślał, myślał, głowa go bolała,
Aż wreszcie wydumał, że … miotła by mu się przydała.
Podszedł do czarownic, nisko im się kłania
Pyta, czy nie mają miotły do sprzedania.
Miotły do sprzedania? Zdziwiło pytanie.
Jedna zaś krzyknęła – „Diabeł miotły nie dostanie!
Nie dostanie miotły, chyba miotłą w głowę.”
Nie dobrze dla diabła, lepiej przerwać z babami tą przykrą rozmowę.
Diabeł poszedł sobie jak niepyszny dalej
Lecz obmyśla zemstę, babom się dostanie!
Jak dokuczyć babom można najskuteczniej?
Zabrać miotły trzeba, choć to niebezpieczne.
Jak tu podejść Baby, by im zabrać miotły?
Kto zadrze z babami chyba nieroztropny?
Korci diabła zrobić im psikusa
Więc by znaleźć Baby diabeł w pole rusza.
Zebrał diabeł szkiełek, rozrzucił po polu.
Schował się do stogu i czeka wieczoru.
Ledwie słońce zaszło, baby przyleciały.
Takich dziwnych szkiełek Baby nie widziały.
Zostawiły miotły przy stogu na polu.
Poszły zbierać szkiełka, zbierają, zbierają
A diabeł się cieszy, miotły schował w worek
Cichcem uciekł stamtąd choć ciężki był ten worek.
W lesie na polanie, księżyc mocno świecił
Diabeł siadł odetchnąć, nikt tu nie przyleci.
Zajrzeć chce do worka, zżera go ciekawość
Rozwiązał więc worek, miotłę wyjął z niego.
Dreszcz po nim przeleciał, miotłę trzyma w dłoni
„Jak bym latał na niej – nikt mnie nie dogoni.”
Tak myślał diabełek lecz czas szybko leci.
Słońce wstanie zaraz – diabeł wtedy nie poleci.
Na wybraną miotłę okrakiem on siada
I tak do tej miotły diabełek powiada:
„Leć miotło nad lasem, poleć do miasteczka,
Ponoć w tym miasteczku jest gdzieś smoły beczka”
Miotła coś sprawdziła, kiecki nie znalazła
Więc diabła zrzuciła i do wora wlazła.
Diabeł się zmiarkował, że bez kiecki
Nie poleci nigdzie z miotłą na wycieczki.
Czy widział ktoś diabła aby w kiecce chodził?
Ludzie by wyśmiali, nie mógł by im szkodzić.
Ale aby latać diabeł kieckę włożył
I dosiadł znów miotłę – „Miotło leć do miasta”.
Poleciała miotła, diabeł na polanie za to sam pozostał,
Bo nie umiał latać, nie miał prawa jazdy.
Miotłę trzeba trzymać a nie patrzeć w gwiazdy.
Skończy kurs latania – będzie prawo jazdy.
A tymczasem Baby szkiełka pozbierały
Wróciły do stogu – mioteł nie zastały.
Szukają, szukają znalazły miotełkę
Za małą by latać, idą na piechotę.
Szukają, dumają kto im zrobił psotę
Dostanie on lanie jak znajdą kto taki
Pozabierał miotły Babom dla draki, dla draki,
A tymczasem miotła do miasta doleciała.
Beczki ze smołą wszędzie tam szukała.
Szukała aż znalazła - wielce ucieszona.
Lecz jak przenieść beczkę do lasu ma miotła?
Przecież miotła z beczką jest całkiem nielotna.
Wymyśliła miotła sposób bardzo stary
Potoczyła beczkę pchając ją przed sobą.
Uciekajcie ludzie beczka pędzi drogą.
W lesie trochę gorzej beczka się toczyła.
Lecz nad ranem beczkę w końcu dostarczyła.
Diabeł ją przywitał – miotła ledwie żyła.
Przecież beczkę smoły sama dotoczyła.
Diabeł wniebowzięty jak beczkę zobaczył.
Wniebowzięty diabeł? Miało być inaczej.
Piekłowzięty diabeł cieszy się niezmiernie
Bo dla diabła smoła bardzo wiele znaczy
Nie ma diabła bez smoły – nie może być inaczej.
W kiecce diabeł podszedł do beczki szczęśliwy
Zaraz ją otworzy. Będą jakieś dziwy?
Ledwie dotknął beczki a beczka ożyła
Podskoczyła w górę, denko otworzyła.
I do diabła gada: „Witam moja miła”
Diabeł zgłupiał całkiem – jaka moja miła?
O kiecce zapomniał, beczkę to zmyliło!
Podskoczył do góry, kieckę w krzaki rzucił.
Strasznie się rozzłościł i na beczkę wrzasnął:
„Pilnuj swego nosa, ty pękata bryło
Piekło cię niczego jeszcze nie nauczyło?”
Beczka zbladła całkiem, jeśli to możliwe
Aby smoła miała całkiem białą grzywę.
„Przepraszam cię bardzo, mój drogi diabełku
Kiecka mnie zmyliła, będę wiernie służyć
Diabłu z piekła rodem radości dam wiele
Jeśli trzeba nawet i w niedzielę.
Piekielnym ogniem mogę zdziałać wiele.”
Diabeł już spokojny i ogień roznieca
Aby podgrzać smołę - ale będzie heca.
A tymczasem miotły wszystko to słyszały
I z tą co w mieście była cicho coś gadały.
Co tu zrobić trzeba, aby móc polatać
Tak bliżej do nieba z diabłami w zawody.
Uradziły w końcu aby diabłu służyć
Zawsze to odmiana i Babom dopieką
Pamiętały dobrze jak było nad rzeką
Gdzie Baby tak się rozochociły że święconą wodę zamiast wody piły.
Ogień z wolna smołę podgrzewa, podgrzewa,
A diabeł podkłada to szyszki, to drzewa.
Jak już smoła w beczce się zagotowała
To miotła w prezencie trochę jej dostała.
Zaraz się napiła miotła smoły z beczki
Oj będzie straszyła na polu owieczki.
Taka czarna miotła jak nad polem lata
Nie ma na nią silnych aż do końca świata.
Diabeł dosiadł miotłę, mocno teraz trzyma
Rozkazuje głośno: „Leć tam gdzie nas nie ma”,
Zaraz to poprawił bo by do końca świata z miotłą tak zabawił.
„Leć aż do księżyca – chcę zobaczyć z góry czym on się zachwyca.”
Miotła dała sygnał i cała drużyna ruszyła z kopyta.
Diabeł miotłę trzyma bo nad lasem, ponad polem
Całe stado mioteł wyczynia swawole a diabeł się cieszy
Gdy zobaczył Baby jeszcze się rozśmieszył.
Baby go spostrzegły: „Czekaj ty przechero,
Jak złapiemy ogolimy cię na zero”
„Łapcie, łapcie, łapcie kapcie” - tak diabeł się śmieje
I zabiera babom ostatnią nadzieję.
Miotły coraz wyżej diabła niosą w górę
Aż zobaczył diabeł w chmurach wielką dziurę.
„Do księżyca pewnie tędy znajdę drogę.
Nieście jeszcze wyżej albo wam pomogę”
Lecz zapomniał diabeł, że droga do nieba
Wiodła tam od dawna – diabła tam nie trzeba.
Święty Piotr zobaczył z dala figle diabła
Więc na przylot gościa woła swe anioły
„Nikt nie widział diabła w niebie do tej pory,
Musimy więc przywitać tego gościa u nas
Niech nie myśli sobie, że bieda jest w chmurach.
Zwołać tu natychmiast anielskie chóry.”
Diabeł tak się cieszył swoim pierwszym lotem,
Że nie spostrzegł jak do nieba przed świętego miotły go zaniosły.
Bo te miotły to były takie miotle osły.
Oj jeszcze nie wiedział gdzie go dziś zaniosły.
Diabeł jak już spostrzegł gdzie to lądowisko
Było już za późno bo odwrócić wszystko.
Minę miał niepewną, oj to było widać
Miotłę trzymał mocno – może się tu przydać.
„Witam diabła u nas” – odezwał się święty,
Nawet diabeł w niebie nie będzie przeklęty.
Diabeł zgłupiał całkiem, na nogach się chwieje
Coś tam szeptem mruczy i bardziej głupieje.
„Co cię tu sprowadza?” Pyta diabła święty.
„No, tego, tamtego szukam ja księżyca
On mnie blaskiem bladym od dawna zachwyca.”
„Mówisz, że księżyca w niebie poszukujesz.
Czy ty diable czasem nie kantujesz?
Bo księżyca w niebie jeszcze nikt nie szukał.
Może ciebie diable ktoś tam gdzieś oszukał.”
Diabła siódme poty całego oblały.
Diabeł w niebie nie jest już zuchwały
A tymczasem święty podaje mu kielich
Do wypicia woda w tym kielichu była.
Diabłu w tym momencie odwaga wróciła.
„Co mi daje święty? To święcona woda?”
„Oj diabełku miły, dla diabła jej by było szkoda.
Zwykłą wodę daję” – napij się nieboże.
Mam dla ciebie prezent – trzymam go w komorze.
Prezent od świętego? Jakieś diable sztuczki.
Myśli sobie diabeł i na miotły woła.
„Jeszcze trochę a zaprowadzą mnie do kościoła.
Uciekajmy póki sił nam jeszcze starczy”
Ale miotły nie lubią jak ktoś na nie warczy.
Nie za chętne wracać na ziemię z diabełkiem.
Wymyśliły, że wody muszą napić sie chociaż kropelkę.
Święty Piotr podaje im kielich do picia.
Diabłu zaś do łapy podaje miotełkę,
Oraz wodę w misce – co to jest do diabła?
Diabeł się domyśla, szczęka mu opadła.
To święcona woda i kropidło przecież.
Złapał miotłę mocno i krzyczy co siły:
„Ja chcę już na ziemię, dość tych figli dzisiaj
Na ziemie wracamy, wracamy na ziemię
Tam pod ziemią a nie w niebie żyje moje czarcie plemię.”
Święty Piotr zdziwiony, co to wszystko znaczy?
Pierwszy raz się zdarza aby ktoś uciekał z nieba.
Przecież tu jest dobrze – co diabłu dolega?
Diabeł czmychnął z nieba i na ziemię leci.
Miotły złe jak diabli, figla mu szykują
Na pole go niosą Jagom dać w prezencie
Nie pomoże diabłu, diable dziś zaklęcie.
Jak zobaczył diabeł gdzie go miotły niosą
Postanowił uciec, zanim go doniosą
Bo pamiętał co mu Jagi wcześniej obiecały:
„Jak go złapiemy, nie wyjdzie on cały.
Ogolimy jeszcze diabłu łeb na goło.”
Będzie dziś na polu więcej niż wesoło.
Diabeł puścił miotłę i na pole spada.
Upadł na stóg siana – sam do siebie gada
„Wracam ja do lasu, tam gdzie beczka stoi.
Bo tu na tym polu diabła się nikt nie boi.”
Pobiegł na polanę i do dziś tam siedzi
Nie wychyli nosa - nikt go nie wyśledzi.
Baby jagi miotły swoje zawołały
Będą ich pilnować jak źrenicy oka
Cena za te szkiełka była zbyt wysoka.
Za to diabeł diabli się każdej nocy na polanie.
„Tym Babom ode mnie jeszcze się dostanie.” 2011 SJS
71. Ołowiane żołnierzyki
Ołowiane żołnierzyki na wojnę wyruszyły
Armaty z ołowiu wzięli z sobą też.
Konie na tej wojnie z ołowiu były
I z ołowiu na wroga padał z armat deszcz.
Z ołowiu miał serce ten generał żołnierzy
Który ich pod kule wysyłał wciąż
Lecz na tej wojnie nie było poległych żołnierzy
Bo tam wojna na niby tak naprawdę jest.
Lecz razu pewnego coś złego się wydarzyło
I wojsko z ołowiu na prawdziwe kule przetopił ktoś.
Z ołowiu za to serce miał generał prawdziwy
Co żołnierzy pod kule wysyłał wciąż.
Tę wojnę niewielu żołnierzy przeżyło
Wiele koni w bitwach prawdziwych zginęło też.
Tylko nikt nie wiedział, że w kieszeni żołnierza żołnierz ołowiany
Gdy ten poległ, razem z nim został ... pochowany.
72. Raj
Na tej ziemi był już kiedyś raj
Dawno temu na zielonej wyspie.
Miliony palm z kokosami tam rosło
I strumienie słodką wodę do morza niosły.
Ciepło tam było tak jak w raju
Owoców wszelkich ziemia zapewniała
Ryby bez wysiłku z morza się łowiło
I zbudowanie domu zbytnio nie męczyło.
Na tę wyspę ludzie na tratwach przypłynęli
Zaledwie kilkadziesiąt osób wtedy przybyło.
Na oceanie raj znaleźli prawdziwy
I to co tam zastali całkiem ich zaskoczyło.
Mijały lata ,ludzi coraz więcej i więcej się mnożyło
Palmy wycinali tak szybko, że nowe nie nadążały rosnąć
Miejsca do życia coraz mniej i mniej tam było
I przyszedł czas gdy wszystko co dobre się skończyło.
Głód, walki, podstępy, zasadzki, choroby i śmierć
Bardzo ludność tej wyspy to wszystko przetrzebiło.
Aż ludzie przed ludźmi musieli się chować
I wtedy już tam raju na pewno nie było.
Na tej ziemi był już kiedyś raj
Dawno temu na zielonej wyspie.....
[SJS luty 2012]
73. Ułuda
Gdy okręt z pajęczyn
Swe żagle rozwinie
Wiatr go wnet poniesie
W przestworza popłynie.
W te światy gdzie portów
Dla niego nie ma
Bo przecież wokoło
Drzewa, pola, łąki - po prostu…. ziemia.
74. Przemijanie
Ulotny urok czerwieni maków
Chabry wśród maków rosnąć chcą
Łąka to czy tylko miejsce przy krzaku
Które darował im zmienny los?
Dziewanny, maki i chabrów trochę
Codziennie nowy zestaw barw
Płatki czerwieni dziś już na ziemi
A przecież wczoraj rozwijał je wiatr.
Piętrami żółte kwiatki dziewanny
Zawarty jest w nich deszczowy kod
Kwiatki u góry, płatki na ziemi
Na dole liści zielonych splot.
75. Miasteczko
W małym miasteczku domów niewiele.
Niewielka rzeka i mały most.
Uliczki małe, ludzie niewiele
Problemów mają i ciężkich trosk.
W małym miasteczku wszyscy się znają.
Wiedzą kto, z kim, kiedy i gdzie.
Wiedzą o dziadkach i pra- pradziadkach
Komu jak wyszło, a komu nie.
Jaśminów zapach przez okna wchodzi
Wiosną, zanim zakwitną pąki róż.
Ktoś gdzieś przechodzi, ktoś gdzieś wychodzi,
A ktoś zostanie gdy będzie mógł.
Dzwony z kościoła w niedzielę rano
Budzą takich co mocno śpią,
A po kościele zwłaszcza młodzi
Idą na lody - dopóki są.
SJS 2.05.2012
76. Żurawie
Są jeszcze łąki na które przylatują .... żurawie.
Krzyk ich po polach daleko się niesie.
Są jeszcze rzeki tak dzikie,
Że śladów ludzi nie widać prawie.
Mgły ponad nimi od zawsze się snują
Chłodne poranki, rosa na trawie
Niech tak zostanie przez przyszłe wieki.
... są jeszcze łąki na których się pasą płochliwe żurawie.
SJS na przełomie 9/10 lipca 2012
77. Kresy
Zanurzyłem się w przeszłości.
To tak jakby poruszyć wszystkie dzwony
I te co wiszą na wieżach kościołów,
I te które aby ukryć ktoś zakopał w ziemi
I te co na armaty przetopiono dawno.
Wszystkie naraz chcą głosić swoje
Lecz jak rozróżnić ich głosy mam?
Ten jest ze Lwowa, ten ze Zbaraża,
A ten w kościele na pustym polu pozostał sam,
A tamten, w rzece, piaskiem przykryty.
Każdy ma tyle do przekazania
Jakby ich wcześniej nie słuchał nikt.
Ten o zwycięstwach chce opowiadać,
A ten o rzeziach tu na Wołyniu
I cicho dzwoni gdzieś dzwon ukryty
Mieli go zabrać - a został tam. SJS
78. Na rozstajnych drogach..
Na rozstajnych drogach diabeł lubił siadać.
Mącił ludziom w głowach, bo skąd wiedzieć mieli
Którą drogę wybrać by dotrzeć do celu.
Diabeł, przechera nabrał już tu wielu.
Aż ktoś na rozstajach krzyż wreszcie postawił.
Diabeł gdy zobaczył, że miejsce swoje stracił
Dzień i noc po polach biegał i sobaczył.
Skargi tak obnosił o tym co utracił.
On stracił a ludzie zyskali
Bo przecież diabeł dobra nie czynił nikomu
Tylko szkody, bo ludzie nie mogli
Trafić do swych domów. SJS19.08.2012
79. Żart
"Tere fere kuku
Strzela baba z łuku"
A chłop z bata strzela
Nie będzie wesela.
Nie będzie wesela
Nie będzie radości
Bo chłop razem z babą
Wystraszyli gości.
Wystraszyli gości
Sami pozostali
I przez to strzelanie
Córki nie wydali.
Córki nie wydali
I została w domu
Będzie teraz strzelać
Oczkiem po kryjomu.
Oczkiem po kryjomu
Córeczka strzelała
Lecz żadnego chłopca
Złapać nie zdołała.
Złapać nie zdołała
Bo się wszyscy bali
Takiej baby z chłopem
Co ciągle strzelali.
Co ciągle strzelali
Z łuku oraz bata
"Nie będzie miłości
Jak ciągle strzelata"
Tak powiedział mądry
Co to wszystko wiedział.
Lecz on także u nich
Długo nie posiedział.
Długo nie posiedział
Uciekł od nich chyłkiem
Kto by tam wytrzymał
Chyba przez pomyłkę.
Chyba przez pomyłkę
Do zagrody zaszedł
Młody co na kieszeń
Mówił "taschen".
Taschen mówił młody
Bo od Niemców przyszedł.
Jak tam do nich zaszedł
To już i nie wyszedł.
Nie wyszedł z zagrody
Bo też lubił strzelać
I tak szybko przeszła
Trzecia już niedziela.
Trzecią już niedzielę
Razem tak strzelali
Aż w końcu zmądrzeli
I córkę wydali.
Morał jest z tej bajki
Całkiem niedorzeczny
Nie zdobędziesz żony
Jak będziesz zbyt grzeczny.
Jest też drugi morał
Co już pewnie wiecie
Nie strzelajcie wtedy
Gdy córkę wydać chcecie.
Jest i trzeci morał:
"Gdy was wszyscy znają
Lepiej szukać zięcia
Tam gdzie was nie znają."
Jest i czwarty morał
Bo przecież już wiecie, że
Jak nie ma chętnych
To i Niemca na zięcia weźmiecie.
SJS 6.41 28.08.2012
80. Domek Tomka
Miał Tomek swój domek
A w domku dwa piórka
Na strychu w tym domku
Mieszkała wiewiórka.
Na drzewie przed domem
Dwa kruki mieszkały
I głośno na Tomka
Kra, kra, krakały
Miał Tomek swój domek
I dobrze my było
A krukom przed domkiem
Też dobrze się żyło
Lecz razu pewnego
Coś tam się zdarzyło
Coś przyszło do studni
I wodę wypiło.
To było w nocy
Gdy kruki spały
Te kruki które w dzień
Na Tomka krakały.
Kto wypił więc wodę
Nikt tego nie wiedział
Gdy dziadek tam przyszedł
To tak powiedział:
„Gdy byłem młody,
To kamień raz wpadł do studni, do wody
Tak, że zatkał dopływ wody.
Więc może nikt nie wypił ze studni wody?
SJS kiedyś dawno temu jak jeszcze Jugosławia istniała
81. Dla Kacperka
Kacper, Kacper wiercił dziurę
A w tej dziurze znalazł kurę
Kura jajka tam schowała
I na Kacpra nagdakała.
Kacper jajka do koszyka
I przed kurą szybko zmyka
Kura za Kacperkiem goni
Bo swych jajek przed nim broni.
Kogut gdy usłyszał krzyki
To przeskoczył przez patyki
Kacper coraz szybciej zmyka
Zgubił jajka gdzieś z koszyka
Kura jajka pozbierała
I pisklęta wychowała.
SJS nie wiadomo kiedy
82. Bajka
Tygrys gdzieś się schował
Bo wystaje tylko głowa.
Miś zaś minę ma wesołą
Bo zjadł miodu
Pełen dzban.
Teraz z misia wielki Pan.
Bajko, Bajko zawołaj misia
Niech nam misio opowie dzisiaj
Gdzie przed ludźmi zajączek się chowa
Na którym drzewie nocuje sowa.
Gdzie ptaki na zimę gdzieś odlatują
Gdzie w chłodny czas dobrze się czują.
W bajce wszystko możliwe dzisiaj
Nie trzeba o wszystko pytać misia.
83. Jesień
W lesie szum wielki, liście spadają,
Żółte, czerwone, jesień witają,
Kobierzec piękny z liści usłany,
Wiatr go układał, liście zamiatał.
Drzewa są smutne
Bo na gałęziach liści niewiele.
Kto je policzy kiedy spadają?
To niemożliwe, bo uciekają.
SJS nie wiadomo kiedy
84. Stary dom
Przez wybite okna
Słońce po podłodze chodzi
Ludzie tu kiedyś mieszkali
Dziś już nikt nie wchodzi.
Na dom już wyrok został wydany
Przyjdą robotnicy i rozbiorą ściany
Rozbiorą i okna, rozwalą sufity
A na koniec komin też będzie rozbity.
Ci co tu mieszkali w większości nie żyją
Lat tyle minęło, że nikt nie wie czyją
Ręką ten dom kiedyś zbudowano,
Kto się tu urodził a kogo pochowano.
Co mówili tu ludzie,
Co robiły dzieci
Nikt już nie pamięta.
Śmieci, wszędzie śmieci.
Stary dom jeszcze stoi
Czeka, może przyjdzie ktoś kto dawniej bywał
Lecz ludzie idą dalej
Nie widzą go chyba.
Nawet jeśli widzą
Po co im ruina.
Piec już rozwalony
Komin się ledwo trzyma.
Puste oczodoły okien
A na strychu koty myszy straszą.
Nietoperz jeszcze czasem tam się na dzień schowa
O zmierzchu się obudzi gdy zawoła sowa.
Domu dni już policzone, dotrzyma do wiosny
Nowy dom już stoi
I młodzi czekają
Kiedy na swoim wreszcie zamieszkają.
1.11.2012 godz. 19.59
85. Poplątane
Dziś była niedziela
Chociaż to dopiero czwartek.
Czas się znów pogubił
Dni niewiele warte.
Czwartek, środa czy niedziela
A dni takie same
Tylko w kalendarzu
Nazwy przypisane.
Jeśli jest poniedziałek
To musi być niedziela.
Gdzie się tydzień zaczyna?
Który dzień dni rozdziela?
Dzień Księżyca
Dzień Słońca
I dzień ...
niewiadomo jaki.
Ludzie nazwy dni znają
A dni to nie ptaki
Co każdy jak chce siada
A każdy jednaki.
Dni ustawione w szeregi
Zawsze ten sam za drugim
Czasem dzień jest za krótki
A czasem ... za długi.
Znów się poplątało
Czy dzisiaj jest wtorek?
A może to środa
Co przyszła wieczorem?
Dziś była niedziela
Chociaż to dopiero czwartek
Bo nic nie zrobiłem
Co by było cokolwiek... warte.
SJS 27.12.2012 18.11
86. Noc
Szaro, buro i ponuro.
Nocka przy latarniach
Jak by odpuściła
Bo dalej jest czarno.
Czarno, ciemno i niemiło
Gdy księżyc nie świeci
Ludzie w domach pochowani
Noc nie jest dla dzieci.
Ani nie dla dzieci,
Ani dla dorosłych
Tylko dla złodzieja
Ten czas jest radosny.
Noc go wszak okrywa
Przed wzrokiem ludzi
Jak chodzi cichutko
Nikt się nie obudzi.
Pies czasami go wyczuje
Zaszczeka, zawarczy
Może na złodzieja
Taki strach wystarczy?
Czasami wystarczy
Gdy złodziej płochliwy
Gorzej gdy gospodarz
Jest zbyt spolegliwy.
Nakrzyczy na psiaka
Czemu budzi w nocy
W takiej sytuacji
Pies nie ma pomocy.
Zdziwi się gospodarz
Gdy się rano zbudzi
Będzie on żałował,
Że się nie obudził.
Jak świat światem
Zawsze tak bywało
Że rano mniej zastano
Gdy się mocno spało.
SJS 28.12.2012 nad ranem
87. Brzegi
Na brzegu dnia i nocy
Na brzegu rzeki o zachodzie słońca
Szukam odpowiedzi
Na pytania stawiane bez końca..
bez końca...
Gdzie początek rzeczy?
Jak to się zaczęło?
Skąd się to wszystko
Tak naprawdę wzięło?
Przypadek! Niemożliwe
Bo zbyt skomplikowane.
To tak jak by powiedzieć, że:
"Wielkie dzieło "Pan Tadeusz"
Przez przypadkowy rozstaw liter
Zostało samo napisane.
Na przełomie dnia i nocy
Na brzegu rzeki, już po zachodzie słońca
Takie myśli przyszły same do mnie:
Nie może być nic bez początku,
Nie może być bez końca.
Prawdy niby oczywiste
Lecz gdzie wytłumaczenie
Dla porządku świata?
Jakie ma znaczenie życie?
Jaki wpływ ma przeznaczenie?
To wszystko tak samo z siebie
Kiedyś się zaczęło?
Czy ma to znaczenie,
Co robimy, myślimy,
Kogo i jak kochamy,
Na tej świata scenie?
Na brzegu rzeki
Na brzegu poznania
Na brzegu myśli
I poszukiwania..
Czas na kolejne pytania..
pytania....
88. Bieda - ała
Bieda z nędzą się spotkała
Razem z nędzą zamieszkała
No i dzieci dużo miała
Dzieci wszystkie wychowała.
Dzieci biedy wnet dorosły
W świat daleki wszystkie poszły
Teraz bieda mieszka wszędzie
Co to będzie, co to będzie.
My tę biedę pogonimy
Tam gdzie nie brakuje chleba
Tam gdzie wszystko jest co trzeba
Lub tam gdzie pomarańcze rosną
Biedy nie ma, jest bogactwo
Dzieci biedy wnuki mają
I korzeni swych szukają
Bieda dzisiaj dobrze stoi
I niczego się nie boi....
-ała
wrzesień 2013
89. W alejach smutku
W alejach smutku, wśród drzew zieleni
Kwiaty na grobach ktoś położył
Znicze gdzieniegdzie jeszcze dymią
Zmarli w pamięci żywych żyją.
Ktoś, gdzieś przechodzi, a ktoś przystaje,
Czasami grupą ludzie idą,
Ciszę spłoszony ptak zakłóci
Dom tu jest jego a nie ludzi.
W alejach smutku, wspomnienia chodzą
Chodzą, przechodzą, zgubią się czasem
Nikt ich nie straszy
Zbędnym hałasem.
Ktoś, gdzieś kolejne znicze stawia
Lub siądzie cicho gdzieś na ławeczce
Ciszę cmentarną żołądź zakłóci
Gdy wiatr go z dębu na ziemię zrzuci.
W alejach smutku jesień już widać
Kwiaty na grobach więdną powoli
Znicze pogasłe puste stoją
Zmarli niczego się już nie boją.
Cmentarz Północny wrzesień 2013
90. Na rozstajnych drogach..
Gdyby Bóg dzisiaj przyszedł do ludzi,
Zamęczyli by Boga prośbami.
Lepiej Boże pozostań gdzie jesteś,
Niech ludzie radzą sobie tu sami....
Modlitwy i prośby zostawmy
Na chwile gdy ciężko na duszy,
Łatwiej Bogu będzie nam pomóc,
Gdyż codzienność nawet Go nie wzruszy.
…
Zostawili Chrystusa na rozstajnych drogach,
Widzi tu zwierzęta częściej niż ludzi.
Przyjdzie ktoś stroskany, czapkę z głowy zdejmie,
Przeżegna się śpiesznie - zbytnio się nie strudzi…
Daleko do nieba, bliżej jest do wioski
Potrzebny jest Chrystus i w życiu i w polu,
Niosą Mu więc ludzie swoje troski,
Zwykłe troski, od wioski do wioski.
…
Dawno nie padało, sucho jest na polu,
Kłosów nie wypełnią zboża w takim roku.
Co będzie jesienią i co będzie wiosną?
W suszę przecież kłosy większe nie urosną.
Daj nam deszczu Boże, daj nam plonów wiele
I ochroń przed wojną, morowym powietrzem,
Ochroń nas przed nami gdy rozumu zbraknie
Ochroń nas przed złymi choćby i w kościele.
…
Na rozstajne drogi dziewczynka przybiegła
Piosenkę nuciła o ptaszkach i ziołach.
Wianek z kwiatów polnych dla Chrystusa niosła,
Pod krzyżem złożyła, wesoła, radosna.
O nic nie prosiła, piosenki nuciła
Kwiatki do wianuszka świeże dołożyła.
- Smutno ci tu Panie, sam całkiem zostałeś
Ale o nas ludziach już nie zapomniałeś?
…
Biegnie dziewczę do wsi - chmurzyć się zaczęło,
Nim dobiegła w progi solidnie lunęło.
Pewnie to przypadek, bo jakże inaczej
Wytłumaczyć, że deszcz przyszedł wtedy nagle.…
Przecież samo nic nigdy nam nie spadnie.
Tylko tam na polu, na rozstajnych drogach
Chrystus uśmiechnięty z wiankiem sam pozostał.
październik 2013
91. Zapomniana ... melodia
Nie widziałem cię już tyle lat,
Nie słyszałem głosu, zapachu tak dawno nie czułem...
Przez te lata zmieniał się dokoła świat
Tylko ja się gdzieś zagubiłem...
Wstaję rano, jeszcze słońce śpi,
Świt dopiero przeciera oczy.
Ptaki lecą jak co dnia,
Dzień dnia przecież nie przekroczy.
Rosa na trawie, chłód,
Kawa z mlekiem na śniadanie.
Jest początek dnia
Nie wiem co do wieczora się stanie.
Powoli dzień rozpoczynam.
Planuję co zrobić będzie trzeba
Tak myślę ja co dnia
Jesteś gdzieś czy cię ... nie ma?
Jesteś, jesteś wciąż we wspomnieniach.
Tam się nic zmienić już nie da
Jesteś gdzieś bo ja to wiem,
Ale tu gdzie jestem pozostał tylko cień.
Idę, idę przed siebie
Zawracam, coś zrobić dzisiaj trzeba.
Robię coś, majstruję
I ciebie obok mnie... czuję.
Znów mija kolejny dzień
Czas tylko do przodu płynie
I znów widzę Twój cień
A może to tylko motyle?
Siadłem, odpocząć trzeba.
Zmęczenie wraz zemną przysiadło.
Chyba kończy się dzień.
Czy wszystko z przeszłości przepadło?
Zmrok schodzi na ziemię powoli,
Mgła nad polami się snuję.
Tak myślę teraz przed nocą
Czy kiedyś cię jeszcze przytulę?
Noc gwiazdy zapala na niebie
Chłód wciska się przez drzwi do mieszkania
Trzeba napalić już w piecu.
Jutro znów sam siądę do śniadania.
===
92. Pamiętaj..
Poszli do boju młodzi z pieśniami
Oczy gorące i serca prawe
Wierni do końca dzielnie walczyli
I padli w boju za kraj nasz, za Warszawę.
Na zawsze młodzi oni zastaną
Wiek ich nie zmęczy chodź lata miną
Pamiętaj o nich także wtedy
Gdy idziesz w słońcu przez park z dziewczyną.
[na podstawie wiersza " They went with songs to the battle, they were young...]
93. Staruszka
Stara kobieta w wyleniałym futrze
Z resztkami świetności
Nie spostrzegła, że czas nieubłaganie
Zaciera ślady dawnej jej przeszłości.
Stroje, panowie, tańce i bale,
Fryzury, sukienki, buciki, panienki,
Miłostki, miłości, rozstania i żale.
Staruszka wciąż wierzy, że trwa w tamtym szale.
Powoli, ostrożnie stawia swoje kroki
Rozgląda się, szuka, może ktoś jeszcze...
Pamięta jak za nią patrzyli,
Co obiecywali, gdzie porwać chcieli
Lecz nigdzie ich nie ma, chyba zapomnieli.
Tu wszyscy obcy i nikt jej do tańca nie prosi.
Może tam za rogiem młodość się ostała?
Tam też sami obcy - “Chodź ze mną mała”
Ktoś blisko powiedział - lecz nie do niej chyba..
Bo poszedł sobie z dziewczyną pod rękę.
Wrócę ja do domu, koty tam czekają.
Jutro znowu wyjdę, muszą gdzieś być przecież
Ci z którymi szalałam przed laty po świecie..
Hasta la muerte, hasta la muerte, la muerte... hasta..
SJS Agadir styczeń 2017
94. Modlitwa Boga do ludzi
Nie ma nikogo nade mną,
Lecz to nie ja czas stworzyłem.
Ziemi ni Słońca nie było
Lecz ja od zawsze byłem.
Ciemność i światło
Od siebie rozdzieliłem
I w kolejnych dniach
Świat przyjazny dla was, dla ludzi tworzyłem.
Planety, Ziemię i Słońce
Lądy i oceany,
Stworzyłem także rośliny
Gdzie zwierz wszelki mógł być schowany.
Gdy dzieło do końca powoli
Zbliżało się świata tworzeniem
Uznałem, że czas już nadszedł
By was, ludzi osadzić na Ziemi.
Stworzyłem ludzi na obraz
I podobieństwo swoje,
Dlatego każdy z was ma
W sobie część Boga
Więc macie także moc tworzenia
Korzystajcie z tego co dane
Wam jest ode mnie,
Od waszego stwórcy, nauczyciela i Boga.
Jestem wszędzie, w morzu,
Na morzu, w porostach,
W lasach i kwiatku polnym,
Przestworzach, na polach i górach.
I jestem także w was
Którzy jedyni na tym świecie
Macie cząstkę Boga
Dającą wam moc tworzenia.
Więc korzystajcie z tego,
Swoją twórczością wspomagajcie
Gdzie tylko możliwe
Waszego stwórcę - Boga.
SJS 21 marzec 2014
95. Bajka o rozbójniku i królu
Za lasami, za borami,
Tuż przed wielkimi górami,
Na wzgórzu co było nad rzeką
Stał zamek potężny od wielu już wieków.
W zamku tym król mieszkał razem z dworzanami
Wojsko bram pilnowało
I generałów króla się słuchało.
Wielu poddanych króla we wsiach wokół zamku żyło.
Spokojnie tu od lat wielu było.
Do zamku przez lasy i bory
Tylko jedna droga wiodła
Stary szlak był tu wytyczony dawno temu.
Przy tej drodze zbójnik od lat grasował.
W lesie się chyba urodził i tam się wychował.
I nikt nie wiedział
Gdzie on się przed ludźmi i pościgiem chował.
Za to zbójnik zawsze wiedział
Czy ktoś drogą jedzie i ilu tam ludzi
Bo zbójnik jak wielu przez las jechało
Wolał się nie trudzić..
Pewnego razu, zbójnik jak co dzień,
Na drzewie przy drodze schowany
Usłyszał tętent konia
Co do zamku z jeźdźcem zmierzał.
Zeskoczył więc z drzewa
Za pień dębu się schował
Sieć przygotował i na jeźdźca czekał
Do skoku gotowy.
Słuch rozbójnika nie zmylił.
Samotny rycerz drogą jechał.
Koń był cały spieniony
I widać było, że rycerz jest bardzo zmęczony.
Łatwy to łup i ryzyka niewiele.
Zbójnik do jeźdźca podskoczył.
Sieć na niego zarzucił,
Szarpnął i konia z jeźdźcem przewrócił
I z nożem na leżącego zbójnik skoczył.
Nóż do gardła przystawił
I tak do niego gada:
"Dawaj zaraz złoto , dawaj i diamenty
Jak nie chcesz aby dzień dla ciebie był przeklęty"
"Nie mam ja złota, nie mam i diamentów.
Mam coś ważniejszego, bo wiozę wiadomość.
Za dwa dni tą drogą, przez te wielkie bory
Obce wojska przejdą aby zamek zdobyć.
Do króla się spieszę
Zawieść tę wiadomość.
Zamek bronić trzeba,
Nie ma co liczyć na czyjąś pomoc
Chyba, że z samego nieba".
Nie kłamiesz rycerzu - zbój spytał zdziwiony
Powiadasz, że obce wojska idą w te strony?
Tak, i armat wiele ze sobą prowadzą
Z murami zamku jak nic sobie poradzą.
Tego już za wiele dla zbójnika było.
Jego zbójowanie jak nic by się skończyło.
Jedź do króla szybko
Nie będę cię tu trzymać
Uradźcie tam w zamku jak wroga zatrzymać.
Tak powiedział zbójnik i rycerza puścił.
Pomógł wsiąść na konia, wielce zasmucony.
Las był jego domem, droga żywicielem
Jak tu obcy przyjdą dla zbójnika miejsca zostanie niewiele.
A rycerz tym czasem pod bramę zamku przybył.
Wjechał na dziedziniec, konia oddał sługom
I ruszył do króla - złą wiadomość zanieść
Że leśnym traktem nieprzyjaciel przybędzie niedługo.
Król jadł właśnie obiad razem z dworzanami.
Wysłuchał rycerza- wielce się zasmucił.
Wezwał generałów i tak do nich powiada:
Przygotujcie zamek zaraz do obrony.
Łuczników i armaty ustawcie na murach,
Strzał niech nie zabraknie.
Kul i prochu w beczkach także nie żałujcie.
Wrogów przywitamy godnie jak należy.
Dostaną nauczkę z murów oraz wieży.
Generałowie poszli do zbrojowni
Lecz zaraz wrócili.
Królu - nie ma czym strzelać z armat
Bo proch w beczkach zamókł.
Powiedział generał co w pięknym mundurze
Baczył by się nie zabrudzić
Gdy szedł do zbrojowni po murze.
A drugi generał miał też same złe wieści.
Królu - nie tylko strzał nie ma
Ale i łuki zgniły, bo dach w zbrojowni przeciekał.
Może by do wroga pismo wysłać by trochę poczekał?
Ręce królowi opadły, gdy tych wieści wysłuchał
Oj nie były one miłe dla jego ucha.
Królu - może lepiej się poddać.
Trzeci generał tak właśnie radził.
Białą flagę wywieśmy - król zawsze jakoś sobie przecież poradzi.
Rycerz co złe wieści przywiózł wszystko to słyszał.
Poprosił króla na rozmowę w cztery oczy.
Gdy zostali sami tak rzekł on do króla:
"Jest szansa aby zamek i królestwo uratować.
Ze zbójnikiem niestety trzeba pertraktować".
Ze zbójnikiem? Rycerzu, żartujesz?
"Nie masz szans królu jeśli nie spróbujesz.
Ten rozbójnik mnie na drodze napadł
Lecz gdy o wrogich wojskach usłyszał
Zaraz mnie wypuścił.
Zmartwił się rozbójnik tak samo jak ty królu.
Więc nie traćmy czasu.
Obaj bez świadków
Jedźmy do lasu
Poszukać zbójnika".
Jak poradził rycerz
We dwóch do lasu pojechali.
Wołają zbójnika, ptaki wystraszyli.
Długo nie czekali jak z lasu usłyszeli:
Co wy tu robicie?
Czy wam już nie jest miłe życie?
Jak żyję lat wiele to jeszcze króla tu w lesie nie widziałem.
Czy mnie wzrok myli?
Nie mylą cię oczy, króla we własnej osobie widzisz
Wyjdź do nas na drogę.
Pomocy nam trzeba, jeśli ty odmówisz
To już tylko można liczyć na pomoc z nieba.
Generałowie jak tylko o obcych wojskach usłyszeli
Stchórzyli i o białej fladze tylko pomyśleli.
Czy widzisz nadzieję aby wroga w lesie powstrzymać?
Zapytał król rozbójnika - czy ich ktoś zatrzyma?
Las znam tylko królu,
Tu się urodziłem, tu od dziecka żyłem
Lecz chyba dlatego
Coś dla obrony zamku właśnie wymyśliłem.
Niech wieśniacy wszyscy, jak tylko słońce wstanie,
Z siekierami, piłami i linami
Stawią się tu przy dębie na drodze.
Jak wróg przyjdzie tutaj zawiedzie się srodze.
Tak jak zbójnik powiedział, tak się stało.
Wszyscy przyszli co przyjść mieli wielce zaciekawieni
Bo pomysł ze zbójnikiem co ma bronić zamku
Był całkiem nie z tej ziemi.
Zbójnik siedząc na gałęzi dębu tak rozkazywał:
Wzdłuż drogi wszystkie drzewa podcinajcie
Ale tak aby nie upadły.
Liny niech je trzymają zanim je przetniecie.
Zrozumieli wszyscy co robić i jak mają.
Lasu huczy od siekier, piły grają, grają, grają...
Zanim słońce zaszło robotę skończyli.
Na dzień drugi od samego rana
Wieśniacy z siekierami czekają na wroga.
Ukryci wzdłuż drogi na sygnał czekają.
A zbójnik na drzewie siedzi
I w las się wsłuchuje.
On jeden ze wszystkich las najlepiej czuje.
Słońce jeszcze rosy nie wysuszyło
Jak coś w lesie się wydarzyło.
Ptaki ponad lasem z krzykiem się poderwały
Sarny spłoszone drogę przeskoczyły
I w gęstwinie się schowały.
Zając przekicał drogą bardzo wystraszony
A za nim wojsko jakieś widać.
Idą, idą, jadą, ciągną konie armaty,
Na wozach drabiny, liny, haki,
Chorągwie, muszkiety, zbroje wyczyszczone
Wszystko błyszczy - pewni siebie
Że zwycięstwo blisko.
Gdy czoło wojska już do dębu doszło
Zbójnik krzyknął głośno, aż echo poniosło.
Sądny dzień się zaczął bo w jednej chwili
Las runął na wroga gdy liny przecięli.
Krzyk ludzi, kwik koni, trzask łamanych wozów
Jednym słowem - piekło na tej drodze.
Wróg tam wpadł w pułapkę
Zawiódł się srodze.
Kto mógł to uciekał.
Konie, wozy, armaty - wszystko zostawili
Tak jak zbój przewidział
Las ich pokonał w jednej chwili.
W tym czasie król ze świtą z wieży
Widział jak niespokojne ptaki nad lasem latały.
Słyszał rumor wielki jak podczas wichury.
I cicho jak po burz w końcu się zrobiło
Było słychać jak królewskie serce biło.
Wszyscy tam na wieży na drogę patrzyli.
W końcu coś dostrzegli ... wojsko jakieś z armatami.
Konie, chorągwie, wozy i to wszystko
Do zamku się kieruje.
Co w takiej chwili król myśli.
Jak wtedy się czuje?
Lecz wojsko jakieś dziwne, ubrane inaczej.
Jakby znajomi tam ludzie?
Jak już wojsko pod mury przybyło
To się wszystko wyjaśniło.
To wojsko to nie wojsko ale wieśniacy
Z bronią zabraną wrogom
Wyglądają więc inaczej.
Wyszedł król naprzeciw temu pochodowi
Bramę otwarto, most też opuszczono.
Zbójnik uśmiechnięty stał na przodzie tłumu..
Co chcesz zbójniku dostać za przegnanie wroga?
Ja, królu? Nic nie potrzebuję.
Las jest dla mnie domem.
Las mnie też wyżywi.
Ja w lesie królu najlepiej się czuję.
Mianuję cię więc Wielkim Łowczym przy mym dworze
Będziesz lasu strzegł przed wrogami.
Przyjmujesz tę funkcje?
Oj królu, ja nie wszystko co mówisz rozumiem.
Mam robić wszystko jak do tej pory?
Ludzi mam napadać?
Ja nic więcej nie umiem.
Nie napadaj ludzi, chyba że wrogowie wrócą.
Pilnuj lasu, zwierząt, wszelkiej roślinności
Aby król czasami mógł tam przyjąć gości.
Gospodarzem będziesz w mym imieniu tego lasu.
Wszyscy z takiego obrotu sprawy się ucieszyli
I w tym królestwie w spokoju przez długie lata żyli.
Zbójnik zaś siedział na dębie całymi dniami
A jak się nudził - gadał z podróżnymi
A jak nikogo nie było to gadał ze... zwierzętami.
---
A co z generałami co byli przy królu?
Stada baranów za karę pilnują
I jak twierdzą dobrze się w tej roli ....
... czują.
1 listopada 2014 roku
96. Mołdawska bajka
Aniołowie w karczmie za stołem zasiedli.
Świece zapalili, głowy pochylili, czekają.
Drogą, już po zmroku, wędrowcy przechodzili
Światła w oknach zobaczyli, weszli.
Jadła daj karczmarzu, piwa w dzbany nalej,
Noc ciemna na dworze, nie pójdziemy dalej.
Rzeka, las po drodze - do domu daleko
Po co tak po nocy mamy kusić złego.
Aniołowie siedzą i ludzi słuchają,
Świece na ich stole czas swój dopalają.
Hej ludzie, skąd was bogi niosą?
Zapytał wędrowców gość co siedział z kosą.
Z kosą ktoś do karczmy przyszedł? Dziw na dziwy.
Wygląda nietęgo, nie jest on szczęśliwy.
Samotnie tu przyszedł, nie znał go nikt we wsi.
Dziwnie on ubrany, czaszkę miał na piersi.
Czaszka haftowana, na siwym kubraku
Któż jest właścicielem tak dziwnego znaku?
Kosa symbol śmierci, czaszka takoż samo.
Może to śmierć przyszła? Dowiemy się rano.
Wędrowcy podjedli i piwa wypili
Temu w kącie z kosą tak rzekli po chwili:
Szczęścia my szukali daleko po świecie
Bez szczęścia żyć trudno, przecież o tym wiecie.
Co jest szczęściem dla was? Czego szukaliście?
Zapytał ten z kosą - po co w świat poszliście?
Życie wam niemiłe, chodzić w obce strony?
Czyż nie powinniście pilnować domu, dzieci, żony?
Kilka lat suszy z domów nas wygnało.
Co byś nie robił, jedzenia było mało.
Poszliśmy na północ, roboty poszukać
Bieda w nasze progi zaczynała pukać.
Na północy deszcze plony zapewniały.
Dobre zbiory mieli, gdy u nas zwierzęta padały.
Rodziny zostawić w domach musieliśmy.
Rok dziś mija jak w świat poszliśmy.
Niesiemy zarobek, nasiona, jedzenie.
Wszystko będzie miało jutro w domach powodzenie.
A domy wasze wciąż stoją? - zapytał ten z kosą.
Karczmarz zaś dorzucił- Tu ludzie w okolicy z biedy chodzą boso.
Nędza przycisnęła wszystkich w okolicy.
Zimą gorzej niż źle było,
Każdy dzień przeżyć było trudno.
Głód zaglądał w oczy a było wyjątkowo chłodno.
Kto miał orzechy włoskie, wiedział, że przeżyje,
Kto ich nie zgromadził to wyciągał szyję
Czy przyjdzie sąsiad jak co dzień z orzechami
Był taki co uzbierał i dzielił się w czas głodu z sąsiadami.
Ja orzechów nie lubię - warknął z kąta ten z kosą.
Mnie one nic dobrego nigdy nie przyniosą.
Przez to roboty nie mam, na próżno tu tyle czekałem
Żadnej duszyczki do piekła przez to nie zabrałem.
Tak powiedział i zniknął jak by go diabli wzięli.
Wędrowcy jak to zobaczyli całkiem oniemieli.
Co tu robić dalej? ale już po chwili
Aniołowie wstali, świece pogasili
I wędrowcom tak radzili:
Wracajcie do swych domów jutro skoro świt
Tam na was czekać będą wszyscy już od rana.
Byliśmy w waszej wiosce od zeszłej jesieni.
Orzechy zbieraliśmy, suszyliśmy
I jednemu we wsi wszystkie dawaliśmy.
Jak głód do domów zaczynał zaglądać
Co dzień garść orzechów on nosił każdemu.
I wszyscy przeżyli tylko dzięki temu.
Więc jak jutro do wioski wrócicie
To przy waszych domach drzewa posadzicie.
Orzechy niech was chronią od wszelkiego złego.
Wędrowcy, zmęczeni zasnęli pokotem
Lecz ich świt przywitał deszczem oraz ... błotem
Śpią wszyscy na ziemi, karczmy nigdzie nie ma.
Przyśniło się to wszystko? To były tylko przywidzenia?
Zebrali się żwawo, prawie biegiem idą
Las dość szybko minął, rzekę brodem przeszli.
Dym widać z daleka, więc jednak ktoś nie śpi.
Ktoś na nich tam czeka - lecz czemu brak ludzi?
Kogut zapiał we wsi, może kogoś zbudzi.
Kogut we wsi gdzie głodno było przez zimę?
Czy poznamy tego dziwu nieznaną przyczynę?
Weszli między domy, nikogo nie widać.
Przy jednym z domów starzec siedział z laską.
Gdzie są ludzie z wioski? wędrowcy zapytali
Wszyscy poszli nad rzekę, na moście czekają.
Bo to dzisiaj ci co na zarobek poszli powracają.
My jesteśmy nimi, dziadku nie poznajesz?
Byli tu przez zimę tacy w białych szatach
Wczoraj stąd odeszli, lecz nam powiedzieli,
Abyśmy was czekali tam na moście właśnie.
Tak dziadek powiedział, mocno zadziwiony
Dlaczego oni przyszli z całkiem innej strony.
Wędrowcy pobiegli co sił w nogach w stronę mostu
Bo tam na nich czekano od rana po prostu.
Płaczu było co niemiara i wszelkiej radości
Dawno wieś nie miała tak radosnych gości.
Czy orzechy mogą od głodu ludzi ratować?
Czy to bajka tylko? Lepiej nie próbować.
SJS
Podczas wielkiej suszy na Mołdawii w 1946 roku orzechy włoskie uratowały od śmierci głodowej wielu jej mieszkańców. Dziś przy każdym domu jest studnia i ... rośnie orzech.
97. Bajka o Babie i koźle - żart
Miała baba, miała
Kozła rogatego
Pojechał na wojnę
Została bez niego.
Długo gdzieś wojował
Lecz do baby wrócił
Nic babie nie przywiózł
I tym ją zasmucił.
Po co babie kozioł
Co nie ma niczego
Wypędziła kozła
Została bez niego.
Smutno teraz babie
Siedzieć samej w domu
Szuka więc koziołka
Szuka po kryjomu.
Kozioł gdy usłyszał
Że go baba szuka
Chciał tej babie dopiec
Bo to twarda sztuka.
Bo to twarda sztuka
Z tego kozła była
Wojna go twardości
Przez lata uczyła.
W nocy się do baby
Pod chałupę zakradł
Zastukał w okienko
Racicami trzasnął.
Chciał nastraszyć babę
Z całej siły wrzasnął.
Toż przy takim huku
Nikt by tam nie zasnął
Lecz co dalej było
Nikt by nie przewidział
Baba uśmiechnięta
Kozła zaprosiła.
Pewnie się dziwicie
Co się tam zdarzyło
Lecz bez kozła babie
Źle się samej żyło.