Patenty - Stefan Jerzy Siudalski

 Statystyki
Przejdź do treści

Patenty

Twórczość

Patenty, Instytut Fizyki PAN Warszawa - refleksje po 50  latach
Przepracowałem w Instytucie Fizyki trzynaście lat i im więcej czasu upływa od tamtych czasów tym bardziej widzę nonsensy mechanizmów jakie tam działały. Więcej wiem, więcej widziałem od tamtych lat a więc i baza do porównań większa.
Czy winni byli ludzie?
W większości - nie. "Choroba" miała swoje źródła na tak wielu płaszczyznach, że ani pojedynczy człowiek, ani nawet grupa ludzi z samego instytutu nie podołałaby tej pracy czyszczenia stajni - może Herkules?
W instytucie było pięć grup pracowników - naukowcy, administracja, mechanicy, elektronicy i sprzątaczki. Elitę stanowili oczywiście naukowcy. Administracja rządziła instytutem po swojemu. Do dziś pamiętam całe noce spędzone w instytucie po to aby "uzbierać" godziny do zapłaty za prace zlecone które można było wykonać kilka razy szybciej niż wynikało to z tabel, wyliczeń itp. "mądrych" podpórek wyprodukowanych przez głupców i dla głupców którzy pilnowali. Utrzymując sztywne nożyczki stawek godzinowych administracja promowała miernoty ponieważ czym ktoś miał większą wiedzę, szybciej i sprawniej rozwiązywał problemy projektowe tym więcej był wykorzystywany w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie opłaciło się być sprawniejszym w pracy niż inni. Ten który potrzebował na wykonanie zadania dziesięć razy więcej czasu niż bystry pracownik - dostawał za to samo zadanie dziesięć razy więcej pieniędzy. To oczywiście przejaskrawiona opinia ale nie mniej ten mechanizm w bardzo podobnej formie działał.
Czy te tabele i ten rodzaj rozliczeń wymyślono w instytucie?
Nie - ale w instytucie ich przestrzegano.
Wytworzył się mechanizm który można by w skrócie ująć tak - wykryć tego który ma dużą wiedzę, obciążyć go do granic ludzkiej możliwości a jak zacznie się z przemęczenia nie wyrabiać z robotą to żeby nie był taki cwany i wczasów mu nie przydzielimy bo przecież jego średnie dochody są wyższe niż tych "nieprzydatnych".
Ostre słowa: głupcy, nieprzydatni.
Głupcy - ponieważ były pieniądze by kupować aparaturę za dolary i to za ciężkie dolary a w sposób nieprawdopodobny ograniczano nasze dochody do poziomu kilkudziesięciu dolarów miesięcznie - czyli były dolary by płacić inżynierom w krajach kapitalistycznych a nie było pieniędzy by płacić nam! Stąd te nonsensy nocowania w instytucie aby "nabić" godziny. Wypracowano mechanizm doskonale promujący - kapitalizm, nie ten przyszły u nas tylko tamten w krajach z którymi próbowano walczyć!
Nieprzydatni - ponieważ praca w instytucie niczym nie przypomina taśmy produkcyjnej - nie wszyscy mają predyspozycje by pracować w instytucie, w miejscu gdzie trzeba wykazywać się na co dzień własną inwencją. Nie wszyscy są jednako twórczy a niektórzy nawet zupełnie nie mają nawet zadatków aby pracować samodzielnie. Nie ma co się obrażać - tak nas przyroda nierówno talentami obdzieliła i już.

My - elektronicy zarabialiśmy tyle samo co mechanicy. Buntowałem się przeciw temu ponieważ mechanicy posługiwali się takimi samymi narzędziami jak ich ojcowie a czasami i dziadkowie. Uzupełnianie wiedzy w tej grupie zawodowej było minimalne. Co prawda jedni byli dokładniejsi w robocie, szybsi niż inni ale doskonalenie umiejętności dotyczyło w większości czynności manualnych.


Zupełnie inaczej było z nami, elektronikami. Postęp w dziedzinie elektroniki był ogromny i miał tendencję wzrostową - wymagał więc od nas ciągłego uzupełniania wiedzy. To czego nas uczyli w szkołach było w większości nieprzydatne. Każdego tygodnia pojawiały się nowe układy scalone, tranzystory, tyrystory, warystory, i dużo, dużo innych elementów. Trzeba więc było sporo czasu poświęcać na uzupełnianie wiedzy, ciągłe uzupełnianie.
Naukowcy zarabiali podle, dla nich nadzieją na podniesienie poziomu życia były wyjazdy na stypendia, kontrakty na zachód. Jeśli dostawali tam 1000 $ miesięcznie to była to równowartość pięćdziesięciu pensji w Polsce! Aby wyjechać na stypendium musieli się wykazać ciekawymi publikacjami jednym słowem musieli wymyślać eksperymenty których albo jeszcze nikt na świecie nie przeprowadził albo tylko nieliczni. Do tych "super" eksperymentów potrzebna była im unikalna aparatura czyli taka której albo nikt nie produkował albo trzeba było czekać na nią w kolejce kilka lat lub była w Demoludach zupełnie nieosiągalna bo zachód nałożył na nią embargo. Przychodzili więc do mnie i składali zamówienie na wykonanie potrzebnej im a unikalnej aparatury.
Jeśli eksperyment miał być unikalny i miał wyprzedzać innych to zrozumiałe, że aparatura musiała być jeszcze bardziej "wyprzedzająca" to co było dostępne. Do tego miejsca było to w miarę logiczne, dalej już nie ponieważ po zrobieniu zamówionego urządzenia i przeprowadzeniu dzięki niemu badań fizyk ogłaszał swoje wyniki w specjalistycznej prasie.
To gdzie tu brak logiki?
Tak, tylko przez te wszystkie lata tylko raz fizyk w swojej publikacji podziękował imiennie mi za zaprojektowaną przeze mnie aparaturę a podczas tych lat co tam pracowałem zaprojektowałem ponad czterdzieści różnych urządzeń łącznie ze specjalnym zasilaczem wysokiego napięcia który był używany w CERN do zliczania cząstek!
Drugim nonsensem było wynagrodzenie - sztywne nożyce ustalone gdzieś tam wysoko uniemożliwiały nawet przy najlepszych chęciach sensowne wynagrodzenie dla tych którzy brali udział w powstawaniu unikalnej aparatury.
To może na takiej unikalnej aparaturze instytut mógłby zarabiać?
Mógłby i to sporo lecz działały doskonale mechanizmy utrudniające wymyślone zarówno na poziomie samej Akademii, Instytutu jak i niektórych naukowców. Dlaczego naukowiec który chciał wykazać się ciekawszymi publikacjami niż inni miałby być zainteresowany aby "jego" unikalną aparaturę powielać?

Jeszcze ktoś mógłby być lepszy od niego!
Brzydko?
Bywało nawet gorzej - miałem nawet tak skrajny przypadek, że gdy zaprojektowane przeze mnie stanowisko zaczęło "produkować" publikacje, kierownik tego laboratorium koniecznie chciał mnie usunąć z Instytutu. Jeszcze bym jego kolegom fizykom takie same stanowisko zaprojektował! Ponure bywają zakamarki ludzkiego myślenia. Dopiero gdy byłem w Moskwie i zobaczyłem cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym, przepiękną cerkiew zrozumiałem, że czasami stworzenie czegoś unikalnego bywa dla stwórcy zabójcze. Car kazał zabić twórcę tej cerkwi aby nie stworzył lepszego dzieła. Czyli nie było tak źle - ja przeżyłem ale pewnie dlatego, że moje dzieła były na szczęście nieporównanie mniejsze niż ta cerkiew Wasyla.
Sprzątaczki jak się 1980 roku okazało zarabiały najwięcej - to nie żart wcale. Pracowały przeciętnie 2-3 godziny dziennie a ponieważ ich pensje były porównywalne z naszymi to stawka godzinowa wychodziła im wyższa niż inżynierowi nawet na pracach zleconych! Niektóre z nich widziałem po latach na zupełnie innych stanowiskach w innych instytucjach a to jako księgowe, albo kasjerki.
Sprzątaczki?
Tak - widocznie te w instytucie miały jeszcze jakieś inne zadania niż tylko sprzątanie, wielu przecież było przeciwnych władzy w tym instytucie.
SJS

Tego ostatniego patentu nijak nie mogę znaleźć w aktualnym spisie patentów a przecież mam jak widać potwierdzenie przyznania patentu.
Dlaczego?
A nie wiem.
Czy mogłem złożyć więcej wniosków patentowych?
Tak, miałem wstępnie przygotowane i sprawdzone czy już podobnych nie było łącznie około 17 pomysłów z tego zdążyłem złożyć 4, przyznano mi jak widać trzy. Przez te 73 lat pewnie by było jakieś ponad 100 patentów ale komu to potrzebne?
A reszta?
A to już nie pracowałem w IF PAN i musiałem się starać przez następne lata powiązać jakoś koniec z końcem i na chodzenie koło patentów czasu nie było.
W 2012 roku przyznano łącznie chyba cztery patenty z IF PAN czyli przez te ponad 37 lat od chwili kiedy odszedłem z Instytu Fizyki jakoś nie wiele się zmieniło. W 2013 roku nie było żadnego patentu!
Jak bym pozostał w IF PANie to jeszcze bym statystkę zawyżał albo i co?
Przez kilka lat mojej pracy tam, zaprojektowałem i zostało wykonanych ponad 44 unikalnych urządzeń takich jak:

  • stanowiska do wytwarzania impulsowych pól magnetycznych /350 kGs i 1 MGs/  - zaledwie kilka laboratoriów w świecie miało takie stanowiska,
  • zasilacze do laserów zarówno pracy ciągłej jak i do pracy impulsowej a tam się dzieją ciekawe zjawiska np lawinowe narastanie prądu po zapłonie,
  • zasilacz wysokiego napięcia używany w CERN do zliczania cząstek dolatujących z kosmosu - jakoś fizyk który  z nim pojechał do CERN o mnie w publikacjach nie wspomniał,
  • zespół zasilaczy do karcinotronów dużej mocy - zmianami napięcia zmieniało się w sposób płynny częstotliwość w zakresie gigaherców  i po oddaniu tego zasilacza musiałem się pożegnać z IF PAN,
  • stabilizatory temperatury - wiele typów od stabilizujących temperaturę miniaturowych próbek do stabilizacji temperatury wody z dokładnością do 2 setnych stopnia Celsjusza,
  • i stabilizatory małych prądów także impulsowe itd .
Bywa.
Jeśli ktoś się zastanawia dlaczego w Polsce tak niewiarygodnie mało przyznawanych jest patentów to ta moja historia niech będzie jednym z przykładów przyczyn takiego stanu.

Cd
Moje doświadczenia dotyczące patentowania i patentów sięgają 40 lat wstecz -
Po co wspominać?
B
o chyba wszystkie jeśli nie większość problemów tu opisanych jest aktualna.
Przypadek 1

Przypominam że opisuję sytuacje z przed ponad 40 lat.
Pracuję w IF PAN.
Przynoszą mi do naprawy urządzenie do miejscowego wychładzania próbek. Chłodzenie jest w nim oparte na zjawisku Peltiera. Szukam instrukcji. Nie ma. Kto projektował - nikt nie zna nazwiska człowieka pomimo, że pracował kilka lat temu w Instytucie.
Okazuje się, że nie ma żadnego katalogu ani urządzeń ani ludzi którzy coś umieją ponad przeciętność.
Niewiarygodne marnowanie ludzi z talentem.
Przykład 2

jw
Fizykom potrzebny był zasilacz do karcinotronu. Embargo - więc z zachodu nie można kupić - robią takie w Sowietach - potrzebne specjalne zezwolenia i.... kilka lat czekania.
Pytają czy jestem taki w stanie zaprojektować i wykonać - znam tylko napięcia i wymaganą stabilność na poziomie w przypadku jednego z napięć 10 do minus szóstej z programowanym przemiataniem w zakresie od małych napięć do kilowoltów.
Zrobię ale zapłaćcie dodatkowo jako zlecone do pensji.
Nic z tego - rób w ramach etatu.
Ta komórka wtedy gdy byłem tam kierownikiem produkowała po kilkanaście urządzeń rocznie.
Zadowolony to ja nie jestem bo to nie jedyny temat, trzeba robić równolegle z innymi.
Po około 8-9 miesiącach zasilacz jest.
Działa i ma parametry nawet lepsze niż oczekiwano i co?
Może ogłosić że IF PAN może takie produkować seryjnie?
Nic z tego.

Przykład 3
Przychodzą z Instytutu Fizyki Chemicznej czy Chemii Fizycznej /za trudne do zap
amiętania/ i żalą się.
Zamówiliśmy na WAT
-cie dwa lata temu zasilacz do lasera impulsowego i kolejne terminy mijają i nic z tego /Gadomski zamawiał/.
Jak pilne?
Na wczoraj
!
Zapłacicie tyle i tyle?
Tak
Jest koniec listopada - na koniec roku będzie.
W niecałe cztery tygodnie zrobiliśmy - tzn zaprojektowałem - wykonano - uruchomiłem.
Stabilność na poziomie 10 do minus piątej.
Mija pół roku.
Zgłaszają się bo dostali w końcu zasilacz z WATu ale kiepska stabilność
, ledwie 10 do minus trzeciej - kiepsko działa - poprawisz?
Zobaczę

Sprawdzam schemat - błąd na błędzie - jako wzmacniacz sygnału błędu wzmacniacz 709 a nie 741 - napięcie referencyjne bez stabilizacji prądu i pracujące w zakresie dużych zmian temperaturowych.

Wstawiam wzmacniacz 741  - stabilizuję prąd na diodzie Zennera na poziomie kilkuset mikroamper a nie jak było na kilkudziesięciu miliamperach. To zejście w dół z prądem na diodzie referencyjnej ma znaczenie ponieważ przechodzi się wtedy w strefę zerowego współczynnika temperaturowego diody.
Za trzy dni będzie działał jak mój ale kosztuje to tyle a tyle ...
????
Zapłacimy jak będzie tak działał jak mówisz.
Wyrzucam kilkanaście elementów, wstawiam jw i zasilacz hula jak mój.
--
Może seryjna produkcja albo i co?
E, no co ?
Pomarzyć nie można?
Mam jeszcze wiele podobnych przygód ale już nie będę nudził - przecież to prehistoria
Czy na pewno?
Dziś jest prawdopodobnie równie źle jak 30 lat temu sądząc po liczbie patentów.
W tym roku przypada sześćdziesięciolecie Instytutu Fizyki PAN w Warszawie
/rok 2013/. Były w październiku uroczystości.
Jak tam jest dziś z patentami?
A jak jest napisane na stronie  
w 2012 roku przyznano 4 patenty na które jak wynika z listy zapracowało 16 osób.
To ja jakoś tak smutno wychodzę na tym tle bo w 1982 roku ja jeden zgłosiłem cztery patenty z których uznano trzy a tu szesnaście osób pracowało na cztery?
Psułbym jak nic statystykę pracując w IF PAN.

W 2014 roku przyznano ... jeden Patent w IF PAN.


Stefan Jerzy Siudalski

Po 48 latach od kiedy zacząłem pracować w IF PAN - kilka dodatkowych refleksji
Przeglądając swoje archiwa trafiłem na kilka zdjęć z przed co najmniej 44 laty wykonanych w IF PAN. Jestem na nich ja, Władek Walukiewicz i Krzysztof Szymborski. Obaj od wiele, wielu lat są za granicą. Wtedy gdy był tworzony ten reportaż pracownia w której pracowaliśmy zajmowała się wysokimi polami magnetycznymi.
Jak wysokimi?
To były początki więc osiąganie w krótkim czasie kilkudziesięciu milisekund pola magnetycznego na poziomie 360  kGs było już wielkim osiągnięciem. Za dwa, trzy lata już były wytwarzane w tym laboratorium pola na poziomie 1 MGs.
Na fotografiach Stefan Jerzy Siudalski, Władek Walukiewicz i Krzysztof Szymborski.
Z tych trzech osób tylko ja jestem w Polsce tzn najdłużej byłem - wybrałem jednak Hiszpanię.
Gdy ten zasilacz był zamawiany to powiedziano mi:
- ma jechać do CERN,
- ma służyć do zliczania ciężkich cząstek przylatujących z kosmosu,
- ma być zamontowany w nietypowej dla Polski obudowie typu CAMAC - obudowę zamawiający dostarczył,
- ma mieć uniwersalne zasilanie z sieci albo plus minus 24 V - w tamtych czasach urządzenia były zasilane z sieci lub plus minus 12 V.
Zasilacz wykonałem albo w 1980 roku albo na początku 1981 roku. Zamawiający bardzo się upierał abym dał szczegółowy schemat urządzenia. Dałem ale jeden fragment występował na schemacie jako kostka. Był to modulator i był zamknięty w metalowej puszce. Zamawiający upierał się, że chce znać schemat wnętrza puszki bo ... jak by się zepsuł aby można go było naprawić. Powiedziałem, że mam zapasowy modulator - mam go do dziś - i wymieni się w razie uszkodzenia całość. Nie był zadowolony ale nie ustąpiłem.
Zasilacz do mnie nie wrócił ani do poprawki ani do naprawy więc mogę uznać, że sprawował się zgodnie z założeniami. Dalsze losy zasilacza mogę się tylko domyślać.
Nie mogę stwierdzić, że na pewno brał udział w pomiarach za które Georg /Jerzy/ Charpak dostał Nobla ale:
- trudno zakładać aby w tym samym czasie kilka zespołów niezależnie od siebie w tym samym miejscu czyli w CERN zajmowało się wykrywaniem ciężkich cząstek,
- nie jest prawdopodobne aby ktoś wykonał lepszy zasilacz bo mój by wrócił najpierw do poprawki.
-
Wróć do spisu treści