Bajka o rozbójniku i królu
Bajka o rozbójniku i królu
Za lasami, za borami,
Tuż przed wielkimi górami,
Na wzgórzu co było nad rzeką
Stał zamek potężny od wielu już wieków.
W zamku tym król mieszkał razem z dworzanami
Wojsko bram pilnowało
I generałów króla się słuchało.
Wielu poddanych króla we wsiach wokół zamku żyło.
Spokojnie tu od lat wielu było.
Do zamku przez lasy i bory
Tylko jedna droga wiodła
Stary szlak był tu wytyczony dawno temu.
Przy tej drodze zbójnik od lat grasował.
W lesie się chyba urodził i tam się wychował.
I nikt nie wiedział
Gdzie on się przed ludźmi i pościgiem chował.
Za to zbójnik zawsze wiedział
Czy ktoś drogą jedzie i ilu tam ludzi
Bo zbójnik jak wielu przez las jechało
Wolał się nie trudzić..
Pewnego razu, zbójnik jak co dzień,
Na drzewie przy drodze schowany
Usłyszał tętent konia
Co do zamku z jeźdźcem zmierzał.
Zeskoczył więc z drzewa
Za pień dębu się schował
Sieć przygotował i na jeźdźca czekał
Do skoku gotowy.
Słuch rozbójnika nie zmylił.
Samotny rycerz drogą jechał.
Koń był cały spieniony
I widać było, że rycerz jest bardzo zmęczony.
Łatwy to łup i ryzyka niewiele.
Zbójnik do jeźdźca podskoczył.
Sieć na niego zarzucił,
Szarpnął i konia z jeźdźcem przewrócił
I z nożem na leżącego zbójnik skoczył.
Nóż do gardła przystawił
I tak do niego gada:
"Dawaj zaraz złoto , dawaj i diamenty
Jak nie chcesz aby dzień dla ciebie był przeklęty"
"Nie mam ja złota, nie mam i diamentów.
Mam coś ważniejszego, bo wiozę wiadomość.
Za dwa dni tą drogą, przez te wielkie bory
Obce wojska przejdą aby zamek zdobyć.
Do króla się spieszę
Zawieść tę wiadomość.
Zamek bronić trzeba,
Nie ma co liczyć na czyjąś pomoc
Chyba, że z samego nieba".
Nie kłamiesz rycerzu - zbój spytał zdziwiony
Powiadasz, że obce wojska idą w te strony?
Tak, i armat wiele ze sobą prowadzą
Z murami zamku jak nic sobie poradzą.
Tego już za wiele dla zbójnika było.
Jego zbójowanie jak nic by się skończyło.
Jedź do króla szybko
Nie będę cię tu trzymać
Uradźcie tam w zamku jak wroga zatrzymać.
Tak powiedział zbójnik i rycerza puścił.
Pomógł wsiąść na konia, wielce zasmucony.
Las był jego domem, droga żywicielem
Jak tu obcy przyjdą dla zbójnika miejsca zostanie niewiele.
A rycerz tym czasem pod bramę zamku przybył.
Wjechał na dziedziniec, konia oddał sługom
I ruszył do króla - złą wiadomość zanieść
Że leśnym traktem nieprzyjaciel przybędzie niedługo.
Król jadł właśnie obiad razem z dworzanami.
Wysłuchał rycerza- wielce się zasmucił.
Wezwał generałów i tak do nich powiada:
Przygotujcie zamek zaraz do obrony.
Łuczników i armaty ustawcie na murach,
Strzał niech nie zabraknie.
Kul i prochu w beczkach także nie żałujcie.
Wrogów przywitamy godnie jak należy.
Dostaną nauczkę z murów oraz wieży.
Generałowie poszli do zbrojowni
Lecz zaraz wrócili.
Królu - nie ma czym strzelać z armat
Bo proch w beczkach zamókł.
Powiedział generał co w pięknym mundurze
Baczył by się nie zabrudzić
Gdy szedł do zbrojowni po murze.
A drugi generał miał też same złe wieści.
Królu - nie tylko strzał nie ma
Ale i łuki zgniły, bo dach w zbrojowni przeciekał.
Może by do wroga pismo wysłać by trochę poczekał?
Ręce królowi opadły, gdy tych wieści wysłuchał
Oj nie były one miłe dla jego ucha.
Królu - może lepiej się poddać.
Trzeci generał tak właśnie radził.
Białą flagę wywieśmy - król zawsze jakoś sobie przecież poradzi.
Rycerz co złe wieści przywiózł wszystko to słyszał.
Poprosił króla na rozmowę w cztery oczy.
Gdy zostali sami tak rzekł on do króla:
"Jest szansa aby zamek i królestwo uratować.
Ze zbójnikiem niestety trzeba pertraktować".
Ze zbójnikiem? Rycerzu, żartujesz?
"Nie masz szans królu jeśli nie spróbujesz.
Ten rozbójnik mnie na drodze napadł
Lecz gdy o wrogich wojskach usłyszał
Zaraz mnie wypuścił.
Zmartwił się rozbójnik tak samo jak ty królu.
Więc nie traćmy czasu.
Obaj bez świadków
Jedźmy do lasu
Poszukać zbójnika".
Jak poradził rycerz
We dwóch do lasu pojechali.
Wołają zbójnika, ptaki wystraszyli.
Długo nie czekali jak z lasu usłyszeli:
Co wy tu robicie?
Czy wam już nie jest miłe życie?
Jak żyję lat wiele to jeszcze króla tu w lesie nie widziałem.
Czy mnie wzrok myli?
Nie mylą cię oczy, króla we własnej osobie widzisz
Wyjdź do nas na drogę.
Pomocy nam trzeba, jeśli ty odmówisz
To już tylko można liczyć na pomoc z nieba.
Generałowie jak tylko o obcych wojskach usłyszeli
Stchórzyli i o białej fladze tylko pomyśleli.
Czy widzisz nadzieję aby wroga w lesie powstrzymać?
Zapytał król rozbójnika - czy ich ktoś zatrzyma?
Las znam tylko królu,
Tu się urodziłem, tu od dziecka żyłem
Lecz chyba dlatego
Coś dla obrony zamku właśnie wymyśliłem.
Niech wieśniacy wszyscy, jak tylko słońce wstanie,
Z siekierami, piłami i linami
Stawią się tu przy dębie na drodze.
Jak wróg przyjdzie tutaj zawiedzie się srodze.
Tak jak zbójnik powiedział, tak się stało.
Wszyscy przyszli co przyjść mieli wielce zaciekawieni
Bo pomysł ze zbójnikiem co ma bronić zamku
Był całkiem nie z tej ziemi.
Zbójnik siedząc na gałęzi dębu tak rozkazywał:
Wzdłuż drogi wszystkie drzewa podcinajcie
Ale tak aby nie upadły.
Liny niech je trzymają zanim je przetniecie.
Zrozumieli wszyscy co robić i jak mają.
Lasu huczy od siekier, piły grają, grają, grają...
Zanim słońce zaszło robotę skończyli.
Na dzień drugi od samego rana
Wieśniacy z siekierami czekają na wroga.
Ukryci wzdłuż drogi na sygnał czekają.
A zbójnik na drzewie siedzi
I w las się wsłuchuje.
On jeden ze wszystkich las najlepiej czuje.
Słońce jeszcze rosy nie wysuszyło
Jak coś w lesie się wydarzyło.
Ptaki ponad lasem z krzykiem się poderwały
Sarny spłoszone drogę przeskoczyły
I w gęstwinie się schowały.
Zając przekicał drogą bardzo wystraszony
A za nim wojsko jakieś widać.
Idą, idą, jadą, ciągną konie armaty,
Na wozach drabiny, liny, haki,
Chorągwie, muszkiety, zbroje wyczyszczone
Wszystko błyszczy - pewni siebie
Że zwycięstwo blisko.
Gdy czoło wojska już do dębu doszło
Zbójnik krzyknął głośno, aż echo poniosło.
Sądny dzień się zaczął bo w jednej chwili
Las runął na wroga gdy liny przecięli.
Krzyk ludzi, kwik koni, trzask łamanych wozów
Jednym słowem - piekło na tej drodze.
Wróg tam wpadł w pułapkę
Zawiódł się srodze.
Kto mógł to uciekał.
Konie, wozy, armaty - wszystko zostawili
Tak jak zbój przewidział
Las ich pokonał w jednej chwili.
W tym czasie król ze świtą z wieży
Widział jak niespokojne ptaki nad lasem latały.
Słyszał rumor wielki jak podczas wichury.
I cicho jak po burz w końcu się zrobiło
Było słychać jak królewskie serce biło.
Wszyscy tam na wieży na drogę patrzyli.
W końcu coś dostrzegli ... wojsko jakieś z armatami.
Konie, chorągwie, wozy i to wszystko
Do zamku się kieruje.
Co w takiej chwili król myśli.
Jak wtedy się czuje?
Lecz wojsko jakieś dziwne, ubrane inaczej.
Jakby znajomi tam ludzie?
Jak już wojsko pod mury przybyło
To się wszystko wyjaśniło.
To wojsko to nie wojsko ale wieśniacy
Z bronią zabraną wrogom
Wyglądają więc inaczej.
Wyszedł król naprzeciw temu pochodowi
Bramę otwarto, most też opuszczono.
Zbójnik uśmiechnięty stał na przodzie tłumu..
Co chcesz zbójniku dostać za przegnanie wroga?
Ja, królu? Nic nie potrzebuję.
Las jest dla mnie domem.
Las mnie też wyżywi.
Ja w lesie królu najlepiej się czuję.
Mianuję cię więc Wielkim Łowczym przy mym dworze
Będziesz lasu strzegł przed wrogami.
Przyjmujesz tę funkcje?
Oj królu, ja nie wszystko co mówisz rozumiem.
Mam robić wszystko jak do tej pory?
Ludzi mam napadać?
Ja nic więcej nie umiem.
Nie napadaj ludzi, chyba że wrogowie wrócą.
Pilnuj lasu, zwierząt, wszelkiej roślinności
Aby król czasami mógł tam przyjąć gości.
Gospodarzem będziesz w mym imieniu tego lasu.
Wszyscy z takiego obrotu sprawy się ucieszyli
I w tym królestwie w spokoju przez długie lata żyli.
Zbójnik zaś siedział na dębie całymi dniami
A jak się nudził - gadał z podróżnymi
A jak nikogo nie było to gadał ze... zwierzętami.
---
A co z generałami co byli przy królu?
Stada baranów za karę pilnują
I jak twierdzą dobrze się w tej roli ....
... czują.
1 listopada 2014 roku
SJS