Pludrakowskie siostry - Stefan Jerzy Siudalski

 Statystyki
Przejdź do treści

Pludrakowskie siostry

Spotkałem ciekawych ludzi
Siostry Pludrakowskie
Nazwisko Pludrakowski jest w Polsce rzadkie i co ciekawe służyło czasami w przeszłości jako pseudonim lub nawet było używane dla zdobycia nowej tożsamości np powstańca styczniowego.
Te informacje nie mają nic wspólnego z siostrami Pludrowskimi jakie pojawiły się po wojnie w Rębkowie - są tylko ciekawostką. Jadwiga, najstarsza nich przed wojną w latach trzydziestych uczyła w szkole w Kościeliskach.
Dlaczego młoda dziewczyna ze Lwowa zgodziła się być nauczycielką w tak odludnej okolicy nie wiadomo. Nie wiadomo też jakie jej były losy podczas wojny. Niemniej około 1947 roku została wraz z siostrami i rodzicami przewieziona z Kościelisk do Rębkowa. Siostry zainstalowały się w budynku dworu i tam została uruchomiona freblówka czyli czteroklasowa szkoła podstawowa. Siostry Jadwiga i Stasia rozpoczęły nauczanie dzieci w tej szkole - młodsza siostra Hala czasami tylko w ramach zastępstwa wspomagała siostry. Siostry nie zwierzały się nikomu z Rębkowa skąd pochodzą i dlaczego tu się znalazły. Jadwiga czasami wspominała, że wojna przerwała jej studia medyczne ale jest to mało prawdopodobne.
W 1954 roku Jadwiga Pludrakowska dostała srebrny medal zasługi i to jest kilka ciekawostek:
1. nikomu się do tego nie przyznała,
2. nie wiedział o tym nawet jej kierownik a więc nie występował o ten medal.
Skąd wiem, że nie wiedział?
Zachowała się pisana przez Józefa Witaka kronika szkoły i tam jest nawet informacja o tym, że jak dzieci pojechały na wycieczkę szkolna do Krakowa pod opieką kilku matek to ich sąsiadki złośliwie kwitowało to - lepiej aby kur pilnowały - jeśli taki drobiazg znalazł się w tej kronice to tak duże wydarzenie jak srebrny medal zasługi i ogłoszenie tego w Monitorze Polskim tym bardziej by musiało być zanotowane.


Siostry nie interesowały się historią szkoły w Rębkowie traktując swój start tutaj jako początek nauczania w Rębkowie. Nie wiedziały, że przed wojną szkoła w Rębkowie była siedmio- a nie cztero-klasowa. Nie wiedziały że szkoła nosiła imię Juliusza Słowackiego - jednym słowem nie interesowały się przeszłością szkoły w Rębkowie. Ma to i dziś swoje negatywne konsekwencje bo nie gromadziły a więc  nie zachowały ani zdjęć ani innych pamiątek z historii szkoły.
Szkoła w Rębkowie zaczęła swoją działalność w 1871 roku a więc jest to jedną z najstarszych szkół w okolicy tyle, że przez lata zaprzepaszczano wszelkie ślady z przeszłości szkoły.
Chodziłem do tej szkoły w czasach gdy uczyły tam siostry Pludrakowskie cztery lata.
W 1958 roku przenieśliśmy się do Warszawy ale przyjeżdżałem na wakacje do Rębkowa.
Siostry Pludrakowskie
Otóż kierowniczką tej szkoły Jadwiga Pludrakowska osoba bardzo wysoko postawiona nie tylko w lokalnej hierarchii bo była posłem na sejm-oficjalnie zakazała utrzymywania ze mną jakichkolwiek kontaktów moim rówieśnikom!
Czy podała powody?
Nie.
W ogóle to miała zwyczaj używania w stosunku do młodzieży określeń: ty draniu, ty łobuzie i w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć aby używała określeń pozytywnych.
Wszyscy moi koledzy chodzili do kierowanej przez nią szkoły i w związku z tym miała nieograniczone możliwości bezkarnego wywierania na nich presji. Niedobrze, nawet bardzo niedobrze. Przyczepiła się do mnie zupełnie bez powodu - było to tym dziwniejsze, że w tym samym czasie przyjęła do tej szkoły swojego młodego jak ja jej krewniaka który został wyrzucony ze szkoły we Wrocławiu za kradzieże butelek na mleko.
Jak to kradzieże butelek?
W tamtych czasach mleko było w miastach wczesnym rankiem roznoszone do domów. Wystawiało się pustą butelkę a mleczarz zamieniał ja na pełną a tamten kuzyn dyrektorki szkoły chodził z kradł te wystawiane butelki aby następnego dnia sprzedać je w sklepie. Puste? Tak, chyba 2 zł było zastawu za butelkę. To tak codziennie jak te butelki podbierał to mógł nawet całkiem ładna kwotę na koniec miesiąca uzbierać ale go złapali. Wstyd i uznali, że tam we Wrocławiu to nie ma czego szukać i dali go do tej szkoły w Rębkowie.
Bywa i tak.
Pojechałem w taki czas jak zwykle na wieś. Przyszli koledzy i mówią o zakazie. Dziwne i nie spotykane ale tak było.
W pewnej chwili któryś z nich mówi, że idzie kierowniczka, koledzy pytają się co robić?
Jeśli uważacie, że lepiej się jej nie narażać to zmykajcie do domów i kilku rzeczywiście przezornie, chyłkiem uciekło ale ci odważniejsi zostali.
Dyrektorka jak się okazało szła z konkretnym celem i tym celem byłem ja! Stanęła na drodze przed domem moich dziadków i zaczęła krzyczeć wyraźnie na mnie - ty draniu, ty łobuzie. Ludzie się na te krzyki zlecieli a ta krzyczy- wyszedłem na drogę do niej i jak na chwilę dla złapania oddechu zamilkła głośno powiedziałem:
“Ale ja butelek nie kradłem”
Jak by w nią piorun strzelił. Skamieniała a ludzie w śmiech, znali mnie przecież tyle lat i wiedzieli że się po prostu ośmieszyła. Różne figle można było mnie przypisać ale nie kradzież. Po tym wydarzeniu dała mi całkowicie spokój tym bardziej że rodzice moich kolegów jednoznacznie powiedzieli i to wszyscy, że nie mają do mnie żadnych zastrzeżeń i nie ma powodu do ogłaszania zakazów.
- ---------------------------------------------
Przez wiele lat nurtowało mnie pytanie - dlaczego ta kobieta tak na mnie się uwzięła?
Nie znajdowałem odpowiedzi lecz jestem bardzo, ale to bardzo dociekliwy. Gdy moja córka miała około 12 lat postanowiłem wybrać się z wizyta do tej mojej dawnej prześladowczyni. Znalazłem telefon, zadzwoniłem, zdziwienie ale zaproszenie uzyskałem i po kilku dniach pojechałem z żoną i córka z wizytą do byłej mojej nauczycielki i nieopatrznej gnębicielki. Sądziłem, że po tylu latach powie o co jej w końcu chodziło i co było powodem tak niedorzecznych jej działań.
Weszliśmy do mieszkania, kwiaty, ciasteczka, siadajcie. Atmosfera raczej napięta i nerwowa. Zaczynam wspominać szkolne lata ale opowiadam same dobre wspomnienia. Trochę się rozluźniła - opowiedziałem co robię, jakie mam sukcesy. Ucieszyła się. Chyba niewielu uczniów ją odwiedzało. Nie nawiązywała do tamtych wydarzeń sprzed i ja też nic nie mówiłem. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy dobrze ponad dwie godziny - nie dowiedziałem się motywów jej działań i już się pewnie nie dowiem.
Czy mam żal do niej ?
Nie, nawet wtedy przed laty dominowało we mnie bardziej zdziwienie niż żal. Sporo dobrego zrobiła ta nauczycielka dla wsi. Za jej czasów pobudowano dużą szkołę. Była tam dyrektorką do emerytury.
-----------------------------------------
Prawdopodobnym powodem jej zakazów było to, że żaden z chłopaków ze wsi nie chciał należeć do harcerstwa które chciał stworzyć ten od butelek z Wrocławia - mówili, że wolą moją "bandę" niż jego harcerstwo.
Bywa!
Myśmy nie kradli a jakie to harcerstwo jeśli "szef" kradnie?
Wróć do spisu treści