Wilhelm Siemieński
Spotkałem ciekawych ludzi
Wilhelm Siemieński
Przyjechał z Kanady Pan Wilhelm Siemieński. Starszy pan ze szlachty tej przedwojennej co to przeżyli Niemca a Kacapa to woleli już nie pytać czy im pozwoli żyć. Zaprosili go na działkę na wieś moi znajomi i poprosili czy jak jadę do siebie na działkę to nie mógłbym Pana S. podwieźć.
Dobrze - dlaczego by nie.
Jedziemy z Warszawy dęblińska szosą.
"Czy moglibyśmy zajechać do Sobień Jezior? - pyta Pan S?
Dobrze - wjeżdżamy na rynek.
"Tu w okupację byłem. W sąsiedniej miejscowości jest pałac. Był on własnością mojej ciotki - Jezierskiej. Do Sobień bardzo często przyjeżdżałem. To zaledwie trzy kilometry od pałacu. Tu było getto. Wyjątkowo okrutni żandarmi niemieccy tu byli"
"Czy możemy pojechać do pałacu? Jak tam byłem w latach sześćdziesiątych to popadał w ruinę"
Jedziemy do pałacu, do Sobień Szlacheckich - pałac jest i to w doskonałym stanie, odrestaurowany, zadbany i ogród też. Nowy gospodarz jak się dowiedział kto przyjechał chętnie oprowadził po salach. Pokazał zdjęcia przed remontem a po to już mogliśmy sami zobaczyć naocznie. Nie wszystko wróciło do pierwotnego kształtu i sala balowa miała za sufit strop pierwszego pietra - połączono piętra w tej części pałacu. Pan S. jak podchodziliśmy do pałacu pokazał okno pokoju w którym mieszkał za okupacji. To okno nadal było tylko nie było pokoju za tym oknem, tam była przestrzeń nad salą balową. Pan S. bardzo chciał wejść do pałacu, do tego pokoju i wyjrzeć przez okno. Musiałem tłumaczyć, że okno jest ale pokoju to już nie ma - nie bardzo to do niego docierało - przecież okno jest.
Czy ja jeśli dożyję późnego wieku też będę szukał swojego okna?
Tylko gdzie jest moje okno?
Czy każdy ma swoje okno?
Nie wiem.
Pojechaliśmy dalej - przed Wilgą pan. S pokazał mi miejsce gdzie Wisła podchodzi do szosy. Podczas okupacji pan. S jechał tamtędy załadowaną dopiero co wykopaną bronią do magazynu partyzanckiego w Sobieniach. Na brzegu rzeki zobaczył dwóch żandarmów. Złapali oni dwoje żydowskich dzieci i zaciągnęli je do wody aby utopić. Pan S. był dobrym strzelcem i bez problemu mógł zastrzelić żandarmów ale broń którą wiózł była niepewna a amunicja do niej jeszcze bardziej. Jednak najważniejsze było co dalej jeśli uda się żandarmów zastrzelić. Było widać dwóch ale mogły być ich więcej - we dwóch by się tak daleko nie wypuszczali od Sobień Jezior przecież. Nawet gdyby było tylko dwóch i udało by się ich zabić to tuż obok były zabudowania wsi - nie dało by się tego ukryć . Represje dla wsi pewne,
Do końca życia te dylematy dręczyły pana. S - jak należało postąpić.
Z internetu:
"Oboje należeli do Armii Krajowej, walczyli w powstaniu warszawskim. On, Wilhelm Siemieński, bił się na Starym Mieście w szeregach 1. Pułku Strzelców Konnych, ona, Róża Plater-Zyberk, była sanitariuszką. Pobrali się zaraz po powstaniu. Potem Siemieński przedostał się do Armii Andersa. Walczył we Włoszech, a po wojnie, przez Wielką Brytanię, wyemigrował do Kanady. Właśnie tam urodził się Guillaume nazywany przez bliskich Wilczkiem."
Wilczek zginął podczas trzęsienia ziemi a Ameryce Południowej...