Białoruś - Stefan Jerzy Siudalski

 Statystyki
Przejdź do treści

Białoruś

Wędrówki > Białoruś

Grób dziadka - duchy?

Mój dziadek urodził się w tym roku co to w Petersburgu cara zamachowcy zabili. Cara próbowano wiele razy zabić. Próbował Antoni Berezowski w 1867 w Paryżu i Ignacy Hryniewiecki w 1881 roku w Petersburgu aż się udało.
Ślub moi dziadkowie brali w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1900 roku w Ostrołęce czyli młodzi byli, po dziewiętnaście lat chyba mieli.
A to co nie można ustalić dokładnie po ile lat mieli?
W tamtych czasach i nie tylko zresztą wtedy metryki urodzenia nie zawsze zgodne z prawdą były, metryki ślubów też. Rodzice dzieci które rodziły się pod koniec grudnia zazwyczaj zapisywali dopiero w styczniu i podawali już styczniową a nie grudniową datę urodzenia.
W czasie Pierwszej Wojny Światowej Ostrołęka została prawie doszczętnie zniszczona. Dziadkowie z dziećmi co prawda zdołali wyjechać tuż przed zbliżającym się frontem w głąb Rosji lecz wracali z nad Dniepru z Jekaterynosławia do Polski niepodległej dopiero w 1921 roku. Trzy tygodnie pociągiem wracali. Jak brakowało węgla do lokomotywy to pociąg po prostu stawał w lesie. Mężczyźni wychodzili z wagonów, ścinali drzewa i pociąg mógł jechać dalej. Tak naprawdę to chyba dzięki tym lasom przy torach ten pociąg do Polski mógł przyjechać. Takie to były czasy. Do Ostrołęki nie było do czego wracać więc osiedlili się w Słonimie.
Bogato to tam nie mieli ale wszystkie dzieci szkoły pokończyły a były to szkoły płatne i nawet córki ich a moje przyszłe ciotki dobrze powychodziły za mąż.
Dziadkowie mieszkali w Słonimie tak jak mówiłem od 21 roku do początku lat pięćdziesiątych. Władze się zmieniały, wojska wchodziły i wychodziły i znów wchodziły i wychodziły. Ci którzy z entuzjazmem witali wkroczenie Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku jeśli nie zdołali w odpowiednim czasie wycofać się z frontem w 1941 roku leżeli w zbiorowych mogiłach na wzgórzu za miastem. Na ich miejsce po 1944 roku przyszli nie wiadomo skąd rosyjskojęzyczni i napisy już tylko cyrylicą były pisane. Kościoły zamieniono na składy nawozów, Bożnicę na sklep meblowy, kierkut po ułożeniu macew zamieniono na targowisko a wieżę meczetu zburzono i już.
Dziadek nie chciał opuszczać Słonima - tyle razy granice się przesuwały to i tu pewnie Polska wróci. Nie doczekał - 1952 roku umarł i tam na Zamościu na cmentarzu został pochowany. Z rodziny tylko babcia była na pogrzebie bo dzieci, wnuczki mieszkały wtedy za granicą, czasami nawet za kilkoma granicami.
Babcia uznała że samej tam będzie jej ciężko i napisała podanie do Rokossowskiego aby mogła repatriować się do Polski. Zezwolili w 1953 roku i babcia zawitała do nas do Siedlec. Mieszkaliśmy jako pierwsi na jej drodze od Słonima do centrum Polski. To tak niedaleko - tylko jakieś 220 kilometrów było z Siedlec do Słonima. Na piechotę to tak w osiem - dziesięć dni by zaszedł a furą to nawet by nie zajęło więcej niż trzy, cztery dni ale jak bez zezwolenia ani rusz to i rok mało.
Nie widziałem więc dziadka i na jego grób to dopiero w latach osiemdziesiątych pojechaliśmy.
Mama mi mówiła:
"Pójdziesz od bramy główna aleją a prosto a później na lewo i tam szukaj dziadka grobu"
Przyjechaliśmy do Słonima jak mówiłem z przygodami. Na drugi dzień po przyjeździe jedziemy na Zamość na cmentarz.
Jak tu szukać grobu dziadka jak nie ma ani płotu, ani bramy ani głównej alei?
Dobrze, że Lala wiedziała gdzie szukać w których krzakach jest ogrodzenie, krzyż i po polsku napis "Czyż Aleksander". Grób był zadbany - chyba jako jedyny zadbany w tej kępie krzaków.
Chyba w dwa dni później wyjechaliśmy do Leningradu. Tysiąc kilometrów w jedną stronę, tydzień tam na miejscu na zwiedzanie i tysiąc z powrotem.
Drogi kiepskie, miejscami fatalne chyba trzy razy koła żeśmy zmieniali i łatali ale już niedaleko do Słonima - aby do domu. Do zaprzyjaźnionego domu.
Już minęliśmy drogowskaz z napisem Słonim jak wystrzeliło koło w samochodzie a zapasu już nie ma. Jura który nas woził zostawił nas przy samochodzie i pojechał jakąś okazja do kolegów aby pożyczyli koło. Ewa poszła na drugą stronę w krzaki. Po chwili wyszła i mówi, że tam jest jakiś cmentarz.
Poszedłem i ja, rzeczywiście cmentarz tylko nie jakiś a ten na którym dziadek jest pochowany. Podjechaliśmy do cmentarza od innej strony i nie zorientowaliśmy się że to ten sam. Poszedłem ma grób dziadka i wróciłem do samochodu absolutnie przekonany, że dziadek jest pochowany w innym miejscy niż ma postawione ogrodzenie i krzyż.
Dlaczego tak?
Nie wiem.
Po powrocie do Polski mówię do mamy, że dziadek leży pochowany nie tam gdzie pomnik jego.
"A skąd wiesz?"
"Nie wiem skąd ale tak sądzę"
"Rzeczywiście - masz rację. Pomnik był stawiany wiele lat po śmierci dziadka i to w czasach gdy niebezpiecznie było stawiać krzyże i pisać na nagrobkach polskim alfabetem. Prawdopodobnie dlatego ogrodzenie i krzyż zostały postawione nie przy blisko głównej alei tylko w takim miejscy gdzie nikt nie widział i nie doniósł"
Gdyby koło w tym samochodzie co wracaliśmy z Petersburga pękło trochę wcześniej albo trochę później nie poszedł bym od tej innej strony na cmentarz i dalej bym sądził, że dziadek leży tam gdzie jego pomnik jest postawiony.  SJS

Słonim - szkoła prowadzona przez niepokalanki. Trzecia od lewej w górnym rzędzie Wacława Czyżówna. Czwarta - Helena Zawadzka /Deminskaja/

Wróć do spisu treści