Zagadki - Stefan Jerzy Siudalski

 Statystyki
Przejdź do treści

Zagadki

Twórczość

Zagadki
Widzisz ją lecz dotknąć nie możesz
Wisi nad polem,  łąką, polaną lecz nie  w komorze,
Przychodzi w chłodne wieczory,
Czasami na drogach przeszkadza,
Snuje się i to jej cała praca.
---
Na polu straszy,
W ogrodzie straszy,
W nocy się nikogo nie boi
Na jednej nodze on stoi.


Z domu wychodzi lecz nie drzwiami,
Oknem go wyganiają gdy komin zatkany,
Bez niego nie da się żyć,
Lecz  w nim niemiło tkwić,
Wiatr go  w przestrzeni rozwiewa,
Nie lubią go wszystkie drzewa.
--
Koło okuje żelazem,
Koniowi sprawi buty,
Miechem ogień podsyca,
Kowadło ma go za pana,
Gdy iskry pryskają  wkoło,
Jemu jest wesoło.
--
Rzeka jest nią wypełniona,
Dzieci się po niej ślizgają,
Kroplami, płatkami spada,
Soplami zwisa przy dachu,
W fontannie tryska do góry,
Gdy ja rozlejesz chowa się do każdej dziury.
--
Syrena dziś, dawniej trąbka,
Sikawka i pompka,
Kask i toporek,
W niedzielę, świątek, piątek i wtorek,
Ogień gasi gdy trzeba
A gdy żar leje się  z nieba
Ochłodzić  was może wodą.
Zgadnijcie kto to?
--
Jedna jak druga,
Druga jak trzecia, dziewiąta,
Sąsiad do was czasami
Z za niego zagląda.
--
Pod ziemią fedruje,
Kamień czarny rąbie,
Bez niego zimno zimą,
W Barburkę grywa na trąbie.


W czarnej kapocie pan,
Chodzi pod ziemią sam.
--
Kopce buduje w ogrodzie,
Trudno go złapać na tej szkodzie.

W szklanym mokre,
W mokrym żywe,
Ani proste,
Ani krzywe.
--
Przez pola, przez lasy wędrujesz nią czasem,
Nad rzeką jest mostem
Przy górze pomostem
A w górze tunelem,
Już wiesz co to jest?


Ta szafa zazwyczaj  w kuchni stoi,
Ma drzwiczki i upału się nie boi.
Od wieczora aż do rana,
I od rana do wieczora
Chłodno w szafie
Lodu dużo i jedzenia pełne półki.
Jeśli nie wiecie  może zgadniecie.
…..
Na biegunach jest dla dzieci,
Przed powozem szybko leci.
….
Tyka, cyka, głośno bije,
Chodzi, lecz nie żyje.

Ma igły chociaż nie szyje,
Gwiazdka na niej wisi
Mikołaja woła,
Prezentów bez liku
Kładą pod nią dookoła.

Kot w bajkach  w nich chodzi,
Szewc na kopycie naprawia
Bez nich zwłaszcza zimą
Żadna zabawa.

Nie ma głosu, tak jak dzieci,
W wodzie żyje lecz jej nie pije.

Nosek lisa,
kita liska,
futro rude,
Poznacie go  z bliska?

Do dziurki do dziurki
On jednej pasuje
Nie wejdziesz do domu
Gdy się zepsuje.

...
Jedzie i wyje
Dzięki niej chory przeżyje.
...
On na końcu zawsze
A przed nim cztery nogi
Merda gdy zadowolony
Czasami zamiata drogi.

Na wzgórzu ramiona się obracają
Przodem do wiatru je ustawiają
Turkoczą w nim drewniane zębiska
Ziarna na kamieniach ściska.

W zupie nią wiosłujesz
Gdy głód poczujesz.

Naftę do niej nalewają
Gdy jest ciemno – zapalają.

Bez niego samochód
Ruszyć nie może.
Kołem kołami kieruje
I nad silnikiem panuje.

Siąpi, leje, czasem smaga
Z chmur na ziemię
On opada.

Kolory po burzy na niebie rozkładam
Niedługo tam goszczę to moja zasada.

Ślad po sobie zostawiam
Lecz tylko na papierze
Gdy ktoś chce coś napisać
Do ręki mnie bierze.

Ja widzę słońce
I ty widzisz słońce
To ile jest słońc?

Gdy staniesz przed nim
Daje złudzenie
Ciebie po drugiej stronie.

Tam gdzie ludzie mieszkają
Wszyscy go znają
Dym wypuszcza powoli
I wcale go to nie boli.

Długie uszy,
Skoki długie
Trawę zębami kosi
Lisa na ucztę nie prosi.

Szeleści w liściach
Drzewa przygina
Czy wiesz jaka jest tego przyczyna?

Za kołem –
siedzi człowiek
Przed kołem –
siedzi człowiek
I to jest ten samo człowiek.

  • Kreci nogami i jedzie.

  • Zęby na łańcuchu.

  • Łańcuch na zębach.

  • Zęby  w klatce,

  • Klatka w wodzie.

  • Śpiewa w klatce.

Bije kowadło
Aż dźwięczy
Ta praca go nie męczy.

Ma
skrzydła a nie lata,
Kamienie porusza i ziarna rozkrusza.

Koński szewc.

Woda koła mu obraca
Mielenie to jego praca.

Siedzą w ziemi do jesieni
Przed zimą wykopują
W wodzie zwykle gotują.

Sieją jesienią
Kłosi się w maju
Gdy w sierpniu zbierają
Nie ma głodu w kraju.

Ma kapelusz,
Lecz nie ma głowy.
Może być trujący
Może być zdrowy.

Jak dom rozbierają
To pierwszy i ostatni raz się stykają.

W czarnym ubraniu po dachu chodzi
Czyści drogi po których Mikołaj z prezentami wchodzi.

Na skrzyżowaniu lampki mrugają
Czerwone, żółte i zielone się wymieniają.

Między karoserią a jezdną.

Zimą na deskach ludzie biegają
Jak są szerokie nawet zjeżdżają
Są nawet na których skaczą
W lato na polu ich nie zobaczą.

Na łańcuchu, na dziobie
Statki i łodzie je dźwigają
Gdy chcą stać  w miejscu
Do wody je wrzucają.

Atom, woda, wiatr i węgiel
Niewidzialne wytwarzają
Przewodami na słupach
To wysyłają.



Wróć do spisu treści