Bogdan Zydlewski
Spotkałem ciekawych ludzi
Bogdan Zydlewski
Ciekawy człowiek - na motocyklu BMW jeździł. Chłopom baty wyrywał i uciekał. Co raz to na ulicę wjeżdżała jakaś furmanka z chłopem co się dopytywał "czy tu nie jechał taki na motorze co to jego bat zabrał?".
Na czym ta zabawa polegała?
Chłopi co przyjeżdżali furmankami do Siedlec mieli zwyczaj wystawiać poza furmankę bat - więc jak Bogdan jechał to mu po twarzy te baty waliły. W końcu zaczął polować na tych z wystawionymi batami i miał całkiem ładną kolekcję różnych batów małych i dużych.
Chłopi nacinali się na Bogdanie a Bogdan naciął się na nas. Mieliśmy piłkę lekarską, dużą, skórzaną, wypchaną trocinami. Wytoczyliśmy ją z bratem przed dom i turlaliśmy do siebie. Zobaczył to Bogdan który na swoje nieszczęście wracał w tym czasie do domu. Taka piłka! Rozpędził się i z całej siły kopnął piłkę. W życiu nie widziałem takiego połączenia zdziwienia, złości, wściekłości i bólu.
I takiego krzyku.
Ale się nie gniewał na nas bo i dlaczego?
Miewał ważniejsze problemy. Jak budowali wiadukt nad torami to przejazd tymczasowy był dołem i tam nie wiem dlaczego postawili takiego jednego z karabinem i czapką z orzełkiem - przy tym przejeździe. Chyba miał szlaban zamykać żeby nikt życia nie stracił pod pociągiem bo i po co innego tam mógł stać - tylko po co mu wtedy karabin? Może byli tacy co szlabany kradli?
Wieczorami to ci tam przy przejeździe to chyba podsypiali i na ten czas na wszelki wypadek szlaban był opuszczony. Zydlewski jeździł tym swoim BMW także w nocy bo przecież wtedy też można i tak pewnego bardzo późnego dnia podjechał pod ten szlaban a tu ani nic nie jedzie ani nikt nie otwiera. Szlaban był taki raczej tymczasowy więc dodał gazu i omijając zaporę ruszył jak to mówią z kopyta - a BMW ma taki charakterystyczny niski dźwięk silnika, bu, bu, bu, bu - musiał ten hałas obudzić tego z karabinem bo wyszedł z budki i zaczął strzelać do Bogdana - z karabinu. A co? - jak chronić przed wpadnięciem pod pociąg to chronić.
Nie trafił co by wskazywało, że był chyba dobrze zawiany ale swój obowiązek spełniał!
Czy to możliwe? Z karabinem do ochrony przejazdu? W 53 widziałem wartowników z karabinami co pilnowali państwowych stawów rybnych tuż pod Garwolinem przy tej drodze do Rudy Talubskiej - i strzelali nie dla zabawy.
W latach osiemdziesiątych sam widziałem na Białorusi wartowników z karabinami na mostach kolejowych, budki tam nawet mieli. To czego oni tam pilnowali, jeśli naród cały i bez wyjątku popierał linię partii? Tak myślę, że pochód pierwszomajowy to tylko kilka godzin a dni w roku 365. Może te 364 dni były mniej popierające niż władze oczekiwały?