Stefan Friedmann
Spotkałem ciekawych ludzi
Stefan Friedman jest mi winien 2000 zł
Taki sławny człowiek i sympatyczny i nie oddaje pieniędzy?
Taki sławny człowiek i sympatyczny i nie oddaje pieniędzy?
Czy to możliwe?
Ta cała historia zaczęła się od telefonu kobiety.
„Czy jeździ Pan wskazywać miejsca pod studnie także poza Warszawą?” – zapytała.
Oczywiście – przecież w Warszawie jest już bardzo niewiele miejsc w których ktoś musi martwić się o wodę z własnego ujęcia – pomyślałem, a kobieta już pytała czy mam dziś czas i czy za pół godziny jej mąż może po mnie przyjechać.
„Oczywiście – czekam.”
Rzeczywiście – chyba nie minęło nawet pół godziny jak ktoś zadzwonił do drzwi mojego mieszkania. Otwieram a tam stoi Stefan Friedmann – wypisz wymaluj i jeszcze na dodatek przedstawia się jako Stefan Friedmann jak by się musiał z taka twarzą jeszcze komuś w Polsce przedstawiać. Odpowiedziałem odruchowo – „Widzę przecież” – raczej mało grzecznie ale jak mi się wtedy wydawało logicznie.
„Możemy jechać?”
„Tak – już się zbieram”
Siadamy do samochodu, ledwie ruszyliśmy a Stefan Friedmann zaczyna opowiadać o takich różnych oszustach, wydrwigroszach, szarlatanach do których jak nic zaliczał także radiestetów.
„Jak Pan nie wierzy w radiestezję to dlaczego chce Pan skorzystać z moich usług?”
„A bo mi żona kazała”
No tak, to jest argument – mądra kobieta widać i męża musi umieć skutecznie przekonywać – mało takich.
Jedziemy z Warszawy w kierunku Piaseczna, jedziemy nawet trochę dalej. Friedmann kupił siedlisko gospodarstwa rolnego. Jak się okazało na miejscu całkiem ładne miejsce i budynki w nie najgorszym stanie.
Mam wytyczyć miejsce pod studnię. Sprawdzam - w pasie zakłócenia radiestezyjnego, prawie po środku jest usytuowana stara studnia kręgowa. Wskazanie bardzo silne – to po co wydawać pieniądze na nowa studnię, wystarczy oczyścić tę starą!
Tak też radzę Friedmannowi – „Nie, proszę mi wskazać miejsce na studnię wierconą” – klient płaci, klient wymaga. Sprawdzam, chodzę – jest woda około trzydziestego metra.
„Tu mam plan i niech mi Pan napisze na nim, gdzie i na jakiej głębokości jest woda” – tak i siadam i piszę, ale sąsiadki zobaczyły, że przyjechał Friedmann i jeszcze przywiózł różdżkarza więc przyszły i mu mówią:
„Panie Stefanie – co Pan chce nową studnię robić? A po co? Jak była susza i w całej wsi wody nie było to wszyscy do tej studni na tym podwórku przychodzili. Niech Pan każe oczyścić tę kręgową studnię, szkoda pieniędzy na studnię wierconą bo tu dopiero około trzydziestego metra jest następna woda”
Śmiesznie wyszło – przychodzi facet z różdżką, jest tam pierwszy raz a mówi dokładnie to samo co sąsiadki które tam od dziecka mieszkały.
„To niech mi Pan sprawdzi miejsce pod dom bo będę stawiał nowy” – mówi Friedmann chyba skutecznie przekonany do radiestetów przez to co powiedziały sąsiadki.
Sprawdzam więc miejsce pod dom, mówię co jest i co trzeba zrobić. Przychodzi do płacenia, a muszę dodać, że były to czasy kiedy operowało się kwotami liczonymi w tysiącach złotych. Jak by nie było Friedmannowi zabrakło dwóch tysięcy złotych do zapłacenia mimo, że płacił także dolarami.
„To jak Panu je przywiozę” – deklaruje ale mi do głowy przyszedł inny pomysł rozwiązania sprawy tego długu.
„Wie Pan co Panie Stefanie? Zrobimy inaczej – niech Pan mi tych pieniędzy nie oddaje ale ja kupuje sobie od Pana to, że będę mógł ludziom opowiadać, że Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych. Spojrzał na mnie spod oka, wykrzywił się ale szybko uznał, że to dobry pomysł i tak stanęło, że mogę ludziom opowiadać, że „Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych”
Czasy się zmieniły, wartość pieniędzy jeszcze bardziej – ile dziś byłyby warte te 2000 zł? Myślę, że gdzieś tak 25 no może 30 złotych ale ja przecież kupiłem sobie możliwość opowiadania, że „Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych” i już – o inflacji w naszej umowie nie było przecież mowy.
SJS
Zapomniałem- mam dodawać, że płacił także dolarami.
Ta cała historia zaczęła się od telefonu kobiety.
„Czy jeździ Pan wskazywać miejsca pod studnie także poza Warszawą?” – zapytała.
Oczywiście – przecież w Warszawie jest już bardzo niewiele miejsc w których ktoś musi martwić się o wodę z własnego ujęcia – pomyślałem, a kobieta już pytała czy mam dziś czas i czy za pół godziny jej mąż może po mnie przyjechać.
„Oczywiście – czekam.”
Rzeczywiście – chyba nie minęło nawet pół godziny jak ktoś zadzwonił do drzwi mojego mieszkania. Otwieram a tam stoi Stefan Friedmann – wypisz wymaluj i jeszcze na dodatek przedstawia się jako Stefan Friedmann jak by się musiał z taka twarzą jeszcze komuś w Polsce przedstawiać. Odpowiedziałem odruchowo – „Widzę przecież” – raczej mało grzecznie ale jak mi się wtedy wydawało logicznie.
„Możemy jechać?”
„Tak – już się zbieram”
Siadamy do samochodu, ledwie ruszyliśmy a Stefan Friedmann zaczyna opowiadać o takich różnych oszustach, wydrwigroszach, szarlatanach do których jak nic zaliczał także radiestetów.
„Jak Pan nie wierzy w radiestezję to dlaczego chce Pan skorzystać z moich usług?”
„A bo mi żona kazała”
No tak, to jest argument – mądra kobieta widać i męża musi umieć skutecznie przekonywać – mało takich.
Jedziemy z Warszawy w kierunku Piaseczna, jedziemy nawet trochę dalej. Friedmann kupił siedlisko gospodarstwa rolnego. Jak się okazało na miejscu całkiem ładne miejsce i budynki w nie najgorszym stanie.
Mam wytyczyć miejsce pod studnię. Sprawdzam - w pasie zakłócenia radiestezyjnego, prawie po środku jest usytuowana stara studnia kręgowa. Wskazanie bardzo silne – to po co wydawać pieniądze na nowa studnię, wystarczy oczyścić tę starą!
Tak też radzę Friedmannowi – „Nie, proszę mi wskazać miejsce na studnię wierconą” – klient płaci, klient wymaga. Sprawdzam, chodzę – jest woda około trzydziestego metra.
„Tu mam plan i niech mi Pan napisze na nim, gdzie i na jakiej głębokości jest woda” – tak i siadam i piszę, ale sąsiadki zobaczyły, że przyjechał Friedmann i jeszcze przywiózł różdżkarza więc przyszły i mu mówią:
„Panie Stefanie – co Pan chce nową studnię robić? A po co? Jak była susza i w całej wsi wody nie było to wszyscy do tej studni na tym podwórku przychodzili. Niech Pan każe oczyścić tę kręgową studnię, szkoda pieniędzy na studnię wierconą bo tu dopiero około trzydziestego metra jest następna woda”
Śmiesznie wyszło – przychodzi facet z różdżką, jest tam pierwszy raz a mówi dokładnie to samo co sąsiadki które tam od dziecka mieszkały.
„To niech mi Pan sprawdzi miejsce pod dom bo będę stawiał nowy” – mówi Friedmann chyba skutecznie przekonany do radiestetów przez to co powiedziały sąsiadki.
Sprawdzam więc miejsce pod dom, mówię co jest i co trzeba zrobić. Przychodzi do płacenia, a muszę dodać, że były to czasy kiedy operowało się kwotami liczonymi w tysiącach złotych. Jak by nie było Friedmannowi zabrakło dwóch tysięcy złotych do zapłacenia mimo, że płacił także dolarami.
„To jak Panu je przywiozę” – deklaruje ale mi do głowy przyszedł inny pomysł rozwiązania sprawy tego długu.
„Wie Pan co Panie Stefanie? Zrobimy inaczej – niech Pan mi tych pieniędzy nie oddaje ale ja kupuje sobie od Pana to, że będę mógł ludziom opowiadać, że Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych. Spojrzał na mnie spod oka, wykrzywił się ale szybko uznał, że to dobry pomysł i tak stanęło, że mogę ludziom opowiadać, że „Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych”
Czasy się zmieniły, wartość pieniędzy jeszcze bardziej – ile dziś byłyby warte te 2000 zł? Myślę, że gdzieś tak 25 no może 30 złotych ale ja przecież kupiłem sobie możliwość opowiadania, że „Stefan Friedmann jest mi winien dwa tysiące złotych” i już – o inflacji w naszej umowie nie było przecież mowy.
SJS
Zapomniałem- mam dodawać, że płacił także dolarami.
Na marginesie - twórca francuskiej bomby atomowej też zajmował się radiestezją Rokard mu było na nazwisko.